Felietony

Początki były takie wyśmienite. Co się stało z najlepszym serialem dla geeków?

Konrad Kozłowski
Początki były takie wyśmienite. Co się stało z najlepszym serialem dla geeków?
Reklama

The Big Bang Theory (lub jeśli ktoś woli Teoria Wielkiego Podrywu) to jeden z najlepszych sitcomów, jakie powstały. Nie oznacza to jednak, że serial nie miewa słabych momentów i nie nudzi się. Po dłuższej przerwie powróciłem do nowych odcinków i...

Tekst pierwotnie ukazał się 3 stycznia 2019. Przypominamy go z uwagi na aktualizację i duże zainteresowanie tematem.

Reklama

Tekst aktualizowano 2 maja 2025.

The Big Bang Theory: Jak sitcom dla geeków przetrwał próbę czasu?

Serial The Big Bang Theory (u nas znany jako Teoria Wielkiego Podrywu) zakończył swoją emisję w 2019 roku po 12 sezonach, pozostawiając po sobie dziedzictwo jednego z najpopularniejszych sitcomów XXI wieku. W 2025 roku, z perspektywy zakończonej serii, warto wrócić do tego fenomenu, który bawił miliony widzów, celebrując kulturę geeków i nerdów. Początki były wyśmienite, ale czy serial utrzymał swój blask do końca? Przyjrzyjmy się, co sprawiło, że The Big Bang Theory stało się klasykiem, i jak jego odbiór zmienił się po ostatnim sezonie.

Jak zaczęła się moja przygoda z The Big Bang Theory

Nie śledziłem losów czterech przyjaciół z The Big Bang Theory od samego początku. Serial został mi polecony przez znajomego w momencie, gdy w emisji był trzeci lub czwarty sezon. Migawki, które znalazłem w sieci wcale nie przekonały mnie tak szybko do seansu pierwszego odcinka, ale w wolnej chwili postanowiłem dać mu szansę. Dziś, gdy przypomniałem sobie ten pierwszy odcinek serialu, zrozumiałem też, dlaczego stał się on takim hitem i dlaczego wchłonąłem następne kilkadziesiąt w zastraszająco szybkim tempie. Leonard, Raj, Howard i Sheldon od pierwszych scen znakomicie ukazywali, kim są w dzisiejszym świecie geekowie i nerdy, którzy są zazwyczaj wyśmiewani, ale w serialu nadano temu zupełnie innego wydźwięku.

Humor i stereotypy: co bawiło widzów na początku?

Zwyczajne sytuacje, w których się znaleźli wyzwalają w nich (nie)naturalne zachowania, które bawią i rozśmieszają do łez, lecz wszystko zachowane jest w świetnej konwencji, która nikogo nie obraża. Różnorodność żartów i gagów była z początku bardzo szeroka, bo z półek pełnych stereotypów opisujących naukowców i maniaków seriali, komiksów i gier, można było czerpać pomysły bez końca. Wyśmiewanie ich pasji, zachowań i obyczajów rozbawiało także tych, których to dotyczyło, bo serial robił to w przyjemny i nieszkodliwy sposób. Leciał odcinek za odcinkiem i pomimo głównych wątków, które pchały całą fabułę naprzód, cały czas dostarczano nam krótszych opowieści, które były po prostu zabawne. A przynajmniej tak to wyglądało na przestrzeni pierwszych lat.

Kiedy bohaterowie dojrzewają — zmiany w The Big Bang Theory

Nasi bohaterowie musieli jednak dojrzeć i zmienić się. Oglądanie w kółko tego samego zapewne każdemu by się znudziło, ale trzeba przyznać, że te metamorfozy wcale nie miały skutków ubocznych. Chyba każda z głównych postaci, może poza Sheldonem i Howardem, zmieniła się na tyle, że oglądanie ich wcale nie bawi jak kiedyś. Oczywiście, że w ich życiu (więc i w serialu) musiały pojawić się partnerki, ale w tym przypadku - przynajmniej moim zdaniem - nie rozpisano ich ról już tak dobrze. Penny od samego początku gra dokładnie to samo i w odróżnieniu od dziwacznego, lecz konsekwentnego Sheldona, po pewnym czasie drażni mnie jej jednowymiarowość. Amy wpada w tę samą pułapkę, natomiast zachowanie Bernadette bardzo szybko traci element humorystyczny i po prostu zaczyna mnie irytować. Raj, który przebył dość długą drogę i zaczął rozmawiać z onieśmielającymi go kobietami, stał się jednak chyba najsłabszym ogniwem całości, jakby twórcy kompletnie stracili pomysły na rozwój tej postaci. Mam wrażenie, że gdy scenarzystom przychodzi do głowy pomysł na głupi tekst lub nonsensowną przygodę, to od razu przypisują ją Rajowi, jako naczelnemu błaznowi serialu.

Dlaczego wciąż oglądam The Big Bang Theory?

Dlaczego więc wciąż oglądam The Big Bang Theory, skoro tak wiele aspektów serialu mnie denerwuje? Przyzwyczajenie i łatwość oglądania? Na pewno - odcinki nadal liczą po kilkanaście, maksymalnie 20 minut, więc są dość niezobowiązujące, a fabuła w żaden sposób nie angażuje na tyle, że w trakcie seansu musiałbym się nad czymkolwiek zastanawiać. Powstałe przez lata zaległości znikają w mgnieniu oka, bo przecież łatwiej jest obejrzeć 5 czy 6 odcinków trwających 20 minut każdy, niż pełnometrażowy film. Poza tym, cały czas mogę liczyć na Sheldona, który jest opoką tego serialu. Jego reakcje i komentarze, problemy i rozterki wciąż bawią - na przestrzeni wielu odcinków prawdziwie zaśmiałem się tylko po scenach z jego udziałem.

Finał serialu: czy spełnił oczekiwania?

W 2019 roku The Big Bang Theory pożegnało się z widzami dwunastym sezonem. Finał, koncentrujący się na kulminacji wątków Sheldona i Amy (bez zdradzania szczegółów – chodziło o ich sukces naukowy i emocjonalny rozwój) oraz zamknięciu historii pozostałych bohaterów, spotkał się z mieszanymi reakcjami. Z jednej strony twórcy zadbali o emocjonalne pożegnanie, oddające hołd przyjaźni i ewolucji postaci. Z drugiej, część fanów zarzucała mu przewidywalność i brak kreatywności znanej z początkowych sezonów.

Reklama

Z perspektywy 2025 roku finał można uznać za satysfakcjonujący, choć nie przełomowy. Serial domknął najważniejsze wątki i nie pozostawił widzów z poczuciem niedosytu, choć zabrakło mu błysku charakterystycznego dla pierwszych lat emisji. Warto jednak docenić, że The Big Bang Theory przez 12 lat utrzymywało wysoką oglądalność — co, w erze streamingu i krótszych formatów, samo w sobie jest imponującym osiągnięciem.

Dlaczego The Big Bang Theory wciąż jest popularne?

Pomimo krytyki, serial nie traci na popularności. W 2025 roku The Big Bang Theory jest dostępne na platformach streamingowych, takich jak HBO Max i Netflix, przyciągając zarówno długoletnich fanów, jak i nowe pokolenie widzów. Dlaczego? Po pierwsze, krótka forma — 20-minutowe odcinki — idealnie sprawdza się podczas maratonów. Po drugie, Sheldon Cooper, fenomenalnie grany przez Jima Parsonsa, pozostaje postacią ponadczasową. Jego riposty, społeczna nieporadność i nieświadomy humor wciąż bawią. Po trzecie, serial doskonale uchwycił ducha geekowskiej kultury, która w 2025 roku jest jeszcze bardziej mainstreamowa niż w 2007 roku, gdy The Big Bang Theory debiutowało.

Reklama

Nie można też pominąć czynnika nostalgii. The Big Bang Theory to dla wielu widzów kapsuła czasu, przywołująca wspomnienia epoki, gdy sitcomy dominowały w telewizji. Choć aktorzy — którzy w późniejszych sezonach zarabiali miliony za odcinek — momentami sprawiali wrażenie zmęczonych, ich ekranowa chemia pozostała jednym z filarów serialu.

Czy serial stracił blask?

Trudno zaprzeczyć, że w późniejszych sezonach The Big Bang Theory utraciło część świeżości. Powtarzalne żarty, nierówny rozwój postaci i rutyna scenariuszy były dostrzegalne. Mimo to nawet słabsze odcinki potrafiły zaskoczyć przebłyskami dawnego geniuszu — scenami z Sheldonem, gościnnymi występami gwiazd (takich jak Stephen Hawking czy Mark Hamill) oraz okazjonalnymi powrotami do absurdalnego humoru z pierwszych sezonów.

Patrząc z perspektywy 2025 roku, łatwiej docenić The Big Bang Theory jako całość. To nie tylko sitcom, ale też fenomen kulturowy, który pomógł spopularyzować i ugruntować geekowską tożsamość w popkulturze. Choć nie każdy odcinek był arcydziełem, serial bez wątpienia zasługuje na miejsce w panteonie telewizji.

 

Gdzie oglądać Big Bang Theory w 2025 roku?

Wszystkie 12 sezonów The Big Bang Theory jest dostępne na platformach streamingowych, takich jak Max, Netflix i Amazon Prime Video. Jeśli masz ochotę na powrót do przygód Sheldona i spółki, przygotuj się na solidną dawkę humoru i nostalgii.

Reklama

BAZINGA! Gotowi na kolejny seans?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama