Motoryzacja

Jeep Avenger – jak jeździ produkowany w Polsce samochód elektryczny? Test

Tomasz Niechaj
Jeep Avenger – jak jeździ produkowany w Polsce samochód elektryczny? Test
20

W pełni elektryczny Jeep Avenger (BEV) to auto przede wszystkim do miasta, ale dobrze radzi sobie też na krętych drogach, jak również na tych nieutwardzonych – jak to na Jeepa przystało. Podczas pierwszych jazd próbnych tym samochodem mieliśmy okazję zapoznać się z jakością prowadzenia, wybierania nierówności, a także ze zużyciem energii. Zapraszam na raport.

Jeep Avenger to amerykańskiej marki auto zaprojektowany przez Włochów na bazie francuskich komponentów, produkowane w Polsce. Brzmi karkołomnie, ale wszystkie te aspekty mają tutaj znaczenie. Z jednej strony mamy bowiem atrakcyjną stylistykę wprost ze słonecznej Italii, z drugiej czuć ducha klasycznego, amerykańskiego Jeepa, z trzeciej trudno nie znaleźć elementów wprost „wyjętych” z np. Peugeota czy Citroena, podobnie jak naklejek „Made in Poland”, z czego powinniśmy być dumni. Kilka tygodni temu pisałem już o przestronności tego auta wraz z jakością wykonania jego wnętrza po prezentacji statycznej. W tym materiale skupię się na nowych obserwacjach, po pierwszych jazdach próbnych.


Włoska idea

Jeep Avenger to auto typowo miejskie. Jego długość wynosi zaledwie 4,084 metra, co w tej kwestii stawia go w tej samej lidze co np. VW Polo. Tylko w tej, bo oczywiście Avenger jest crossoverem. Właśnie przeznaczenie tego samochodu najlepiej świadczy o włoskiej idei. Jeep Avenger czuje się świetnie w miejskich warunkach. Widoczność zza kierownicy jest bardzo dobra: siedzi się dosyć wysoko, a słupki nie przeszkadzają ponad miarę (tylko po skosie do tyłu jest przeciętnie).


„Pudełkowate” nadwozie wraz z kołami umieszczonymi niemalże w jego rogach sprawia, że manewrowanie i ogólna zwinność w mieście jest wręcz rewelacyjna. Wynika to również z bardzo małej średnicy zawracania – zaledwie 10,5 metra.

Sądzę też, że to Włosi zadbali o pewne aspekty związane z praktycznością i odpornością na miejskie trudy, o czym w kolejnym segmencie:

Amerykańska praktyczność i charakter

Zdaniem wielu Avenger to najmniej „męski” Jeep w historii. Po prostu nie kipi on testosteronem, jak np. Wrangler (jazdy terenowe wersją 4xe). Czy to źle? Absolutnie nie! Z pewnością za kierownicą tego auta często zobaczymy kobietę. Nie zmienia to faktu, że duch Jeepa został w Avengerze zachowany – nawet jeśli uważasz, że w szczątkowej formie. Przykłady?


Jeep Avenger ma bardzo solidny bo aż 20-centymetrowy prześwit (za umieszczonym z przodu silnikiem nawet więcej). Oznacza to, że wjazd czy zjazd z nawet wyższego krawężnika będzie dużo łatwiejszy, szczególnie że kąty natarcia czy zjazdu są jak na Jeepa przystało: odpowiednio duże. W dodatku: przedni i tylny zderzak zostały tak zaprojektowane, by w razie dobicia do innego pojazdu czy np. słupka dotknąć czarnym, nielakierowanym fragmentem, co oczywiście ograniczy koszty naprawy/wymiany tych elementów. Sądzę, że właśnie tutaj Włosi mieli dużo do powiedzenia.

Inne, praktyczne rozwiązania znane z innych modeli Jeepa znajdziemy we wnętrzu Avengera. To np. wyścielenie półki zlokalizowanej w kokpicie centralnym, które można po prostu wyjąć, oczyścić/umyć i ponownie umieścić w oryginalnym miejscu. Niewątpliwie też do praktycznych rozwiązań zaliczyć należy bardzo bogaty zestaw pojemnych schowków we wnętrzu jak i panel fizycznych przycisków do obsługi klimatyzacji. To zdecydowanie charakter Jeepa.


W różnych miejscach Avengera znaleźć można również klasyczne nawiązania do marki Jeep: charakterystyczne logo marki, chłopca patrzącego w niebo przez lunetę itd.

Czy Avenger z napędem tylko na koła przednie jest prawdziwym Jeepem? Co prawda będzie wersja 4xe, no ale jeszcze jej nie ma. Zjechałem Avengerem poza utwardzone drogi i zapewniał on dużą zwinność na szutrowych, często dziurawych ścieżkach, w czym pomóc mogą dodatkowe tryby jazdy na piasek czy śnieg. W dodatku: duża sztywność nadwozia wraz z odpowiednim zestrojeniem kontroli trakcji pozwala na jazdę na trzech kołach po takich przeszkodach:



Francuska technika

Jeep Avenger bazuje na platformie e-CMP2. To odświeżona wersja „bazy” którą znamy z takich aut jak Peugeot e-208, Peugeot e-2008, Citroen e-C4, Opel Corsa-e, Opel Mokka-e. Szczególnie blisko spokrewnione są tutaj oczywiście e-2008 oraz Mokka-e, które też są crossoverami. Różnica polega jednak na tym, że to właśnie Jeep Avenger jako pierwszy korzysta z nowego, oszczędniejszego i mocniejszego (115 kW, 156 KM) silnika elektrycznego (firmy Emotors) i powiększonych do 54 kWh akumulatorów. Wcześniej wartości te wynosiły odpowiednio 100 kW (136 KM) oraz 50 kWh. Efekty?

Przejechałem kilkadziesiąt kilometrów Jeepem Avengerem po hiszpańskich górskich drogach (także tych nieutwardzonych) i uzyskałem średnie zużycie wynoszące 11,6 kWh/100 km. Oznacza to, że z „baterii” o pojemności 51 kWh netto (tyle jest oddane dla użytkownika) uda się „wycisnąć” zasięg rzędu 400-450 km. Zwracam tutaj uwagę, że pomiar odbył się przy ekstremalnej wręcz z polskiego punktu widzenia temperaturze zewnętrznej: ~35 stopni Celsjusza.


Ogólna charakterystyka działania napędu nie zmieniła się. Moc oddawana przez silnik elektryczny zależy od wybranego trybu jazdy: 60 kW (81,6 KM) w Eco, 80 kW (109 KM) w normalnym oraz 115 kW (156 KM) w trybie sportowym. Przy czym, dzięki temu, że Avenger ma w pełni funkcjonalny „kickdown”, całkowite wciśnięcie gazu – do drugiego dna – wyzwoli pełną moc niezależnie od trybu jazdy.

Po zdjęciu nogi z pedału gazu Jeep Avenger delikatnie odzyskuje energię (co jest dosyć typowe dla aut z silnikiem synchronicznym) – około 15 kW – a wyższy poziom rekuperacji uzyskujemy aktywując tryb „B” – 45 kW. Różnica nie jest jednak bardzo duża i z pewnością nie jest to mocna rekuperacja. Oczywiście, większy „odzysk” uzyskujemy po prostu wciskając pedał hamulca.

Choć Avenger jest gotowy do jazdy zaraz po wciśnięciu przycisku „Start/Stop”, to jego przyciśnięcie – jak to w PSA – powinno trwać nieco dłużej. Przełączanie kierunków jest szybkie, ale niestety auto potrafi jeszcze trochę poruszać się w starym kierunku. Po zatrzymaniu na wzniesieniu Jeep raczej się nie cofnie – zaczyna się wówczas toczenie, jak w autach spalinowych z automatyczną skrzynią biegów – ale przy naprawdę mocnym wzniesieniu trzeba jednak wspomóc się gazem.

Ładowanie: prądem stałym (DC) do 100 kW (około 24 minuty od 10 do 80%), a wbudowana ładowarka prądu przemiennego ma moc 11 kW (3 fazy).

Produkcja w Polsce

Jeep Avenger – zarówno w wersji elektrycznej jak i spalinowej 1.2 Turbo 100 KM – będzie produkowany w zlokalizowanych w Tychach zakładach Stellantisa. To oczywiście bardzo dobra informacja, bo przede wszystkim potwierdza wysokie kompetencje polskiego zespołu. Możliwe też, że wpłynie pozytywnie na sprzedaż tego auta w Polsce, także w wersji elektrycznej.



Jak jeździ Jeep Avenger?

Elektryczny napęd Jeepa Avengera opisałem powyżej. Z pewnością dobrze pasuje on do miejskiego charakteru tego auta i w takich warunkach dobrze się sprawdza. Nie można mieć też zastrzeżeń do dynamiki przy wyższych prędkościach. Wygłuszenie jest przyzwoite. Jeśli chodzi o zawieszenie to jest sprężyście: auto dosyć dobrze radzi sobie z większością nierówności, ale na dużych wyrwach wstrząsy są już wyraźne. Standard w tym segmencie, szczególnie wśród aut elektrycznych. Gdy mocno przyciskamy Avengera „do ściany” wykazuje się raczej neutralnością z delikatnym nadrzucaniem tyłu przy odpuszczaniu gazu. Zbyt mocne wciśnięcie gazu w zakręcie powoduje oczywiście podsterowność klasyczną dla aut przednionapędowych. Układ kierowniczy jest bezpośredni, z bardzo małym „luzem” w środkowym położeniu.



We wnętrzu nie czujemy się skrępowani. Wprost przeciwnie: z przodu siedzi się bardzo wygodnie. Choć fotele nie mają regulacji wysokości przedniej części siedziska to całkiem dobrze podpierały mi uda (mam 1,84 m wzrostu), okazały się też całkiem komfortowe. Siadając „sam za sobą”, kolana dotykały mi już przedniego fotela (jest tam miękko), ale nad głową miałem jeszcze ~10 cm „luzu”. Może na podróż na drugi koniec Polski niespecjalnie bym się pisał siedząc z tyłu, ale na krótszych dystansach będzie OK moim zdaniem. Większym problemem może być brak nawiewów dla tylnej części kabiny.


Większość elementów wykończenia wnętrza jest twarda (zwykle plastik), ale w tych najważniejszych miejscach (pod łokciami i kierownica) jest skórzane wykończenie z pewną ilością pianki pod spodem, co sprawia, że niespecjalnie czuć te oszczędności w innych miejscach.


System inforozrywki, a w tym logika działania bazuje na tym, co znamy z aktualnych modeli Peugeota, ale ogólny wygląd trochę się różni. Działa jednak dosyć szybko. Nawigacja spóźnia się nieco na rondach, ale ogólnie działa dobrze. Ekran kierowcy jest konfigurowalny i czytelny. Android Auto i CarPlay działają bezprzewodowo. W kabinie znajdziemy w sumie 3 złącza USB (2× typu C 1× typu A) plus klasyczne 12 V („zapalniczka”).




Systemy bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy

Jeep Avenger teoretycznie wyposażony jest w liczne systemy bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy, ale jest to schodząca już z rynku wersja znana z innych aut grupy PSA. Nie ma tutaj ostrzegania o ruchu poprzecznym, a monitorowanie martwego pola działa w krótkim zakresie. Auto potrafi jednak samodzielnie regulować prędkość i utrzymywać się na środku zajmowanego pasa ruchu. Asystent półautonomicznej jazdy działa również w miejskim korku. Kamera cofania ma teoretycznie widok 360 stopni, ale to tylko kreacja na podstawie tego co widziała tylna kamera:



Docenić należy za widok 180 stopni, który pozwala bezpiecznie wyjechać tyłem z miejsca parkingowego.

Cena

Elektryczny Jeep Avenger zaczyna się od ~174 tys. zł, a bogato wyposażona wersja Summit to już wydatek rzędu 206 tys. zł. Dopłacić do niej trzeba za skórzaną tapicerkę, najwyższy pakiet systemu inforozrywki, czy fotel kierowcy regulowany w 6 płaszczyznach. Osiągamy wówczas cenę ~215-220 tys. zł, szczególnie jeśli dopłacimy do bardziej atrakcyjnego lakieru.


I tutaj pojawia się istotny problem: wciąż aktualny Hyundai Kona jest dostępny w niemal tej samej cenie. Mocniejszy i oszczędniejszy silnik (204 KM), większy akumulator (64 kWh netto) i przestronniejsze wnętrze. No ale auto dłuższe, o 12 cm, o ile ma to dla kogoś kolosalne znaczenie.

Na koniec

Jeep Avenger to prawdziwy miks amerykańskiego charakteru, z włoską ideą i francuską techniką. Co zaskakujące, końcowo otrzymujemy jednak bardzo klarowny i po prostu bardzo dobry samochód elektryczny, który imponuje zwinnością, wieloma praktycznymi rozwiązaniami, prostotą obsługi i do tego Avenger jest atrakcyjny stylistycznie. To moim zdaniem połączenie najlepszych cech, z których znamy wymienione nacje (w kwestii budowania samochodów oczywiście). Avenger to po prostu fajny samochód elektryczny, który ma w sobie ducha Jeepa. Już teraz istotna część zamówień została złożona przez klientów, którzy nigdy wcześniej nie mieli auta tej amerykańskiej marki. Nie da się jednak ukryć, że decyzja o zakupie tego auta z pewnością będzie uwzględniała emocje, bo 100-procentowo zimna i bezwzględna kalkulacja może wskazać inne kierunki.




Wyjazd redaktora Antyweb do Hiszpanii (Malaga) odbył się na koszt i zaproszenie firmy Stellantis. Marka nie miała wpływu na treść ani też wcześniejszego wglądu w powyższy artykuł.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu