Mobile

Dzięki koronawirusowi zacząłem jeszcze bardziej doceniać fitness gadżety

Dawid Pacholczyk
Dzięki koronawirusowi zacząłem jeszcze bardziej doceniać fitness gadżety

Czy zastanawiałeś się kiedyś po co nam smartwatche i smartbandy? Osobiście zawsze wierzyłem w ten segment urządzeń i widziałem w nich wsparcie dla naszego zdrowie, jednak dopiero pandemia koronawirusa odkryła ich ukryte i prawdziwe oblicze.

To już drugi miesiąc siedzenia w domu. Ponad 60 dni nie odwiedzałem biura w którym tak często do tej pory bywałem. Przez ten czas nie miałem też okazji widywać się na żywo z ludźmi z którymi na co dzień współpracuję. Wszystkie spotkania rozpoczynam od uruchomienia przeglądarki i wdzwonienia się zamiast przejścia się do odpowiedniej sali czy pokoju. Dodatkowo załatwienie jakiejkolwiek sprawy nie wymaga ode mnie wstania od biurka, a jedynie napisania na slacku czy innym komunikatorze. Wszystko na wyciągnięcie ręki bez potrzeby podnoszenia swoich czterech liter. To zaczyna być poważnym problemem. Fitness gadżety mogą być rozwiązaniem tej bolączki.

Ciągle mówimy o tym, że prowadzimy siedzący tryb życia, że cały dzień siedzimy przy biurku i niemal się nie ruszamy. Jednak ma się to nijak do tego co się dzieje teraz. Właśnie w trakcie pandemii koronawirusa i społecznej izolacji dostrzegam i rozumiem prawdziwą siłę jaką mają fitness gadżety. Mój zegarek S3 Frontier naprawdę robi różnicę i teraz pokazuje swój ukryty potencjał.

W czym problem?

Ruszamy się zdecydowanie mniej. Nie chodzi nawet oto, że nam się nie chce, po prostu jest dużo mniej okazji. Nie trzeba iść na autobus, czy nawet do auta. Nie musimy przemieszczać się po biurze, zakupy ograniczamy do minimum, siłownie i kluby fitness puste. Forma idzie w dół (choć podobno żeby stracić formę trzeba ją pierw mieć). Nawet jeśli utrzymamy aktywność biegową to ograniczenia jakich jesteśmy świadkami sprawiają, że sumarycznie po prostu siedzimy/leżymy więcej.

Zdjęcie: Tyler Hendy

Na szczęście da się trenować w domu, po prostu potrzebna jest odrobina samozaparcia. Moim zdaniem to teraz wręcz niezbędny element i wiele osób bierze sobie to głęboko do serca. Niestety dla wielu (w tym mnie) domowe treningi nie są ulubioną formą aktywności fizycznej i mają poważny problem żeby się za to zabrać. Właśnie w takim okresie nasze fitnessowe gadżety zastępują nam prywatnych trenerów, strażników naszej formy i zdrowia. A konkretnie one i ich namolne przypomnienia.

Mój smartwatch pilnuje mnie abym, choćby w sztuczny i wymuszony sposób, znalazł okazję do nawet krótkiego "spaceru" po domu. Kluczowa stają się przypomnienie o braku aktywności, które w normalnych warunkach prawie nigdy się nie odzywały. A teraz? W sumie to regularnie co 45 minut mój zegarek delikatnie acz dobitnie, daje mi do zrozumienia, że czas się podnieść i poruszać.

Tak, da się bez tego

Oczywiste jest, że fitness gadżety nas nie ratują. Wiadomo, że nie trzeba mieć smartwatcha żeby nie przytyć 10kg. Wiem, że ktoś skrytykuje mnie za to hipstersko-gadżeciarskie gadanie i ma do tego prawo. Nie zmienia to faktu, że właśnie w okresie panującej pandemii koronawirusa fitness gadżety pokazują swoją siłę i znaczenia. Ten kawałek technologii, który dla wielu może być jedynie symbolem próżności i zbędnego przepychu teraz potrafi realnie pomóc.

Przypomnienia o potrzebie ruchu nie są tak absurdalne jak się wydaje. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy zanurzył się w pracy tak głęboko, że zapomniał o otaczającym go świecie, który nie zapomniał o posiłku czy nawet szklance wody z powodu natłoku spraw. Warunki biurowe, albo ogólnie służbowe, sprzyjają temu żeby mimowolnie wstać i z kimś porozmawiać, żeby pójść na kawę czy herbatę albo lunch. Brak otaczających nas ludzi sprzyja izolacji i zatraceniu się całkowicie w pracy co ma negatywny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie.

Zawsze byłem fanem różnej maści smart bandów i smartwatchy. Uważam je za krok w dobrym kierunku i faktyczną pomoc w walce o lepsze zdrowie i kondycję. W dobie kryzysu ukazały one swoje drugie oblicze, które przekonuje mnie do nich jeszcze bardziej i wiem, że nie jest to tylko moje zdanie. Warto rzucić okiem nawet na zwykły licznik kroków i zadbać oto, aby jego liczba była 5-cyfrowa mimo trwających ograniczeń. Da się to załatwić nawet w domowych warunkach. Wyjdzie to wszystkim zdecydowanie na zdrowie.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu