Windows

Windows 11 wymagania systemowe. Jak stary może być komputer z Windows 11? Cóż, stary...

Jakub Szczęsny
Windows 11 wymagania systemowe. Jak stary może być komputer z Windows 11? Cóż, stary...
16

Jeżeli Ciebie też zastanawiają takie pytania, to z odpowiedzi powinieneś być zadowolony. Okazuje się, że konfiguracja, która pamięta rok 2006, będzie w stanie poprawnie działać z Windows 11. Nie uzyskano tego za pomocą oficjalnego instalatora, ale uznajmy, że użycie Windows Preinstallation Environment, ale uznajmy że takie coś też się liczy. Bo i skutek jest cóż... spektakularny.

Użytkownik Twittera, Carlos S.M. opublikował najpierw zrzuty ekranowe, a następnie wideo, na którym możemy podziwiać Windows 11 zainstalowane na komputerze z procesorem wydanym na rynek w 2006 roku. Pewne części maszyny nie są aż tak leciwe, jednak osobie zaangażowanej w projekt i tak należą się słowa uznania. Wszystko to pokazuje bowiem, że nie tylko wymagania pompowane przez Microsoft były nieco "sztuczne", odrobinę sztuczna okazała się również wola Microsoftu w zakresie aktualizacji. Ale to w sumie dobrze.

W czasach tego komputera, 4 GB pamięci RAM było już odrobinę "wow" - maszyna należąca do Carlosa S.M. wyposażona jest w taką właśnie wartość. Istotna uwaga: to są pamięci DDR2 taktowane zegarem wynoszącym 800 MHz. Płyta główna to Asus P5Q, wydana w roku 2008. Z nowszych części: karta graficzna NVIDIA GeForce GT 710 oraz dysk SSD o pojemności 120 GB. Nie do przejścia byłoby jednak zainstalowanie standardową metodą Windows 11 na konfiguracji, która zakłada wykorzystanie procesora... Intel Pentium 4 661. Wypuszczony na rynek w roku 2006, którego jeden rdzeń jest taktowany zegarem 3,6 GHz. Dla tego procesora, co najmniej 1 GHz taktowania to był wymóg, aby zainstalować Windows 11 - jedyny dotyczący procesora spełniany przez wyżej wskazaną konstrukcję.

I jak to działa? Tak, jak się można spodziewać. Zaliczyliśmy potężny skok wydajnościowy oraz technologiczny - to pewne. Nie kompensuje to jednak leciwości całej konfiguracji, która mimo dysku SSD pracuje "stylem żabki" na Windows 11. To nie powinno być w żadnym stopniu dziwne. To, co udało się udowodnić za pomocą tego osiągnięcia to stuprocentowe potwierdzenie po pierwsze: niekonsekwencji i po drugie: nadgorliwości Microsoftu.

Sprawdź też: Windows 11 premiera

Zacznijmy od tego drugiego: Microsoft zapowiedział m. in., że jedynie procesory od Intel Coffee Lake w górę i od Ryzen 2000 będzie wspierał procesory w Windows 11. Wszystko to okazało się nieco mgliste w momencie, gdy Microsoft pod naporem krytyki obiecał, że jednak posiadacze niewspieranych układów będą mogli zainstalować Windows 11, ale trzeba będzie w trakcie instalacji zatwierdzić "lojalkę", że rozumiemy możliwy brak aktualizacji oraz zrzekamy się wszelkich roszczeń z powodu nieprawidłowego działania OS-u na niewspieranych konfiguracjach. Zrozumiałe podejście Microsoftu, nic nowego.

Microsoft tłumaczył, że te wymagania sprzętowe to żadne widzimisię, lecz konieczność z powodu wyzwań w zakresie zabezpieczeń maszyn. Starsze procesory to również pewne luki "sprzętowe", których łatwo nie da się zagospodarować, publikując aktualizację dla oprogramowania układowego. Mimo to widać, że wysoko ustawiona poprzeczka nie przekona niektórych użytkowników. Adopcja Windows 11 na rynku do teraz to okolice 5 procent. Tak "nie za bogato".

Weźmy na tapet to pierwsze: Microsoft zapowiedział, że niewspierane konfiguracje aktualizacji nie dostaną - zarówno tych rozwojowych jak i tych bezpieczeństwa. Może się więc okazać, że Twój system na komputerze jest jakby... bezużyteczny. Bo możesz go używać, ale z zabezpieczeniami jest "tak średnio": nie zaktualizujesz komputera, a to oznacza poważny problem. Czy ktoś z Was odważyłby się korzystać z takiej maszyny wpisując na co dzień w przeglądarce swoje dane osobiste? Ja odpowiem za siebie: nie. Ktoś z Was pewnie powie, że "jeszcze jak", ale od razu uprzedzam: nie róbcie w ten sposób. To głupota.

Sprawdź też: Windows 11 vs. Windows 10

I co się okazuje? Microsoft obiecał, Microsoft z obietnicy zrezygnował. Zrezygnował pewnie z jednego powodu (i to jest dobry powód): skazanie tych "nieprzejednanych" na brak aktualizacji tylko z powodu niewspieranej konfiguracji to proszenie się o takie sytuacje, w których użytkownicy zostają na lodzie (a ich dane uciekają hen, hen!), bo nie otrzymali aktualizacji. PR-owo jest to nie do odrobienia, nawet jeżeli ci użytkownicy podpiszą "lojalkę". Bo w sumie, kto czyta te wszystkie umowy podczas instalacji?

Microsoft po raz kolejny stał się ofiarą swoich własnych decyzji PR-owych.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu