Xiaomi 12S kryje w sobie sekretny chip, który po uruchomieniu może znacznie podnieść jakość zdjęć ze smartfona.
O Xiaomi 12S Ultra napisano chyba w ostatnim czasie więcej, niż o jakimkolwiek innym modelu Xiaomi w ostatnim czasie. I nie ma się temu co dziwić. W końcu jest to telefon który wprowadza największą od lat zmianę na lepsze jeżeli chodzi o mobilną fotografię, posiadając główny sensor światłoczuły o wielkości aż 1 cala, żywcem zapożyczony z pełnowymiarowych aparatów. Nie tylko udowadnia, że taka konstrukcja w ogóle jest możliwa (oczywiście, pierwsze było Sony), ale też - jak wiele nowej jakości w połączeniu z porządnym oprogramowaniem może taka matryca wnieść do fotografii. Patrząc na zdjęcia z Xiaomi, a z nowej, 200 Mpix matrycy Samsunga, widać wyraźnie, w którą stronę powinien pójść rozwój smartfonów.
To jednak nie koniec nowości od Xiaomi
Kiedy producent wypuszcza nowy sprzęt, możemy być pewni, że z pewnością pochwali się każdym elementem, który jest warty uwagi i który przyciągnie konsumentów. Dlatego też podczas prezentacji twórcy rozpływają się nad każdym detalem - procesorem, baterią, ładowaniem, ekranem czy aparatami. Przywykliśmy więc, że patrząc na specyfikację, urządzenia nie mają przed nami tajemnic. W końcu trzymanie w sekrecie użytecznej funkcji to działanie na "teoretyczną" niekorzyść sprzedaży. Xiaomi jednak nie jest tego zdania, ponieważ w przypadku modelu 12S Ultra nie poinformowało użytkowników, że ich telefon ma jeszcze jedną, znaczną przewagę nad konkurencją.
Sprawdź również: Xiaomi 12 Ultra
Dopiero po rozebraniu jednego z kupionych egzemplarzy 12S Ultra na części pierwsze, okazało się, że producent zadbał tam nie tylko o wyjątkową matrycę aparatu, ale też - o specjalny procesor do przetwarzania obrazu. Zastanawiacie się zapewne, dlaczego nie wspomniano o tym w materiałach promocyjnych. Cóż, wszystko dlatego, że jest on... nieaktywny.
Co jeszcze ciekawsze - nie jest to jedyny customowy chip w tym modelu. Osobny moduł, zaprojektowany i stworzony przez Xiaomi odpowiada tam za szybkie ładowanie. Po pierwsze - to tylko potwierdza teorie o tym, że Xiaomi jako producent mocno romansuje z pomysłem stworzenia własnego, pełnoprawnego SoC. Jeżeli firma udowodniłaby, że posiada kompetencje do tworzenia wysokiej jakości podzespołów, nic nie stałoby na przeszkodzie, by zaczęli robić pełnoprawne procesory mobilne, jak Samsung czy Google.
Drugą kwestią jest fakt, że Xiaomi z pewnością miało swoje powody, by nie włączać modułu, ale przekierować obróbkę obrazu na barki SoC Qualcommu i, jeżeli miałbym obstawiać, powodem tym jest niegotowe jeszcze oprogramowanie. Dlatego właśnie firma prawdopodobnie uruchomi czip za pomocą jednej z aktualizacji OTA. Niestety, nie wiemy, kiedy to nastąpi, ale wspomniane opóźnienie może pokazać jedną, bardzo ciekawą rzecz. Ponieważ telefon działa obecnie na systemie przetwarzania obrazu Snapdragona, będzie możliwe bezpośrednie porównanie, jakie zdjęcia urządzenie robi przed i po aktualizacji. Jeżeli okaże się, że obraz uległ poprawie, będzie to jasne zwycięstwo Xiaomi i pokazanie, że w tym temacie nawet takie firmy jak Qualcomm mogą zrobić coś lepiej.
Innymi słowy - dla nas, użytkowników, to bardzo, bardzo dobrze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu