Felietony

Jak bardzo idiotoodporny jest Linux? Cz. 7: Masz dosyć Windowsa? To musisz wiedzieć, zanim zrezygnujesz

Krzysztof Rojek
Jak bardzo idiotoodporny jest Linux? Cz. 7: Masz dosyć Windowsa? To musisz wiedzieć, zanim zrezygnujesz
8

Bez względu na to, co ktoś powie - Linux nie będzie nigdy identycznym zamiennikiem Windowsa. Nawet dla przeciętnego użytkownika wiele rzeczy będzie zwyczajnie inne. Oto co trzeba wiedzieć, żeby nie zrazić się od razu do Linuxa.

Kiedy przesiadałem się na Linuxa, nie do końca wiedziałem, co mnie czeka. Oczywiście - wiedziałem jak wygląda interfejs kilku systemów i że różne elementy, które dziś bierzemy za pewnik w innych systemach mogą działać tu inaczej, jednak oprócz tego moje doświadczenie z tą rodziną systemów nie istniało. To oznaczało też, że mogłem patrzeć na to z perspektywy zupełnie nowego użytkownika. Co to daje? Chociażby to, że mogłem na żywo skonfrontować zapewnienia związane z używaniem Linuxa. W sieci bowiem nietrudno trafić na stwierdzenia, że dziś Linux to perfekcyjny zamiennik Windowsa do tego stopnia, że nawet casualowy użytkownik będzie mógł zamienić te systemy i nie odczuje różnicy.

Long story short - tak nie jest.

Pomimo tego, że dziś systemy Linuxowe faktycznie są intuicyjne, łatwe w obsłudze i nawigacji oraz nie wymagają doktoryzowania się żeby wybrać jeden, który będzie nam pasował, wciąż istnieje szereg różnic, które sprawiają, że dla mniej wprawnych użytkowników używanie tychże będzie wymagało przyzwyczajenia. Ba, jestem zdania, że skoro wciąż duża część ludzi ma problem nawet z bardziej zaawansowanymi funkcjami w Windowsie, niektóre rzeczy w Linuxie mogą wciąż być odpychające. O czym mowa?

Jeżeli jesteście ciekawi, jak wygląda moja dotychczasowa przygoda z Linuxem, zachęcam do sprawdzenia pozostałych tekstów:

Po pierwsze: warto się przygotować na to, że krytyczne błędy mogą się pojawić

Kiedy po raz pierwszy zainstalowałem system, moje nastawienie było bardzo proste: nic o nim nie wiem, więc dla bezpieczeństwa będę korzystał z tutoriali do najprostszych rzeczy (jak np. instalacja programów) by czegoś przypadkiem nie zepsuć. Ciągle uważam, że jest to dobre podejście, ale nie ma co się łudzić, że jest to zabezpieczenie, które pozwoli uchronić nas przed zrobieniem czegoś nie tak. Wcześniej czy później napotkamy na sytuację, w której program, który będziemy chcieli zainstalować, będzie potrzebował jakichś dodatkowych bibliotek, bądź też będziemy chcieli mieć program, co do którego nie znajdziemy łatwej metody jego zainstalowania.

W takim wypadku trzeba po prostu przygotować się na to, że trzeba będzie po prostu próbować nowych rzeczy i nie bać się, że popsuje się sobie system. Take rzeczy jak Dependency Hell mogą się zdarzać i po prostu... nie trzeba się nimi przejmować. Jeżeli jest to nasze pierwsze doświadczenie z Linuxem dobrze jest postawić sobie system na dodatkowym komputerze bądź maszynie wirtualnej i nie bać się zrobić "czegoś nie tak". Jeżeli coś się zepsuje, nie jest to katastrofa, a ważna lekcja, dzięki której w przyszłości będziemy umieli trochę lepiej poruszać się w tym, co można, a czego nie można zrobić na Linuxie.

A właśnie - nie wszystko można zrobić na Linuxie

To chyba najważniejsza rzecz, którą użytkownicy Windowsa powinni wiedzieć przechodząc na Linuxa. Tak - sam system, nawet dla przeciętnego użytkownika, oznacza mniej ograniczeń w pewnych kwestiach. Pisałem już o tym wcześniej, opisując tak błahą sprawę jak customizacja każdego elementu interfejsu. Jednocześnie jednak, jak bardzo niektórzy nie chcieliby się zarzekać, nie da się zrobić tak, by przejść na Linuxa i używać to 1:1 jak systemu Windows. Myślę wręcz, że mówienie w taki sposób szkodzi Linuxowi, ponieważ sprawia, że ludzie, którzy faktycznie będą chcieli się na niego przesiąść, będą mieli fałszywą wizję tego, jak taka przesiadka będzie wyglądała i przez to - mogą się rozczarować.

Przesiadając się na Linuxa będzie trzeba zmienić swoje przyzwyczajenia i co najmniej kilku kwestiach. Najbardziej popularnym argumentem jest tu oczywiście brak niektórych programów. I tak - brak. Oczywiście, można ich używać w trybie emulacji, można korzystać z zamienników etc., można mówić, że się ich nie potrzebuje, ale faktem jest, że niektórych aplikacji na Linuxie po prostu nie uświadczymy i koniec. Dla niektórych jest to już wystarczający argument, by z Linuxa zrezygnować i trzeba to uszanować. Poza tym, Linux potrafi czasami nie działać z dużą częścią hardware'u (więc przygotujcie się, że nie wszystkie sprzęty, szczególnie wymagające dedykowanych programów do obsługi, będą działały poprawnie).

Trzeba jednak pamiętać tu jedną rzecz - to, że Linux w ogóle działa bezproblemowo na dużej części maszyn jest efektem tego, że jego społeczność sama dokonała inżynierii wstecznej pisząc sterowniki dla urządzeń, których producenci sami nie chcieli się tego zająć. Przesiadając się na Linuxa trzeba więc mieć świadomość, że trzeba będzie zmienić część swoich przyzwyczajeń, a być może - zacząć używać innych niż do tej pory programów.

Co jeszcze - ano Linux nie za dobrze współpracuje z ekosystemami

Jeżeli korzystamy sporo z komputera, najprawdopodobniej korzystamy też z kilku usług, jak pakiet biurowy, miejsce w chmurze, streaming muzyki, poczta, kalendarz etc. Bardzo często używamy to tego celu aplikacji i usług jednego producenta, aby wszystko synchronizowało się ze sobą i ułatwiało nam pracę bądź rozrywkę. I niestety, ale w przypadku Linuxa często współpraca z takimi usługami, których kod jest zamknięty, jest bardzo utrudniona. Dla przykładu - import kalendarza Outlook do natywnego kalendarza Linuxa to droga przez mękę. Domyślam się, że jeżeli ktoś przesiada się chociażby z perfekcyjnie działającego ekosystemu Apple, może się całkiem pokaźnie zaskoczyć.

Nie warto oczekiwać od Linuxa, że będzie Windowsem. I nie ma sensu próbować go w niego zmienić

Myślę, że podchodzenie do Linuxa, jako do zamiennika Windowsa jest nieco krzywdzące. Jeżeli zainstalujemy ten system i będziemy chcieli by działał on dokładnie jak Windows, napotkamy szereg problemów i prawdopodobnie się zniechęcimy. Zmiana Windowsa na Linuxa będzie wymagała od "casualowego" użytkownika zmiany części przyzwyczajeń, zespołu używanych aplikacji czy nawet usług. Jednak warto patrzeć na to nie jako na smutną konieczność, ale jako na szansę na odkrycie tego, co świat open source ma do zaoferowania. Nie raz, nie dwa można się zaskoczyć, jak wiele potrafi Linux, kiedy wyposaży się go w oprogramowanie pisane pod niego. Jak już nie raz pisałem - otwartoźródłowość oznacza, że każdy może korzystać i poprawiać to, co stworzył ktoś inny, dzięki czemu to środowisko to często dużo więcej możliwości, jeżeli tylko poświęci się chwilę na próbę zrozumienia, jak niektóre rzeczy działają i w jaki sposób korzystać z danych nam możliwości.

A jakie jest wasze podejście do Linuxa? Patrząc wstecz: co chcielibyście wiedzieć zanim pierwszy raz skorzystaliście z tego systemu?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu