Wymiana smartfonów na nowe jest całkowicie naturalnym i w pełni zrozumiałym procesem. Obecnie jednak rynek znajduje się w takim stanie, że naprawdę trudno rekomendować zmianę swojego telefonu na kolejną generację, tym bardziej, jeżeli mówimy o flagowcach. Ten segment zaczyna zjadać swój ogon?
Nie ma sensu wymieniać smartfonów na nowości. Czy warto tyle dopłacać za nowoczesne dodatki?
W pogoni za modą
Aktualnie średnio smartfony wymienia się co dwa lata. Oczywiście, ten wynik zależy od regionu, stopnia zamożności jego mieszkańców oraz podejścia do nowinek technicznych, ale da się uznać ten rezultat za w miarę wiarygodny, jeżeli chodzi o skalę globalną. W dodatku właśnie co dwadzieścia cztery miesięcy wiele osób decyduje się na kontynuowanie korzystania z abonamentów, a za tym równie często idzie otrzymanie nowego sprzętu.
Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy ludzie zaczęli coraz dłużej korzystać ze swojego obecnego smartfona. Mnie osobiście łatwo to zrozumieć. Wystarczy tylko spojrzeć na to, jak same urządzenia dojrzały i zaczęły być naprawdę kompletne. Kiedyś jedynie kupno flagowca gwarantowało świetne możliwości oraz, przede wszystkim, dobrą jakość rozmów i stabilność działania. W przypadku tańszych telefonów było o to znacznie trudniej, albo nawet nierealne do zrobienia.
Teraz nawet urządzenia ze średniej półki są wystarczająco dobre dla prawie wszystkich użytkowników. W dodatku nie brakuje w nich dodatków, które doskonale znamy z wyżej pozycjonowanych produktów, co powoduje, że na ich tle high-endy stają się kiepskimi propozycjami. Przynajmniej patrząc pod kątem ekonomicznym, bo jeżeli chodzi o parametry, to dalej mają o wiele więcej do zaoferowania, choć trudno stwierdzić, czy warto za to dopłacać.
Czy nowe modele kupuje się, ponieważ stare już nie dają sobie rady? O ile kiedyś takie stwierdzenie byłoby prawdziwe, o tyle teraz traci na aktualności i jest najzwyklejszym objawem konsumpcjonizmu. Bo ktoś ma lepszy smartfon. Bo ten produkt jest wszędzie reklamowany. Bo też chce być najlepszy/najlepsza. Mimo wszystko w ten sposób wiele rzeczy po prostu się sprzedaje na masową skalę, a firmy są tym faktem bardzo usatysfakcjonowane.
Innowacje, a ceny
Dla mnie osobiście ogromnym zaskoczeniem pozostaje wzrost cen smartfonów na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Wydawało się, że próg 3000 złotych nie zostanie przekroczony, ale niestety okazały się to być błędne myśli. Szczególnie Apple do tego się przysłużyło. Amerykanie nigdy nie słynęli z atrakcyjnych cen, ale ostatnio popisali się aroganckim zachowaniem, chcąc sprawdzić, jak dużo ich klienci będą w stanie zapłacić. W sumie efekty tych badań byłyby nawet zaskakujące, ale mówimy tu o jakże pożądanych produktach z nadgryzionym jabłkiem na obudowie. W 2017 iPhone 7 32 GB to był wydatek 3349 złotych, a 7 Plus 32 - 3949 złotych. iPhone X to już było 4979 złotych za wersję 64 GB w 2018 roku, a 8 tu nie uwzględniam, ponieważ trudno je uznać za prawdziwe nowe generacje flagowców, skoro pojawił się przełomowy X. iPhone Xr kosztuje tu 3729, a jest tym budżetowym high-endem, Xs (64 GB) 4979, a Xs Max aż 5479 złotych.
Rywale nie są lepsi. Taki Samsung Galaxy Note 9 (128 GB) to był wydatek na start 4299 złotych, Huawei Mate 20 Pro (128 GB) to także 4299 złotych, podczas gdy wcześnie producenci starali się nie przekraczać progu 3000 - 3500 złotych. Oczywiście, mówimy tu o doskonałych propozycjach. Spokojnie też da się kupić coś dwa lub trzy razy tańszego, co będzie wystarczające i tu głównie należy szukać w ofercie firm, stawiających na jak najlepszy stosunek ceny do możliwości, typu OnePlus, Xiaomi czy Honor.
Teraz najwięcej dopłaca się za niewiele wnoszące dodatki. Szczerze mówiąc, najlepszym wyborem wydają się być obecnie starsze flagowce, które staniały, ale dalej wyróżniają się nowoczesną konstrukcją oraz mocnymi podzespołami. Mam tylko nadzieję, że wkrótce cały sektor pójdzie po rozum do głowy. Z jednej strony nowości w telefonach, takie jak bezramkowe ekrany, muszą nieść ze sobą wzrost cen, ale z drugiej wydaje się on być wręcz względem dodanej funkcjonalności nieproporcjonalny.
Zobaczymy, jak będzie wyglądał 2019 rok. Możliwe, że sytuacja jeszcze się poprawi.
źródło: Business Insider
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu