Felietony

Awantura wokół premier na VOD. Kto ma rację? Miejsce filmów jest w kinach

Konrad Kozłowski
Awantura wokół premier na VOD. Kto ma rację? Miejsce filmów jest w kinach
Reklama

Bałagan i przynęta - między innymi takich słów używa Christopher Nolan niczym adwokat wszystkich twórców, których filmy warte w sumie około 2 mld dolarów mają pojawić się na VOD HBO Max.

Tego samego dnia, gdy dowiedzieliśmy się, że HBO Max zagości w Europie w drugiej połowie przyszłego roku, jedna z najkrócej działających na rynku platform VOD zrzuciła bombę informacyjną na cały rynek filmowy. Plan serwisu należącego do WarnerMedia planuje bowiem wydać wszystkie 17 swoich największych filmów 2021 roku jednocześnie w kinach oraz online. Ostatnie miesiące to oczywiście okres, w którym byliśmy świadkami przyspieszonych premier na VOD albo jednoczesnego debiutu wybranych tytułów, ale skala, z jaką zamierza to zrobić HBO Max jest nieporównywalna.

Reklama

Kino powinno mieć pierwszeństwo przy takich filmach

Wystarczy bowiem spojrzeć na listę filmów, jakie zmierzają od razu do streamingu - są tam: "Diuna", "Wonder Woman 1984", "Matrix 4", "Obecność 3", "Kosmiczny mecz 2" czy "Godzilla vs. Kong". To przeogromne, drogie, blockbusterowe produkcje, które powstały z myślą o wyświetlaniu w kinach, tymczasem spora część widowni miałaby je zobaczyć na sprzęcie, którym dysponuje w domu. Jak duża część widzów obejrzy je na dużym telewizorze, ale bez dodatkowego sprzętu audio? Sporo. Jak dużo osób zobaczy je na laptopie? Pewnie niemało. Czy znajdą się tacy, którzy obejrzą film na tablecie lub telefonie? Oczywiście.

HBO Max wejdzie do Polski! Nareszcie pożegnamy HBO GO

Mimo, że ostatni rok to czas, gdy dość liczna grupa widzów wyposażyła się w lepszy sprzęt audio-wideo, to ci, którzy dysponują ekranem większym niż 50 cali i zestawem kina domowego z kilkoma głośnikami oraz zgodnym z Dolby Atmos to zaledwie garstka. Nie oszukujmy się. Mało kto byłby w stanie wycisnąć z "Diuny" i "Godzilla vs. Kong" choćby część widowiska, które dla nas przygotowano.

I choć moglibyśmy odnieść się do innego rynku, gdzie taka sytuacja ma miejsce cały czas, to w kwestii albumów muzycznych próg wejścia w sprzęt audio, który pozwoli docenić pracę muzyków jest znacznie niższy. Branża filmowa rządzi się też własnymi prawami i choć nie wszystko, co konserwatywne w Hollywood mi się podoba, to wcale nie dziwię się tym, którzy stają w obronie klasycznego modelu dystrybucji. Być może okienko czasowe pomiędzy premierą w kinie, a w Internecie mogłyby być krótsze, ale zmuszenie śmiałków żądnych wrażeń do wizyty w kinie bardzo łatwo jest argumentować odpowiednimi warunkami do wyświetlenia takiego "Matrixa 4".

Duży ekran, nagłośnienie, atmosfera - tego się nie da zastąpić

Obejrzenie tego rodzaju produkcji w domowym zaciszu ogranicza szansę na wybrzmienie tych najbardziej imponujących scen, przez co film traci na widowiskowości, a oceny krytyków i widzów wędrują w dół. Przykładów takich sytuacji nie trzeba daleko szukać, bo sam pamiętam, jak dobrze bawiłem się na "Irlandczyku" w kinie, podczas gdy duża część znajomych nie przebrnęła prze nawet pierwszą godzinę filmu, gdy chcieli go obejrzeć na Netfliksie. Kinowe warunki zrobił swoje - zabrakło czegokolwiek co mnie rozprasza, nie wypada mi wyjmować telefon, nikt z domowników mnie nie zaczepia i jedynym wyborem, jakim dysponuję to możliwość opuszczenia sali.

Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której prawdopodobnie największy film mijającego roku, "Tenet", miałby otrzymać jednoczesną premierę w kinach i online. W pełni popieram upór reżysera Christophera Nolana, który odkładał premierę i nie wyrażał zgody na debiut online jego filmu od razu w serwisie VOD. Możemy ponarzekać na niewyraźne dialogi w "Tenet", ale tego rodzaju megaprodukcja po prostu musiała być pokazywana w pierwszej kolejności w kinach, gdzie w pełni docenimy każdy aspekt filmu.

Trzech Spider-manów w jednym filmie! Wracają poprzedni aktorzy

Reklama

Robi to wrażenie na tych, którzy nie chodzą do kina, lecz na film - odpowiednia oprawa podbija i śrubuje przeżycia, czy tego chcemy, czy nie, więc nikt mnie nie przekona do tego, że coś takiego można doświadczyć w domu. Przy okazji dodam, że najczęściej zarzucane kinom wady, jak rozmawiający  i kręcący się widzowie na sali, którzy chrupią popcornem i siorbią colą, nie są do końca trafione. To my jesteśmy publicznością. My mamy wpływ na to, jak się zachowujemy podczas seansu, więc nie uogólniajmy, że zachowanie widzów to część doświadczenia, które oferuje kino. Twórcy filmów nie mają na to wpływu i walcząc o miejsce swoich produkcji w kinach mówią o czymś zupełnie innym.

Nolan: HBO Max to najgorsza platforma streamingowa

A robią to bardzo dobitnie, choć liczba mnoga na początku tego zdania chyba nie jest na tę chwilę właściwym wyborem. Wygląda bowiem na to, że Christopher Nolan występuje w tej sytuacji w roli adwokata innych twórców, mówiąc głośno, że kładąc się spać wszyscy uważali, że współpracują z najlepszą wytwórnią, a obudzili się jako współpracownicy najgorszego serwisu VOD. W jednym zdaniu nie dało się chyba zawrzeć więcej przytyków do HBO Max i WarnerMedia, więc doceniam szczerość i dobór słów reżysera.

Reklama

A te słowa, a także pozostałe jego pozostałe wypowiedzi o powstającym coraz większym bałaganie i przynęcie, jaką zastosowano na scenarzystach, reżyserach i aktorach, którzy mieli odpowiadać za projekt zmierzający do kina, tymczasem po fakcie dowiadują się, że film trafi na VOD. Być może, gdyby z góry taki plan nakreślono i wszyscy byli jego świadomi, to nie byłoby z tym problemu, ale brak uzgodnienia takiej decyzji nawet przed ogłoszeniem zmiany planów przez HBO Max jest co najmniej dziwne.

Czy Disney i pozostali pójdą śladami HBO Max?


Przed nami z pewnością kolejne mało optymistyczne miesiące, jeśli chodzi o branże kinową, która trwa w zamrożeniu (z przerwami) czekając na lepsze czasy. Niektórzy wieszczą konieckin  i upadek obowiązującego do tej pory układu, zaś zdaniem pozostałych wszystko wróci do normy, gdy tylko odzyskamy normalną normalność zamiast nowej normalności, której doświadczamy teraz.

Pytanie, czy dystrybutorzy i kina zdołają ten czas przetrwać, skoro nie minął rok, a należące do grana największych studio filmowe decyduje się na tak radykalny krok. Nie wiadomo, co poczną inne wytwórnie i studia, jak Disney, Universal czy Sony. Czy pójdą w ślady za HBO Max, czy postawią na inne rozwiązania. Disney przecież ma już za sobą debiut "Mulan" na wybranych rynkach na VOD, a wkrótce to samo czeka najnowszą animację Pixara "Co w duszy gra". Nikt poza HBO Max nie składał jednak deklaracji na cały przyszły rok...

Wytwórnie nie zminimalizują w ten sposób strat finansowych

Nolan twierdzi, że z ekonomicznego punktu widzenia ta decyzja nie ma sensu, a inwestorzy dostrzegą różnicę pomiędzy reakcją na kłopoty, a nieodpowiednim zarządzaniem firmą, co może ściągnąć większe problemy finansowe na firmę. Poza tym, chyba mało kto w tych okolicznościach sięga po najważniejszy, fundamentalny wręcz argument przeciwko hybrydowym premierom, czyli piractwo.

Reklama

Neo i Trinity wracają – wszystko, co już wiemy o Matrix 4

W ciągu 24 godzin od premiery Internet będzie pełen nielegalnych kopii filmu w znakomitej jakości (w porównaniu do nagrań z kin), co wiąże się z gigantycznymi stratami dla dystrybutorów i kin. A wisienką na torcie problemów jest sama platforma HBO Max, która dopiero będzie oferować 4K, Dolby Vision i Dolby Atmos, a jej ekspansja na cały świat dopiero nastąpi i miejmy nadzieję zostanie zakończona w przyszłym roku.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama