Nauka

Energia znowu może być tania. Wystarczy postawić na właściwego konia

Patryk Łobaza
Energia znowu może być tania. Wystarczy postawić na właściwego konia
Reklama

Świat stoi dziś przed energetycznym zakrętem, gdzie każda decyzja ma znaczenie. Ceny energii rosną, więc konieczne są inwestycje w poprawę sytuacji. Nowe źródła energii wciąż balansują między laboratorium a codziennością, ale już teraz widać, że to one zadecydują o przyszłości cywilizacji.

Nie ma chyba osoby, która w ostatnich latach nie odczułaby po kieszeni wzrostu cen energii elektrycznej. Jest to zauważalne szczególnie w Polsce, gdzie nagle ze względu na wojnę za wschodnią granicą zrezygnowaliśmy z tanich rosyjskich źródeł. Dlatego też ważny jest stały rozwój w tym segmencie, by doprowadzić nie tylko do sytuacji, w której kolejnych podwyżek nie będzie, ale też będziemy mogli jako państwo na tym zarabiać np. poprzez sprzedaż nadprodukcji do innych krajów.

Reklama

Jeszcze wczoraj zachwycaliśmy się farmami wiatrowymi i panelami fotowoltaicznymi, dziś zaś coraz częściej padają hasła takie jak: energia z fal oceanicznych, ogniwa wodorowe nowej generacji czy baterie kwantowe. I choć część z tych rozwiązań nadal brzmi jak materiał na opowieść Stanisława Lema, to realne badania prowadzone w laboratoriach wskazują, że jesteśmy bliżej tego przełomu, niż się wydaje.

Ocean – gigantyczna elektrownia pod stopami

Zacznijmy od fal. Wyobraźmy sobie, że ogromny, nieustanny ruch oceanów da się przekuć w energię elektryczną. Nie chodzi o wiatraki stojące w morzu, ale o urządzenia, które poruszając się w rytm fal, generują prąd. Brzmi banalnie, a jednak inżynierowie od dekad próbują znaleźć rozwiązanie, które wytrzyma zmienne warunki morskie i nie rozpadnie się po pierwszym sztormie. W Portugalii, Szkocji czy Australii powstały pierwsze prototypy falowych „elektrowni”. Dają nadzieję, że kiedyś linie energetyczne będą poprowadzone wprost z oceanu na ląd.

Jednak, jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Koszty budowy są gigantyczne, a sama infrastruktura wymaga odporności na sól, korozję i bezlitosne uderzenia fal. Mimo to wizja oceanu jako niewyczerpanego źródła energii działa na wyobraźnię polityków i naukowców.

Drugim obiecującym kierunkiem jest wodór. Nie jest to temat nowy, przecież rakiety od dekad napędzane są paliwem wodorowym. Nowością jest próba wykorzystania wodoru w transporcie, ogrzewaniu i magazynowaniu energii. Wizja jest piękna: spalamy wodór, a w efekcie otrzymujemy czystą wodę. Problem w tym, że większość dzisiejszego wodoru powstaje z gazu ziemnego, co nijak nie wpisuje się w ekologiczną rewolucję.

Dlatego właśnie powstało pojęcie „zielonego wodoru” – produkowanego przy użyciu energii odnawialnej, np. z paneli słonecznych. Kraje takie jak Niemcy czy Japonia inwestują miliardy w technologie elektrolizy wody. W teorii oznacza to, że samochód napędzany wodorem byłby tak „czysty”, jak energia, która zasiliła jego produkcję.

Baterie kwantowe. Realny pomysł, czy wymysł laboratoriów?

I wreszcie crème de la crème futurystycznych wizji, czyli baterie kwantowe. To rozwiązanie, które z jednej strony brzmi jak magiczna różdżka, a z drugiej – może całkowicie zmienić nasze życie. Zasada opiera się na wykorzystaniu zjawisk kwantowych do przechowywania i przesyłania energii. W praktyce miałoby to oznaczać baterie, które ładują się błyskawicznie i nie tracą pojemności w czasie. Brzmi jak sen każdego właściciela smartfona, który nie pamięta już, kiedy ostatnio ładował telefon raz na tydzień.

Reklama

Oczywiście, obecnie mówimy bardziej o eksperymentach w laboratoriach niż o masowej produkcji. Pierwsze publikacje naukowe wskazują, że teoretycznie możliwe jest stworzenie systemu, w którym energia ładuje się nie w ciągu godzin, lecz sekund. Ale droga od teorii do praktyki w naukach ścisłych bywa długa i wyboista. Czy baterie kwantowe trafią pod nasze dachy w ciągu dekady? Trudno powiedzieć. Pewne jest jednak, że sama koncepcja otwiera drzwi do zupełnie nowego myślenia o energetyce.

Grafika: Tomasz Szwast / Antyweb

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama