Mobile

Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałoby dziecko Apple i Xiaomi?

Krzysztof Rojek
Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałoby dziecko Apple i Xiaomi?
3

Chińska firma LeBest nie bawi się w półśrodki - oto co by było gdyby połączyć dwa superdrogie telefony - iPhone 13 Pro i Xiaomi Mi 11 Ultra.

O tym, że dziś o oryginalność w świecie smartfonów ciężko, wiadomo od dawna. Z jednej strony jesteśmy atakowani zalewem podobnych smartfonów dużych marek i kiedy tylko jedna firma (najczęściej Apple, nie oszukujmy się) zrobi coś inaczej, to za chwilę okazuje się, że to właśnie jest to rozwiązanie, które idealnie odpowiada "DNA" dwudziestu innych marek smartfonów z Androidem. Przykładem niech chociażby będzie fakt, że nagle duża część smartfonów zaczęła mieć wypłaszczone ramki dookoła ekranu, zupełnie jakby jakiś czas wcześniej zrobiło to Apple w iPhone'ach. Tak samo było chociażby z notchem i usuwaniem portu minijack, więc oczywiście nikt nie jest tym faktem zaskoczony.

Jednocześnie - pojawia się mnóstwo marek "no name" ze swoimi... dziwnymi pomysłami

Jeżeli chodzi o chińskie marki bez żadnej reputacji, mam wrażenie, że te idą w jednym z dwóch kierunków. Albo zżynają istniejące na rynku konstrukcje w taki sposób, że aż zęby bolą z żenady, albo też - tworzą coś co nie ma prawa działać poprawnie, będąc zwyczajnie dziwną konstrukcją. Czasami też jednak trafiają się tzw. ulepy, czyli smartfony, które ewidentnie zaciągnęły charakterystyczne elementy z więcej niż jednej marki. Taki właśnie smartfonem jest LeBest Pro Max (nazwa nie została zmyślona, przysięgam), który spokojnie może konkurować o miano "telefonu do którego najbardziej bałbym się włożyć kartę SIM".

 

Smartfon wygląda jakby iPhone od Apple i Mi 11 Ultra zderzyły się przy bardzo dużej prędkości i połączyły w jedno urządzenie. Mamy tu wszsytko - płaskie krawędzie boczne, bryłę łudząco podobną do tej z iPhone'a i zestaw trzech aparatów umiejscowionych łudząco podobnie do nowych smartfonów od Apple. Jednocześnie, telefon ma klasyczny dla Androida podbródek (którego wielkość różni się w zależności od grafiki promocyjnej), kamerkę w roku ekranu i, co najważniejsze, tylny wyświetlacz żywcem wyjęty z modelu Xiaomi.

Zapewne zastanawiacie się, jakie potężne podzespoły ma ta bestia. Cóż, śpieszę donieść, że za jej działanie odpowiada... Unisoc  Tiger T610. Jeżeli realme C30 było słabym smartfonem, to tutaj mamy do czynienia z jeszcze niższą półką. Nie wiem jak dla was, ale ja nie widzę sensu w produkowaniu (bo sprzęt faktycznie istnieje) telefonu, który będzie fatalnie działał jeszcze w pudełku. Widać jednak, że chińscy producenci typu "krzak" trzymają się w tym temacie mocno, produkując elektrośmieci, które budzą jedynie uśmiech politowania u wszystkich obserwujących smartfonową scenę.

A wy - co myślicie o nowym smartfonie firmy, która, jakby nie patrzeć, nazywa się LeBest?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu