Felietony

Mit szkła hartowanego – czy nadal jest nam potrzebne?

Patryk Koncewicz
Mit szkła hartowanego – czy nadal jest nam potrzebne?
Reklama

Hard to swallow pill – nowoczesne wyświetlacze potrafią wytrzymać więcej, niż sądzi większość użytkowników, którzy wciąż inwestują w zbędne szkła hartowane.

Odkąd wpadł mi w ręce pierwszy smartfon, obowiązkowo montowałem na ekranie szkło hartowane, a na plecki zakładałem etui. Ten rytuał był dla mnie przez lata czymś tak oczywistym, że z pełną świadomością ignorowałem doniesienia o coraz to twardszych wyświetlaczach i coraz nowszych technologiach, wpływających na ochronę przed zarysowaniami. Prawda jest taka, że uległem propagandzie – nawiązując do tiktokowego trendu – i Ty zapewne także jej uległeś. Mijają prawie dwa lata od zakupu mojego prywatnego iPhone’a 15 Pro, a ekran – pomimo licznych upadków – ma się świetnie. Czy więc szkła hartowane dalej są nam potrzebne?

Reklama

Szkło hartowane – nawyk czy konieczność?

Pamiętam, że nawyk opakowywania telefonu w szkło/folię i gumowe etui pojawił się w 2013 roku, kiedy wszedłem w posiadanie Xperii Z1 od Sony – ależ to się tłukło! Wyświetlacz wymieniałem – jeśli pamięć mnie nie myli – 4 razy, a później wymieniłem ją na tańszą Xperię M4 Aqua, która… tłukła się równie mocno. Wtedy też życie zmusiło mnie do przekonania, że szkło hartowane to nie tyle wybór, co obowiązek.

Źródło: Depositphotos

I tak przez dekadę trwałem w tym przekonaniu, pospiesznie wymieniając szkła na warianty różnych producentów, zaraz po tym, jak pojawiły się na nim pierwsze pajączki. Obsługa ekranu smartfona bez szkła czy folii jest jednak tak przyjemna, że przy premierze iPhone’a 15 Pro postanowiłem zerwać z tą wieloletnią tradycją i zaryzykować. I wiecie co? Ledwo widać na nim ślady użytkowania.

Technologia już chroni ekrany – czas przestać wierzyć sprzedawcom

Wiem, że ten mój wywód dla wielu osób może wydawać się zbiorem oczywistości, ale znam ludzi, dla których telefon bez zabezpieczonego ekranu to bluźnierstwo i szaleńcza aberracja. Co ciekawe, to właśnie użytkownicy, którzy dają nabierać się na drogie szkła hartowane z wysepek handlowych, albo – co gorsza – przepłacają za chińskie szkła wciskane im przez sprzedawców w elektromarketach, choć w gruncie rzeczy to te same akcesoria, które na Temu możecie zamówić za kilka złotych.

Fakty są jednak takie, że w nowych smartfonach montuje się szkła typu Gorilla Glass Armor/Armor 2/Victus 2, oferujące przetestowaną laboratoryjnie odporność na upadki z ~1–2 m (w zależności od rodzaju podłoża), odporność na zarysowania rzędu 6–7 w skali Mohsa czy dodatkowe powłoki oleofobowe (lepszy poślizg, mniejsze ślady palców) – dla przykładu taki Samsung Galaxy S25 Ultra posiada szkło typu glass-ceramic, wykazujące czterokrotnie większą odporność na zarysowania niż standardowe szkło aluminosilikatowe.

To – jakby nie patrzeć – pokaz technologicznych możliwości, zaprojektowany do możliwie jak najlepszego feelingu dotyku. Zakładanie na ekran folii czy taniego szkła to zazwyczaj gorszy poślizg, większe refleksy pogarszające czytelność w słońcu i potencjalnie gorsza obsługa gestów na krawędziach.

Ceny szkieł hartowanych sięgają dziś od kilkunastu do nawet kilkuset złotych (autoryzowani sprzedawcy Apple – patrzę teraz w Waszą stronę) i ktoś może powiedzieć, że to stosunkowo niewiele za złudne poczucie spokoju, ale czy warto z tego powodu tracić to, co przygotowali inżynierowie danego producenta z myślą o komforcie użytkowania? To, że mój iPhone huknął o beton niezliczoną ilość razy przez ostatnie dwa lata i wciąż wygląda niemalże jak nowy, można potraktować jako argument anegdotyczny, ale rocznie przez moje dłonie przechodzi wiele modeli recenzenckich z różnych półek cenowych i z żadnym z nich nie obchodzę się jak z jajkiem.

Świadomie nie zakładam też dołączonych do opakowań – w przypadku chińskich marek – szkieł ochronnych czy etui, by faktycznie sprawdzić, jak trwałe są materiały stosowane w nowych urządzeniach, i jeszcze nigdy – przez dobrych kilka lat recenzowania smartfonów – żadnego ekranu nie zbiłem, a takie same wnioski płyną od branżowych kolegów. Śmiem twierdzić więc, że odrobina uważności i szacunku do sprzętu wystarczy, by ochronić ekran przed roztrzaskaniem go w drzazgi, a portfel przed zbędnymi wydatkami.

Reklama

Stock image from Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama