AGD

Thermomix TM7 vs. TM6 – sprawdzamy, co się zmieniło i czy przesiadka ma sens

Błażej Wojciechowski
Thermomix TM7 vs. TM6 – sprawdzamy, co się zmieniło i czy przesiadka ma sens
Reklama

Thermomix TM7 kontra TM6 – czym się różnią? Sprawdzamy, czy warto przesiąść się na nowy model. Większy ekran, nowy design, lepsze funkcje? Przeczytaj, zanim wydasz ponad 6 tysięcy złotych.

Thermomix TM7 a TM6 – porównanie urządzeń

Thermomix TM7, najnowszy model urządzenia marki Vorwerk, wywołał spore poruszenie – nie tylko wśród fanów gotowania za pomocą tego "cudu techniki". Jedni mówią o rewolucji, inni wzruszają ramionami. Jak jest naprawdę? Sprawdziliśmy, czym Thermomix TM7 różni się od swojego poprzednika Thermomix TM6 i czy warto dopłacać do nowego modelu.

Reklama

Nowy design Thermomixa

Zacznijmy od rzeczy najbardziej rzucającej się w oczy – designu. TM6 to klasyczna, biała bryła z zaokrąglonymi krawędziami. TM7 wjeżdża na salony w eleganckiej czerni i z fakturą pionowych linii na obudowie. Wygląda bardziej jak high-endowy sprzęt audio niż robot kuchenny i chyba o to chyba chodziło. Co ciekawe, zajmuje o 24% mniej miejsca na blacie. Dla wielu to nie detal, tylko realna oszczędność przestrzeni w kuchni.

Ekran – przesiadka z telefonu na tablet

Największy skok jakościowy to ekran. Thermomix TM6 oferował wyświetlacz o przekątnej 6,8 cala. W przypadku Thermomixa TM7 dostaliśmy aż 10 cali. Różnica jest znacząca. Przeglądanie przepisów przypomina teraz korzystanie z tabletu. Nowy interfejs jest bardziej intuicyjny, ale zniknęło fizyczne pokrętło. Dla niektórych to minus – dotyk nie zawsze działa idealnie, zwłaszcza gdy operujemy przy urządzeniu mokrymi rękami.

Więcej watów, mniej czekania

Thermomix TM7 oferuje silnik o mocy znamionowej 500 W, ale całkowita moc urządzenia, uwzględniająca grzałkę, sięga 2000 W. W przypadku TM6 ta druga wartość wynosiła 1500 W. Jak to się przekłada na możliwości nowego urządzenia? Gotowanie jest zauważalnie szybsze, a urządzenie lepiej radzi sobie z twardymi składnikami. Przykład? Lody czy masło orzechowe – w Thermomixie TM7 idzie to podobno znacznie sprawniej. Trzeba jednak pamiętać o tym, że większa moc to również większy pobór prądu. W dobie rosnących rachunków nie każdy przymknie na to oko. Z drugiej strony nie jest to też jakiś wyjątkowo drastyczny przeskok, więc domowy budżet nie ucierpi jakoś szczególnie.

Nowy Thermomix działa ciszej

Thermomix TM7 jest wyraźnie cichszy od swojego poprzednika. Według producenta mówimy o redukcji hałasu na poziomie około 8%, co na papierze może wydawać się symboliczne – ale w praktyce może być słychać różnicę. Szczególnie docenią to osoby, które gotują wieczorami, gdy dom już śpi, albo ci, którzy mają kuchnię otwartą na salon i nie chcą zagłuszać rozmów przy stole. Poprawiono izolację akustyczną, ale też zmieniono strukturę naczynia miksującego. Urządzenie nie tylko mniej hałasuje, ale też pracuje bardziej „miękko” i płynnie.

Varoma XXL – pojemność 6,8 litra

Przystawka Varoma przeszła metamorfozę – z 3,3 litra w Thermomixie TM6 na 6,8 litra w Thermomixie TM7. Nie jest to już dodatek do parowania kilku marchewek, tylko pełnoprawne naczynie do gotowania dla całej rodziny. Kształt też się zmienił – teraz jest bardziej prostokątny, co ułatwia układanie składników. Mała rzecz, a robi robotę.

Nowe tryby, nowe możliwości

Thermomix TM7 wprowadza kilka funkcji, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się drobiazgami, ale w codziennym gotowaniu robią sporą różnicę. Najważniejszą z nich jest tryb otwartego gotowania – czyli możliwość pracy bez zamkniętej pokrywy przy niskich obrotach. Brzmi niepozornie, ale to właśnie tego brakowało w TM6. Teraz można bez problemu mieszać składniki podczas gotowania, redukować sosy z większą kontrolą nad odparowaniem czy na bieżąco korygować przepis bez zatrzymywania całego procesu. Są też ulepszenia w kwestii integracji z platformą Cookidoo. Nowy system działa szybciej, stabilniej i pozwala na jeszcze sprawniejsze przełączanie się między przepisami czy trybami. Interfejs jest bardziej przejrzysty, a możliwość personalizacji – np. dostosowania wyglądu ekranu czy szybkiego dostępu do ulubionych dań – sprawia, że urządzenie staje się bardziej „nasze”.

Cena – tu zaczynają się schody

Thermomix TM7 kosztuje 6669 zł. Model TM6 – 6455 zł (choć coraz trudniej dostać nowe urządzenie). Różnica niby nieduża, ale wciąż mówimy o urządzeniu za grube tysiące. Do tego dochodzi abonament na Cookidoo – 259 zł rocznie po 3 darmowych miesiącach. I choć baza przepisów jest ogromna, nie wszystkim podoba się ten model. Jeśli nie masz jeszcze Thermomixa w swojej kuchni, wybór "siódemki" będzie dość oczywisty. Jeśli posiadasz "szóstkę", wymiana na nowsze urządzenie to już kwestia preferencji dotyczących ulepszeń i Twoich możliwości finansowych.

Reklama

Opinie na tym polu są dość spójne. Właściciele Thermomixa TM6 są zadowoleni i nie czują potrzeby zmiany. Ci, którzy kupili TM7, chwalą nowy ekran, cichszą pracę i większą Varomę. Narzekania? Brak pokrętła, wysoka cena i potrzeba przyzwyczajenia się do nowego interfejsu.

Są też tańsze opcje!

Nie każdy potrzebuje Thermomixa z najwyższej półki. Monsieur Cuisine Smart z Lidla kosztuje około 2200 zł i ma wiele podobnych funkcji. Oczywiście, nie dorównuje jakością urządzeniu z półki „premium”, ale do codziennego gotowania spokojnie wystarczy. Różnicę w cenie można przeznaczyć na inne sprzęty albo po prostu wrzucić do słoika z napisem „wakacje”.

Reklama

Werdykt? TM7 to krok do przodu – ale nie dla każdego

TM7 to porządna aktualizacja, ale nie przełom. Zmieniono to, co w TM6 mogło irytować: mały ekran, głośność, mała Varoma. Nie jest to jednak nowy wymiar gotowania. Raczej dopracowany model „premium”, który świetnie sprawdzi się w kuchni – o ile jesteś gotów za niego zapłacić. Dla wielu osób Thermomix TM6 nadal będzie w zupełności wystarczający.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama