Kilka dni temu redakcyjny kolega zapytał mnie na której konsoli gram najwięcej, skoro mam całą nową generację pod telewizorem. Bez namysłu powiedziałem, że na najsłabszej z całej wielkiej trójki - na Switchu.
Xbox Series X, PS5, Nintendo Switch - mam je wszystkie. Na której najczęściej gram?
Najwięcej gram na Switchu, bo tam wychodzi obecnie najwięcej gier, które mnie interesują
Nintendo Switch nie jest konsolą idealną, o czym wspominałem już wielokrotnie. Nie jest (i raczej nigdy nie będzie) moim ulubionym sprzętem od Nintendo, ale ma cały zestaw asów w rękawie, których u konkurencji szukać próżno. Od początku roku na konsolę wyszedł cały pakiet gier, których nie znajdziemy na innych platformach (np. Super Mario 3D World + Bowser's Fury, Bravely Default II, New Pokemon Snap, Monster Hunter Rise, Famicom Detective Club) — a nadchodzą kolejne których wypatruję z niecierpliwością (tak, to o Was - Shin Megami Tensei V, remake'i Pokemonów i No More Heroes 3). Japońska szkoła gier ma się tam doskonale, a jako że to jej od zawsze poświęcam najwięcej czasu — wybór wydaje się naturalny. Są też gry multiplatformowe w które z różnych powodów grałem akurat na Switchu (Ace Attorney to seria, którą zawsze ogrywam na konsolach Nintendo - zostałem jej fanem jeszcze za czasów Nintendo DS i od tego czasu są dla mnie grami z Nintendo, nie poradzę; Gnosia zaś po angielsku nie wyszła na żadną inną konsolę).
Drugie miejsce - Xbox Series X. Dlaczego?
Drugą z konsol którą uruchamiam najczęściej jest Xbox Series X. I biorąc pod uwagę moją sympatię do japońszczyzny wydawać się to może dość dziwne, ale tutaj też nie ma żadnej specjalnej magii. Najbardziej wyczekiwana przeze mnie gra na start nowej generacji, Yakuza: Like a Dragon, w wersji na next-geny debiutowała właśnie tam. Gry od Bandai Namco działają równie słabo na każdej platformie, więc bez różnicy gdzie odpalałem Scarlet Nexus. Kiedy przejmowałem zadania Agenta 47 w Hitman III nie miałem jeszcze PlayStation 5.
Xbox Series X to także konsola po którą regularnie sięgam ze względu na typowo arcade'owe produkcje - w czasach Xboxa 360 nakupowałem ich od groma — i jako że są dostępne w ramach wstecznej kompatybilności, miło jest powrócić do klasyki. Niezobowiązujące rundki w NiGHTS into dreams, Gunstar Heroes, Pac-Mana, Garou czy Panzer Dragoon Orta to zawsze fajna sprawa. Podobnie jak powroty do mniej-lub-bardziej odświeżonych klasyków, których bym już nie kupił - bo prawdopodobnie mam je zakupione na co najmniej kilku platformach, w różnych wersjach - ale skoro są w abonamencie, to czemu nie! Toczenie śmieci w Katamari, układanie klocków w Lumines czy Tetris Effect to zawsze masa frajdy!
Najmniej gram na PlayStation 5 - póki co
PlayStation 5 dołączyło do mojej skromnej kolekcji jako ostatnie, przede wszystkim ze względu na wsteczną kompatybilność i zupełnie inną kulturę pracy. Planowałem nadrabiać na niej przede wszystkim gry z PlayStation 4 — i faktycznie, coś w tym jest. To tam zagrywam się w Persona 5: Royal, 13 Sentinels i tam skończyłem Shin Megami Tensei III Nocturne HD Remaster. Poza Ratchetem i Clankiem: Rift Apart, dodatkami do Final Fantasy VII Remake, Hadesem (i to tylko dlatego, że otrzymałem go wcześniej do recenzji - gdyby nie to, grałbym w niego na Xboksie, gdzie trafił do subskrypcji XGP), rozgrzebanym Returnalem nie ruszyłem żadnej gry na PS5 — problemy z przeniesieniem zapisu do Spider-Mana skutecznie mnie zniechęciły do ponownej eksploracji Nowego Jorku, a całość już ukończyłem jeszcze na poprzedniej generacji.
Prawdopodobnie sprawy wyglądałyby trochę inaczej, gdyby wsteczna kompatybilność sięgała generację dalej. Mam, dosłownie, setki cyfrowych gier arcade na PlayStation 3. Zarówno tych z PSX, PS2 (te głównie na amerykańskim koncie, gdzie wybór był znacznie większy) jak i PS3. W tamtej generacji to właśnie konsola Sony była moją główną platformą — i choć na co dzień nie jest podłączona do żadnego telewizora, to regularnie do niej wracam. Tu trochę klasycznych zręcznościówek od Capcomu, tam kilka partyjek w ulubione bijatyki, a wszystko to zwieńczone godzinami w Outland, które za każdym razem wciąga jak bagno.
PlayStation 5 dopiero się rozpędza. Do mojej kolekcji dołączyło jako ostatnie, no i na tę chwilę do zaoferowania ma mi najmniej. Ale prawdopodobnie kwestią czasu są rozmaite japońskie gry na wyłączność, w które nie zagram nigdzie indziej.
Każda inna, każda fajna - na swój sposób
Nintendo od lat już gra we własnej lidze i wcale nie próbuje starcia z Microsoftem i Sony. I dobrze - bo w tej generacji wychodzi im to doskonale i nic nie wskazuje na to, że ich dobra passa miałaby się w najbliższym czasie skończyć.
Xbox i PlayStation są do siebie bardzo podobne, ale jednocześnie filozofia stojących za nimi firm jest zupełnie odmienna. Każda może / chce zarabiać na czym innym - i ostatecznie dąży do czegoś innego. W związku z tym, traktuję obie konsole jako osobne byty - i jeśli gra pojawia się na kilka platform, wybieram tę, na której działa lepiej. Na szczęście Digital Foundry w porę potrafią poratować odpowiednimi materiałami w porę. Game Pass nie jest dla mnie podstawą, a fajnym uzupełnieniem - i bramą do gier, których często bym nie kupił nawet w promocji, ale w ramach abonamentu sprawdzę, bo czemu nie!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu