Kilka lat temu kupując nowy telefon z Androidem, miało się do wyboru Samsunga i... producentów, którzy go kopiowali. Teraz jest... dokładnie tak samo.
"Bezramkowe" urządzenia są z nami dopiero od kilku lat. Jeżeli za pierwszego powszechnie dostępnego bezramkowca uznamy Xiaomi Mi Mix, to konkretnie od trzech. A jednak, kiedy patrzymy na telefony z dużymi pasami startowymi na górze i dole, ich wygląd wydaje nam się archaiczny. Ekran rozciągający się od ramki do ramki tak się już opatrzył, że łatwo ulec wrażeniu, że taki wygląd telefonów był z nami od zawsze. Oczywiście - tak nie było. I patrząc na wygląd telefonów kiedyś i dziś nie sposób nie dojść do wniosku, że oto na naszych oczach wygląd urządzeń zatoczył metaforyczne koło. Dlaczego?
Telefony w 2016 to były kopie Samsunga
Samsung to największy producent telefonów z Androidem. Tak było kiedyś i tak jest teraz (chociaż na chwilę zdetronizował go Huawei). Nie ma się więc co dziwić, że inni producenci chętnie ukradliby mu nieco recepty na sukces. Jeżeli spojrzymy na telefony sprzed lat, widać wyraźnie, że duża część smartfonowego rynku wtedy bardzo mocno przesuwała granicę tego, co można nazwać "inspirowaniem się". Huawei Mate 9 Pro? Xiaomi Mi 6? Asus Zenfone 4? OnePlus 5? Jeżeli policzyć wszystkich producentów "no name", to lista praktycznie mogłaby nie mieć końca. Nie ma co się oszukiwać. W tamtym czasie dostawaliśmy wygląd Samsunga w różnych opakowaniach. Jeżeli położylibyśmy te telefony obok Galaxy S7 z zamazanym logo, wielu ludzi w ślepym teście nie zgadłaby, który telefon jest który. Jednak potem nastąpiło tąpnięcie. Tąpnięcie, które nosiło nazwę iPhone X.
Czy lubi się Apple, czy nie, nie można odmówić, że ten konkretny model na jakiś czas postawił wygląd smartfonów na głowie. Wszyscy, ale to dosłownie wszyscy, mniejsi i więksi producenci, zaczęli "czerpać" z wyglądu nowego flagowca firmy. Przykłady? LG V40, Motorola One, OnePlus 6, Xiaomi Mi 8, Huawei Mate 20 Lite, Asus Zenfone 5, Oppo F7... no po prostu wszyscy zaadaptowali notcha z taką prędkością światła. Czy to źle czy dobrze o nich świadczy - to już jest kwestia do rozstrzygnięcia dla konsumentów. Ba, nawet Samsung, który tak długo wyśmiewał notcha, w końcu go zaadaptował. Trzeba jednak przyznać firmie, że ten nigdy nie zawitał do flagowych modeli, które od razu przesiadły się przednią kamerkę w stylu "otwór w ekranie" (od Galaxy S10). Rok później pojawiło się w serii coś jeszcze. Wielka jak nasz dług publiczny wyspa na aparaty z tyłu. No i się zaczęło.
Telefony w 2020 to są kopie Samsunga
Od premiery Galaxy S20 minął już prawie rok. Jak widać, tyle właśnie trwa proces projektowy u większości producentów, ponieważ jak grzyby po deszczu zaczynają pojawiać się urządzenia, które kropka w kropkę przypominają wyglądem topowy model Samsunga. Z przodu oczywiście niewiele da się już w kwestii wyglądu zrobić, mówię więc o tyle. Mamy więc Huawei P40, realme 7 Pro, OnePlus 8T czy Vivo X51. Nie wiem dlaczego, ale podejrzewam, że w przyszłym roku nie nastąpi żadna rewolucja pod kątem wyglądu i będziemy mogli obserwować więcej mało kreatywnych podejść do wyspy na aparaty. Oczywiście, każdy z producentów będzie chwalił się w przekazie marketingowym swoim "unikatowym designem", nawet jeżeli jest on tak unikatowy, jak podróbka klapek Kubota.
W takich sytuacjach jedyne, co można powiedzieć - "this is the world we live in". Nie sądzę, by producenci, którzy nigdy nie mieli własnego pomysłu na telefon nagle zaczęli go mieć. Owszem, jest jakiś promyczek nadziei. Huawei w Mate 40 trzyma się swojego okrągłego wyglądu plecków (który nota bene pożyczyła sobie Nokia). Nie zmienia to jednak faktu, że w dzisiejszych czasach w telefonach możemy szukać wszystkiego. Tylko nie oryginalności.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu