Czy kompletny laik może zainstalować i używać Linuxa na co dzień? Postanowiłem to sprawdzić na własnej skórze. Oto moje doświadczenia z przesiadki na jedną z dystrybucji Linuxa.
Muszę przyznać, że do tego tekstu trochę się zbierałem. Patrząc z boku na to, jak rozwija się środowisko linuksowe i obserwując wielu twórców, którzy na co dzień korzystają z którejś wersji tego systemu, nie mogłem opędzić się od myśli, że współczesny linux nie jest już tym dosyć topornym systemem (systemami?) z którymi miałem styczność gdy zacząłem interesować się technologią. Wtedy Linux mnie odrzucił, wydawał mi się po prostu zbyt skomplikowany i problematyczny i nie czułem żadnej potrzeby przesiadania się na niego z Windowsa. Do tego, co za chwilę opiszę, ostatecznie nakłoniło mnie wideo LTT, na którym Linus i Luke próbują przesiąść się kompletnie na Linuxa na miesiąc. O ile ich celem było jednak dostosować Linuxa pod siebie, ja zacząłem się zastanawiać nad czymś innym.
A mianowicie - czy osoba bez kompletnie żadnych umiejętności technicznych będzie w stanie używać Linuxa na co dzień?
Wiecie - czy jeżeli dałbym komputer z Linuxem moim rodzicom, czy poradziliby oni sobie z jego obsługą i podstawowymi zadaniami, czy też niewprawnemu użytkownikowi cały system po prostu wybuchnie w twarz? Cóż, jako że sam nigdy nie miałem styczności z używaniem Linuxa jako systemu operacyjnego przez dłużej niż 20 minut, nie mówiąc już o samodzielnym operowaniu tym systemem, uznałem, że nie ma lepszego kandydata do tego zadania niż ja.
Zanim jednak zaczniemy - chciałbym zaznaczyć jedną kwestię. Wiem, że środowisko osób związanych z Linuxem potrafi być bardzo... purystyczne, jeżeli chodzi o nomenklaturę i to, w jaki sposób niektóre operacje w systemie są przeprowadzane. Tworząc ten tekst mam więc pełną świadomość, że w wielu miejscach coś powiem źle bądź też - przeprowadzę jakiś proces nie tak, jak powinno się to robić. Mam tego pełną świadomość, ponieważ taka jest właśnie natura uczenia się. Ten wpis w żadnym wypadku nie powinien być traktowany jako poradnik, ponieważ takie mogą tworzyć tylko osoby zaznajomione z tematyką. To, co tutaj znajdziecie to raczej moja podróż i poznawanie tego, jak działa Linux w taki sam sposób, w jaki podszedłby do tego nowy użytkownik nie mający wcześniej styczności z tą rodziną otwartoźródłowych systemów operacyjnych. Dlatego jestem bardzo otwarty na to, by w komentarzach poprawiać ewentualne rażące błędy oraz radzić, w jaki sposób wykonać niektóre czynności lepiej/szybciej. To co, zaczynamy?
AKTUALIZACJA 15.12.2022
Przyznam się szczerze, że nie spodziewałem się, że seria "Jak bardzo idiotoodporny jest Linux?" rozrośnie się i będzie miała tyle części. Pod koniec artykułu znajdziecie moje przemyślenia odnośnie wszystkiego, co napisałem w tym artykule z perspektywy osoby używającej Linuxa już jakiś czas, jednak teraz chciałem tylko pokazać, że zanim wskoczycie na głęboką wodę, jaką dla niektórych może być distro Linuxa, może warto zapoznać się także z innymi częściami serii, które dla wygody zamieszczam poniżej.
- Jak bardzo idiotoodporny jest Linux? Cz. 2: instalacja podstawowych programów
- Jak bardzo idiotoodporny jest Linux? Cz. 3: Linux wydajniejszy niż Windows?
- Jak bardzo idiotoodporny jest Linux? Cz. 4: customizacja systemu
- Jak bardzo idiotoodporny jest Linux? Cz. 5: co w Linuxie nie działa?
- Jak bardzo idiotoodporny jest Linux? Cz.6: (w końcu) zmieniamy dystrybucję
- Jak bardzo idiotoodporny jest Linux? Cz.7: Masz dosyć Windowsa? To musisz wiedzieć, zanim zrezygnujesz
A jak można zacząć inaczej niż po prostu... wybierając pasującą nam dystrybucję
Otwartoźródłowa natura Linuxa sprawia, że początkujący użytkownik nie ma szans na połapanie się w tym, jaka wersja Linuxa co umożliwia i do czego jest dobra, a do czego nie. Z drugiej jednak strony - dzięki właśnie tej otwartoźródłowości Linux jest systemem, który można głęboko zmodyfikować, więc wybór jednej dystrybucji wcale nie zamyka nam drogi do tego, by cieszyć się z wyglądu i funkcji innej. Na razie jednak dyskusję o tym, co potrafią poszczególne dystrybucję odkładam na półkę, bo wybierając spośród poszczególnych dystrybucji odnoszę wrażenie, że użytkownicy nie będą patrzeć na to, jak wygląda ich program do zarządzania pakietami oraz nazwa środowiska graficznego, ale na to, czy sam system wydaje się przyjazny w użytkowaniu "out of the box".
Takie było także moje rozumowanie, dlatego po krótkim namyśle mój wybór padł na Elementary OS. Kiedy wybierałem ten system, nie wiedziałem jeszcze, że jest to jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy wybór dla początkujących użytkowników. Bazuje on na systemie Ubutnu i posiada środowisko graficzne Pantheon bazujące na GNOME. Na obecnym etapie wystarczy wiedza, że dzięki temu możemy postawić na ElementaryOS i nie wkopiemy się na dzień dobry w problemy z brakiem aplikacji czy trudności w modyfikacji systemu. Oprócz tego ElementaryOS jest po prostu ładny, intuicyjny i nieco zrzynający z MacOS, a jeżeli ktoś kompletnie, ale to kompletnie nie chce nawet dotykać terminala, to posiada on wszystkie podstawowe programy (przeglądarka internetowa, klient poczty, odtwarzacz audio) wewnątrz systemu. Co nietypowe dla Linuxa (okej, 200 komentarzy dobitnie uświadomiło mi, że to jednak typowe), ElementaryOS posiada także własne repozytorium z aplikacjami, więc (jeżeli znajdziemy tam coś dla siebie), możemy doinstalować programy w prosty sposób.
Dlatego też uznałem, że ElementaryOS to idealny system na start. Więcej o technicznych aspektach najnowszej wersji Elementary OS (czyli 6) możecie przeczytać we wpisie Grześka. Ja natomiast zabrałem się za instalację.
Jak zainstalować Linuxa? A bardzo prosto, bardzo prosto...
Jako, że jest to moja pierwsza przygoda z Linuxem, nie byłem takim szaleńcem, by instalować system na mojej głównej maszynie do pracy. Patrząc jakie przygody miał u siebie Linus, wolałem nie ryzykować konieczności rozwiązywania problemów z niekompatybilnym sterownikiem grafiki i audio w pierwszych 5 minutach przygody. Zamiast tego jako obiektu testowego użyłem mojego laptopa HP Elitebook Folio 1020, na którym wszystko powinno pójść dużo prościej. Poza tym - Microsoft i tak wypiął się na procesory z linii Core M i na Windowsa 11 nie mam co liczyć, więc nic mi nie szkodziło. Dlatego też nie zdecydowałem się na instalację Linuxa "obok" Windowsa, tylko na dobre zastąpiłem nim produkt MS. Ale chyba trochę uprzedzam fakty.
Żeby zainstalować Elementary OS wcale nie trzeba dużo. System jest możliwy do pobrania za darmo ze strony internetowej twórców (aczkolwiek, jeżeli chcecie, możecie wesprzeć ich darowizną, do czego zachęcam). Stamtąd pobieramy plik ISO, z którego pomocą tworzymy bootowalny pendrive. To trwa dosłownie kilka chwil, osobiście użyłem do tego narzędzia Rufus (tutaj macie tutorial jak to zrobić). Dalej jest jeszcze prościej, ponieważ kiedy już odpalimy instalator, Elementary OS prowadzi nas jak po sznurku. Przyzwyczajony ile trwa instalacja Windowsa poszedłem zrobić sobie herbatę, a ElementaryOS zainstalował się zanim zdążyła nawet zagotować się woda. Do procesu instalacji nie była potrzebna żadna, nawet szczątkowa wiedza techniczna. Po prostu robimy to, co każe nam w danym momencie instalator.
I bum. Mamy zainstalowanego Linuxa
Oczywiście, na tym etapie każdy może mieć swoje problemy, np. z kompatybilnością, ale w moim przypadku system poprawnie wykrył wszystkie aspekty komputera, w tym głośniki i touchpad. Co więcej, to właśnie Linux przywrócił możliwość zmiany poziomu głośności skrótem klawiaturowym (Windows 10 nie był w stanie się dogadać z oprogramowaniem HP w tej kwestii, Linux ogarnął to natywnie!). Nie było żadnego problemu z połączeniem się do internetu przez Wi-Fi, zarządzaniem baterią czy z mikrofonem. Co więcej, pomimo, że wizualnie jednak system różni się od Windowsa, to połapanie się, co gdzie jest zajęło jakieś 12 sekund. W kwestii idiotoodporności mogę więc póki co wystawić tej konkretnej dystrybucji systemu 10/10 - każdy może zainstalować i używać ElementaryOS, ponieważ dzięki wbudowanym aplikacjom na początku nie będziemy potrzebowali niczego więcej, szczególnie, jeżeli maszyna jest naszym drugim komputerem.
Sam system ma wiele ustawień. Mamy tu wybór pomiędzy trybem jasnym i ciemnym, możemy zmieniać wielkość ikon, wybierać aplikacje domyślne, zarządzać planami zasilania, czy dostosowywać sposób, w jaki konkretne aplikacje powiadamiają nas o swoich akcjach. Dodatkowo wszystko działa bardzo płynnie z ładnymi animacjami (które oczywiście możemy wyłączyć jeżeli chcemy. Jako użytkownik Windowsa od razu poczułem się tu jak w domu. Ba, w niektórych miejscach jest nawet lepiej. Eksplorator plików posiada chociażby system kart - coś czego Windows nigdy się nie dorobił.
Oczywiście, instalacja systemu to dopiero początek - juz 5 minut później zabrałem się za próbę zepsucia wszystkiego instalując aplikacje w sposób, w który zdecydowanie nie powinienem tego robić. Jeżeli jesteście ciekawi, jak to wypadło, bądź też, jeżeli macie jakieś pytania dotyczące działania Elementary OS - dajcie znać w komentarzach. Myślę, że może wyjść z tego całkiem ciekawy cykl felietonów :)
AKTUALIZACJA 15.12.2022
I faktycznie - wyszedł. Kilka osób pytało mnie, jak z perspektywy czasu oceniam swoją decyzję odnośnie wyboru ElementaryOS jako swojego pierwszego systemu i muszę powiedzieć, że... bardzo dobrze. Tak, świat Linuxa okazał się bardzo różnorodny i gdybym dziś miał komuś obcemu polecić system, zapewne poszedłbym w Ubuntu, ze względu na to, że jest on jeszcze bardziej dopracowany i kompletny. Jednak nawet najlepsza dystrybucja nie uchroni nas przed tym, co nieuniknione w przypadku Linuxa - koniecznością nauczenia się, jak ten system działa i popełnianiu błędów podczas, gdy będziemy się go uczyć. Tak jak napisałem w części 7 cyklu - nauka Linuxa to proces, w którym nie można się bać robić nowych rzeczy, bo tylko tak nauczymy się, w jaki sposób poruszać się po systemie i jak rozwiązywać problemy. I absolutnie nie wolno przejmować się tym, że coś po drodze się zepsuje.
Jeżeli więc stoicie przed wyborem systemu, na tym etapie mogę tylko powiedzieć, że (z mojej perspektywy) wszystkie systemy z których korzystałem - ElementaryOS, ZorinOS, Ubuntu - nadają się jako "pierwsze" systemy i choć różnią się tym, jakie doświadczenie oferują, nawet niewprawny użytkownik będzie w stanie używać ich bardzo łatwo.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu