Felietony

Dostawcy internetu powinni pomyśleć nad specjalną ofertą dla home office

Krzysztof Rojek
Dostawcy internetu powinni pomyśleć nad specjalną ofertą dla home office
38

Internet stał się podstawowym dobrem jeżeli chodzi o jakąkolwiek pracę zdalną. Dlatego dziwi mnie, że operatorzy nie wystosowali specjalnej oferty dla osób pracujących z domu.

Wiele osób poznało ten scenariusz aż za dobrze. W marcu zeszłego roku duża część z nas musiała porzucić "tradycyjny" styl pracy na rzecz home office. Dla niektórych nie było to nic niezwykłego, ale niektórzy po raz pierwszy w życiu pracowali z domu. Globalne przeniesienie pracy do domu skutkowało powstaniem kilku fenomenów. Wśród nich zdecydowanie trzeba wymienić wzrost znaczenia narzędzi do wideokonferencji, powstanie niezliczonych akcesoriów do home office i jeszcze większej liczby PR'owych informacji prasowych na temat tego, jak pracować z domu. Przez pandemię odżył też rynek PC, pokazując, jakie urządzenie jest dziś narzędziem do pracy, a jakie - do rozrywki. Jedno jednak przez ostatnie miesiące nie uległo zmianie i z tego powodu jestem nawet nieco zdziwiony.

Dostawcy internetu nie odpowiedzieli na potrzeby home office

Zanim zostanę zabity w komentarzach, pozwólcie mi na słowo wyjaśnienia. Oczywiście - pod względem dostępu do globalnej sieci w Polsce rok 2020 był bardzo ważny. Została uruchomiona pierwsza komercyjna sieć 5G, a na rynku pojawiło się mnóstwo urządzeń potrafiących obsłużyć ten standard. Rok 2020 był rokiem 5G i takim zostanie zapamiętany. Jednak o ile 5G naprawdę potrafi ułatwić życie, nie da się nie zauważyć, że większość osób, przynajmniej w miastach, w domu korzysta z internetu stacjonarnego. Dziś transfery rzędu 300 Mb/s nie są w przypadku łącza domowego niczym niezwykłym. Ba, dochodzimy już do takich prędkości, że ich podnoszenie jest często niezauważalne. Problem leży zupełnie gdzie indziej.

Otóż przez ostatnie miesiące nic nie poprawiło się w jednej kwestii - niezawodności sieci. Informacje o awariach jak spływały, tak spływają i nie ma tygodnia, żeby któryś z ogólnopolskich dostawców internetu nie zaliczył spektakularnej, często ogólnopolskiej wpadki. I o ile nikt nie twierdzi, że takie rzeczy nie mogą się zdarzać - w końcu nie ma dostawcy usług, który nie miałby takich sytuacji - o tyle jestem zdania, że w momencie w którym pół narodu jest wysyłane by pracować z domu, rola dostawcy internetu zwiększa się niebywale. Jeżeli bowiem internet zostanie odcięty, to nie jest to już sytuacja w której nie obejrzymy śmiesznego filmiku z kotkami czy też nie dokończymy rundy w LoLu. W momencie braku internetu możemy zostać wyrzuceni z ważnej wideokonferencji bądź też nie będziemy mogli przesłać (bądź stworzyć) istotnego pliku. Generalnie - konsekwencje mogą być dużo mniej przyjemne. Kluczowym problemem jest tu nie to, że internetu jako takiego nie ma - problemem jest to, że zazwyczaj nie wiemy, jak długo trwa awaria.

Jeżeli bowiem usterka zostanie naprawiona w 20 minut, można uznać, że problemu nie było. Często jednak czas oczekiwania na przywrócenie połączenia liczy się w godzinach, a firma zapewniająca połączenie zazwyczaj nie precyzuje, ile czasu zajmie naprawa. I oczywiście, można powiedzieć, że problem nie istnieje, bo na czas awarii można ustawić router z telefonu. Jednak jak wynika z ankiety połowa z użytkowników Antywebu ma pakiet do 10 GB na transfer mobilnych danych miesięcznie, a podejrzewam, że gdyby taką ankietę przeprowadzić ogólnopolsko, to wynik ten byłby jeszcze niższy. Tymczasem stacjonarnie jesteśmy w stanie zużywać nawet terabajty danych miesięcznie. Wideokonferencje, pobieranie dużych plików, materiały wideo -  to wszystko wymaga przecież transferu. Nie trudno więc o sytuację, w której po awarii internetu stacjonarnego internet mobilny albo nie będzie miał wystarczającego transferu, albo też - nie będzie w stanie zapewnić wystarczającej prędkości ze względu na miejsce zamieszkania.

Ktoś może pokusi się o internet stacjonarny z SLA?

SLA, czyli Service Level Agreement to umowa używana praktycznie wyłącznie w przypadku sprzedaży usług B2B. W dużym uproszczeniu jest to dokument, który określa wszystkie zmienne związane ze świadczeniem danej usługi. Jeżeli np. firma X odpowiada za usługę zarządzania sferą druku dla firmy Y, to SLA w tym przypadku będzie obejmowało nie tylko liczbę wynajętych urządzeń i ich klasę, ale też wszystkie zmienne - to ile firma X będzie dostarczała materiałów eksploatacyjnych, jak często będzie przeprowadzana konserwacja i ile czasu od zgłoszenia awarii usterka zostanie naprawiona. W przypadku drukarek jest to o tyle proste, że wystarczy podmienić uszkodzony egzemplarz na inny na czas naprawy, więc SLA ten czas może być bardzo krótki. W przypadku usług informatycznych jest to o wiele bardziej skomplikowane, ale jestem zdania, że nie niemożliwe.

Już teraz firmy takie jak UPC, które świadczą usługi dostarczania internetu dla firm zapewniają w SLA czas na usunięcie usterki na poziomie 6 bądź 12 godzin od momentu zgłoszenia. Po przekroczeniu tego terminu wypłacana jest rekompensata uzależniona od wysokości miesięcznej opłaty. Nie jest chyba aż tak dużym puszczeniem wodzy wyobraźni oferta internetu stacjonarnego dla osób pracujących z domu, w którym operator zapewniałby usunięcie usterki w określonym czasie właśnie w oparciu o takie SLA. Uważam, że na taki abonament mogłoby zdecydować się całkiem sporo osób, szczególnie z mniejszych miejscowości, w których dostęp do szybkiego internetu mobilnego jest ograniczony. Być może także duże zapotrzebowanie na taki abonament mogłoby ograniczyć ogólną długość trwania awarii, ponieważ firmy zaczęłyby się ścigać na to, która zaoferuje krótszy czas naprawy usterki.

Kupilibyście taki pakiet internetu "home office" gdyby był dostępny?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu