Felietony

Współczuję każdemu, kto musi wybrać między Xbox Series X, a PlayStation 5

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

70

Tegoroczna jesień to premiera konsol nowej generacji - zarówno z obozu Sony, jak i Microsoft. Wybór jest naprawdę trudny i współczuję każdemu, kto musi przed nim stanąć.

Opublikowaliśmy już na Antyweb recenzje wszystkich trzech konsol nowej generacji:

I jeśli ich jeszcze nie czytaliście - powiem krótko. Wszystkie trzy sprzęty są udane, ale też zakup każdego z nich nie jest póki co tak zwanym "must have", który całkowicie odmieni Wasze podejście do elektronicznej rozrywki. Na prawdziwy pokaz mocy nowego PlayStation i nowego Xboksa będziemy musieli jeszcze trochę poczekać i choć to bardzo udane i świetnie działające konsole, to jednak ich premiera nie wywraca konsolowego rynku do góry nogami. Szczególnie, że w każdym z przypadków kluczowa jest biblioteka gier...z poprzedniej generacji.

W swojej recenzji wideo Xboksa Series X, Tomek zaznaczył, że w tej generacji wybór między Xboksem, a PlayStation jest trudny, bo to dość podobne konsole. To prawda, sprzętowo różnice są znikome, obie firmy przyjęły jednak zupełnie inne podejście do nowej generacji i może się okazać, że nie sprzęt, ale właśnie ta strategia będzie kluczowa dla wielu graczy, którzy jeszcze nie dokonali tego trudnego wyboru.

Zacznę od konsol Xbox, bo to one pierwsze pojawiają się na rynku. Microsoft ewidentnie odrobił lekcje i wyniósł sporo wiedzy z nieco źle poprowadzonych Xboksów One. Po pierwsze, nie ograniczył premiery sprzętów na rynku, po drugiej odpuścił przymusowe akcesoria, które niepotrzebnie zawyżały cenę konsoli. Bo tylko tak można wspominać porażkę, którą okazało się drugie wcielenie kontrolera ruchowego Kinect. Najpierw trzeba było za niego przymusowo płacić, a potem został całkowicie przez firmę zignorowany. Microsoft zrozumiał też, że siłą konsoli są gry, a nie jakieś usługi telewizyjne - choć w tym samym czasie zabił "gry na wyłączność", oferując te same produkcje na platformie Windows 10, która jest przecież zarówno na Xboksach, jak i na komputerach.

Powiem więcej, Microsoft jest w nowej generacji dużo bardziej "4 the players" niż Sony. Mamy usługę GamePass, w której za 50 złotych miesięcznie dostajemy kilkaset gier z poprzedniej generacji, a znajdziemy tam z czasem również te z nowej - po zakupie Bethesdy, możliwe, że różne duże, popularne marki na wyłączność, przynajmniej czasową - no i w ramach abonamentu. Mamy też xCloud, czyli granie w chmurze. Usługa w zasadzie omija sprzęt jako taki, pozwalając nam grać nawet na smartfonie z Androidem, co jest nieporównywalnie lepsze od Gry Zdalnej u PlayStation. Microsoft zaoferował również prawie o połowę tańszą, słabszą i mniejszą wersję nowej konsoli. Może i Xbox Series S ma mniej mocy, oferuje produkcje w 1080p (albo 900p, jak na starcie), ale za dużo mniejsze pieniądze pozwala grać w next-genowe tytuły.

Zupełnie inne podejście ma Sony, które konsekwentnie prowadzi strategię znaną z PlayStation 4. A biorąc pod uwagę, że PS4 było konsolą, która najszybciej osiągnęła 100 milionów sprzedanych egzemplarzy, kompletnie się takiemu podejściu nie dziwię. Ale jednocześnie PS zdaje się dawać zdecydowanie mniej. Usługa abonamentowa PlayStation Now wciąż jest niedostępna na wielu rynkach (w tym w Polsce). Wsteczna kompatybilność Microsoftu to wszystkie wcześniejsze Xboksy, u Sony zagramy na PS5 jedynie w gry z PS4. Powiem więcej, Sony wydaje się stawiać przede wszystkim na next-genowe gry. Kiedy Xbox cały czas powtarza o ulepszaniu i dostosowywaniu gier z Xbox One dla Xbox Series X (oraz Smart delivery), PlayStation zapowiada nowe gry i kontynuacje znanych, popularnych serii niejako nie oglądając się za siebie. Ale jednocześnie oferuje Kolekcję PlayStation Plus, w ramach której abonenci PS+ otrzymają zestaw kapitalnych hitów z PS4 zupełnie za darmo. I jeśli spojrzeć na zestaw gier z GamePassa a właśnie kolekcję PS+, to na korzyść propozycji Microsoft przemawia tylko ilość, bo od Sony dostajemy prawdziwe perełki minionej generacji.

PlayStation 5 ma również zupełnie nowego pada. DualSense jest kapitalny, ma rewelacyjne wibracje i może zmienić sposób odbioru gier. W tym samym czasie usprawnienia w kontrolerze do Xboksa One X/S są raczej kosmetyczne i wprowadzają na przykład przycisk Share, który był już przecież dostępny w DualShock 4 dla PS4.

Można też grać na nowych Xboksach padami z poprzedniej generacji, co jednoznacznie pokazuje brak znaczących różnic między kontrolerami.

Jak więc sami widzicie, choć sprzęty są dość podobne i oferują podobną moc (oprócz Xbox Series S oczywiście), to podejście do elektronicznej rozrywki, a co za tym idzie kolejnych lat obecności sprzętów na rynku jest zupełnie inne. I teraz bądź człowieku mądry, wybierz jeden z nich. Sam wolę grać w nowości niż wracać w nieskończoność do starych gier - a tak wydaje się zachęcać do swojej konsoli Microsoft. Z drugiej strony ma GamePassa, rewelacyjną usługę, która pozwala za niewielkie pieniądze grać w całą masę świetnych gier. Z połączenia tych dwóch podejść powstałoby podejście idealne, ale to oczywiście nie jest możliwe.

Ja wiem, że można przecież kupić obie konsole i problem się rozwiązuje. Tyle tylko, czy aby na pewno w tej generacji ma to jakikolwiek sens? Ilościowo większość gier to przecież tytuły multiplatformowe wydawane i na jednej, i na drugiej konsoli. Nie wiem też ile trzeba mieć wolnego czasu by ograć wszystko co zaoferują obie firmy. Dlatego powiem tak - współczuję wyboru między PlayStation 5, a Xboksem Series X. Ale jednocześnie, w który sprzęt nie zainwestujecie, będziecie zadowoleni. Obie konsole może nie zmieniają jeszcze świata elektronicznej rozrywki, ale jednocześnie są zauważalnie lepsze i szybsze od swoich poprzedników. Szybsze również w uruchamianiu gier z poprzedniej generacji. Tylko kto by się spodziewał, że to będzie na premierę ich główny atut? Bo niestety w obu przypadkach (choć PS5 i tak jest w tym lepsze), biblioteka gier na premierę jest zwyczajnie słaba.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu