Wszyscy chomikują nasze dane, ale niektóre platformy społecznościowe posuwają się za daleko. Jak pod tym względem prezentują się Facebook i TikTok?
Facebook kontra TikTok to jak starcie gigantów starego i nowego formatu mediów społecznościowych. Platformy te diametralnie się od siebie różnią pod względem pomysłu na prezentowanie contentu, ale łączy je wspólny mianownik – obie zarabiają na danych użytkowników. Mark Zuckereberg musiał już tłumaczyć się z tego procederu przed Kongresem USA, a TikTok stale znajduje się pod ostrzałem krytyków i już niebawem może wylecieć z amerykańskiego rynku przez podejrzenia o szpiegowanie dla chińskiego rządu. Czy możemy więc rozpatrywać którąś z opcji jako ewidentnie gorszą z punktu widzenia prywatności? Owszem, bo badania pokazują, że jeden z serwisów wyraźnie pozwala sobie na więcej.
Polecamy na Geekweek: Myślisz że twój "Mak" jest bezpieczny? Nic bardziej mylnego
Co wie o Tobie Facebook?
Niegdyś mówiło się, że jeśli nie ma Cię na Facebooku, to nie istniejesz w sieci – dziś to stwierdzenie straciło na aktualności, ale najpopularniejszy portal społecznościowy wciąż może pochwalić się prawie 3 miliardami aktywnych użytkowników. Ci zaś muszą godzić się – często nieświadomie – na udostępnianie firmie wielu szczegółowych informacji na temat aktywności w sieci, lokalizacji czy nawet poziomu baterii używanego urządzenia. Spójrzmy najpierw, co w tej kwestii do powiedzenia ma sam Facebook:
- Facebook przetwarza dane w imieniu reklamodawcy w celu dokonania pomiaru skuteczności i zasięgu kampanii reklamowych i zwrotnego przesyłania statystyk dotyczących osób, które wyświetliły reklamy i podjęły wobec nich działania.
- Facebook wykorzystuje dane CRM firmy do tego, by dopasować ją do użytkowników w swojej bazie danych w celu stworzenia grupy niestandardowych odbiorców kampanii reklamowych.
- Operacje przesyłania danych, w przypadku których jesteśmy podmiotem przetwarzającym, są realizowane z wykorzystaniem standardowych klauzul umownych wdrożonych na mocy załącznika dotyczącego transferu danych w UE wymienionego w regulaminie przetwarzania danych lub załączniku dotyczącym danego produktu.
No dobra, a co to oznacza dla użytkownika? Już wyjaśniam, bo ten PR-owy bełkot trzeba przetłumaczyć „na nasze” i tu również posłużę się informacjami z regulaminu prywatności Facebooka. Oto dane, które zbiera Zuckerberg i spółka:
- Aktywność i przekazywane informacje
- Tworzone treści, posty, komentarze, materiały audio
- Zdjęcia
- Wiadomości, które wysyłasz i odbierasz
- Aplikacje i funkcje, z których korzystasz
- Szczegóły dotyczące zakupów (w tym dane kart płatniczych)
- Czas spędzany w aplikacji i częstotliwość podejmowania konkretnych aktywności
2. Znajomi i kontakty
- Dane osobowe znajomych
- Adresy mailowe i numery telefonów osób z listy kontaktów
- Kontakty zapisane na urządzeniu (po zsynchronizowaniu książki adresowej)
3. Informacje o urządzeniu
- Szczegóły używanego sprzętu i wersji oprogramowania
- Czynności wykonywane na urządzeniu
- Ruchy myszką
- Sygnały z urządzenia
- Lokalizacja
- Informacje o sieci
- Dane z plików cookie
Mówiąc krótko – Facebook wie o Tobie znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać, jednak istotne z punktu widzenia użytkownika jest to, gdzie te dane później trafiają. Na to nieco światła rzuca badanie przeprowadzone przez serwis URL Genius, z którego wynika, że owszem Facebook nie patyczkuje się z ilością zbieranych danych, ale przynajmniej w kwestii udostępniania ich firmom trzecim prezentuje się lepiej niż konkurencja.
Dlaczego? Bo analitycy wykryli zauważalnie mniejszą ilość trackerów podmiotów trzecich, czyli takich, których użytkownik nie jest w stanie zweryfikować. Tymczasem sprawa TikToka prezentuje się zupełnie inaczej – chińska firma pod tym względem wypadła najgorzej w całym zestawieniu.
Co wie o Tobie TikTok?
Gdybym miał subiektywnie wskazać większe zło w starciu Facebook kontra TikTok, to nawet przez chwilę bym się nie zastanawiał – wszakże to w odniesieniu do platformy od ByteDance pisaliśmy wielokrotnie o dziurawej moderacji, uzależniających algorytmach czy szpiegowaniu dla chińskiego rządu, które w ostatnim czasie stało się głównym argumentem amerykańskich polityków w batalii o wyrzucenie aplikacji z krajowego rynku.
TikTok gromadzi informacje w celu zapewnienia naszej społeczności takiego korzystania z aplikacji, które będzie i użyteczne, i spersonalizowane. Niektóre z naszych funkcji mogą być dostępne tylko na określonych rynkach, ponieważ tworzymy produkty odpowiadające na potrzeby różnych społeczności. W rezultacie możemy gromadzić więcej lub mniej informacji na danym rynku, w zależności od dostępnych tam funkcji.
Co o zbieraniu danych mówi sam TikTok? Oto informacje z oficjalnej strony:
- Numer telefonu lub adres e-mail
- Dane osobowe
- Dane płatności
- Historia polubień, udostępnień i wyszukiwania w aplikacji
- Historia przeglądania w przeglądarce wewnątrz aplikacji
- Charakterystyka identyfikatora urządzenia (rodzaj sprzętu + oprogramowanie)
- Lokalizacja
Dodatkowo możemy dołożyć do tego potwierdzone zbieranie danych z mediów społecznościowych połączonych z kontem TikTok, dane ze schowka, prywatne wiadomości w obrębie aplikacji i szeroko pojętą aktywność – od komentowania, po zapisane i udostępnione filmy.
Wciąż brzmi to jednak „akceptowalnie”, dlatego posłużę się raportem specjalistów od cyberbezpieczeństwa z serwisu Internet 2.0.
W obszernym opracowaniu przeczytać możemy, że TikTok śledzi też inne aplikacje z urządzenia użytkownika, w tym tak absurdalne, jak kalendarz. Dodatkowo sprawdza lokalizację co godzinę i uporczywie wysyła prośby o udostępnienie kontaktów, nawet jeśli użytkownik nie wyraził na to zgody.
Część próśb badacze uznali za skrajnie niebezpieczne (zwłaszcza w przypadku posiadaczy urządzeń z Androidem). Pośród nich znalazły się prośby o dostęp do możliwości modyfikacji kalendarza, dostęp do modyfikowania biblioteki muzycznej czy dostęp do mikrofonu działającego w tle. TikTok chce wiedzieć o Twoim smartfonie wszystko – od numerów seryjnych, przez dane karty SIM aż po dane aktywowanych na nim subskrypcje. Warto zaznaczyć, że u Apple tez nie jest kolorowo.
A co dzieje się z tymi informacjami? Cóż, wędrują do zewnętrznych kontrahentów. URL Genius przeprowadził test z wykorzystaniem RecordAppActivity, czyli narzędzia wprowadzonego wraz z systemem iOS 15.2. Podczas próby TikTok wykazał najwięcej kontaktów z sieciami zewnętrznymi (bo aż 14) i najwięcej kontaktów podmiotami „trzeciej strony”, co stawia go w najgorszym świetle w porównaniu z konkurencją taką jak Snapchat, WhatsApp czy Instagram – tu należy wspomnieć, że YouTube także ma wiele za uszami.
Dodajmy do tego fakt wędrowania danych użytkowników po całym świecie. Teoretycznie dane Europejczyków są przetrzymywane na serwerach w USA i Singapurze, ale pracownicy TikToka z Brazylii, Izraela, Japonii, Malezji, Kanady, Filipin i Korei Południowej mogą swobodnie wymieniać się wrażliwymi informacjami.
Od czerwca ubiegłego roku trwa także kampania zapoczątkowana przez przewodniczącego Federalnej Komisji Łączności Stanów Zjednoczonych, która dziś przybiera formę gwałtownie przyspieszającej lawiny – coraz więcej organizacji państwowych zakazuje TikToka na służbowych urządzeniach w obawie o kradzież poufnych danych.
Oczywiście można tu domniemywać, że Amerykanie chcą pozbyć się konkurencji, ale wyniki badań zdają się stawiać sprawę jasno – TikTok zbiera więcej wrażliwych danych w dużo bardziej inwazyjny sposób, niejednokrotnie bez wiedzy użytkownika. Facebook to maszynka do zarabiania pieniędzy – wasze dane powędrują do tego, kto zapłaci więcej. A TikTok? Biorąc pod uwagę ogół kontrowersji, trudno przewidzieć faktyczne intencje chińskiej korporacji. Z perspektywy zwykłego Kowalskiego to wybór między tym, czy dane trafią do Chińczyków, czy do Amerykanów, ale z punktu widzenia branży tech procedury TikToka jawią się jako bardziej niebezpieczne i do przesady zuchwałe. Dla mnie to wystarczający powód, by trzymać się od TikToka z dala.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu