Elon Musk przejął Twittera i obiecał, że wie jak uczynić tam wszystkich równych. Jego pomysły jednak nie wydają się być tak doskonałe, jak sobie to wymarzył...
Kto by się spodziewał. Pomysły Elona Muska tak złe, że zdecydowano się je wstrzymać
Zakup Twittera przez Elona Muska to jedna z najbardziej szalonych transakcji w świecie technologii, jakie obserwowaliśmy w ostatnich latach. O ile wielu z nas wydawało się, że to co dzieje się przed wielkim przejęciem to już apogeum absurdu - to jednak życie miało w temacie lepszy scenariusz. I okazało się, że zamieszanie po oficjalnym przejęciu się nie kończy - a wręcz przeciwnie. Wciąż nabiera tempa. Ekscentryczny miliarder zwolnił na dzień dobry wszystkie najważniejsze osoby w firmie. Na tym jednak jeszcze nie koniec, bo fala zwolnień była na tyle ogromna, że... zorientowano się nareszcie, że trochę za bardzo popłynęli. I poproszono zwolnionych przed kilkoma dniami pracowników o powrót.
Najwięcej kontrowersji z perspektywy zwykłych zjadaczy chleba dzieje się wokół weryfikacji kont. Po pierwszej fali plotek sugerującej że zdobycie znaczka weryfikacyjnego będzie wiązało się z kosztem opłaty abonamentu Twitter Blue, którego cena podskoczy do 20 dolarów miesięcznie — nowy właściciel portalu zabrał oficjalnie głos w sprawie. Choć potwierdziło się to, że weryfikacja będzie płatna - to na całe szczęście, nie będzie aż tak kosztowna - i przyjdzie za nią zapłacić osiem dolarów miesięcznie. Jako dodatkowa warstwa absurdu: poza znaczkiem weryfikacyjnym, jest też "znaczek oficjalności". No ale zgodnie z oczekiwaniami: płatna weryfikcja przyniesie zalew fałszywch / parodiujących kont, który będzie nie do zatrzymania. I szybko przekonano się o tym, że przewidywania internautów się sprawdziły. Administracji serwisu nie pozostało więc nic innego, jak... wstrzymanie nowoudostępnionej opcji.
Nawet Elon Musk nie potrafi poradzić sobie z trollingiem
Po tym jak nowe opcje w abonamencie Twitter Blue trafiły do użytkowników, serwis zalały troll-konta podszywające się pod sławy i popularne marki. Jako że łamały one zasady ustalone przez włodarzy serwisu, administracja na potęgę zaczęła się za nimi uganiać i je blokować. Ale przy skali portalu, to jak zabawa w kotka i myszkę. A nikogo chyba specjalnie nie dziwi także fakt, że takie treści powstawały jak grzyby po deszczu - i w mig potrafiły doczekać się nawet tysięcy polubień oraz retweetów. Poza śmieszkami i czystym trollingiem, były też podszywające się pod samego Twittera. Właściciele konta udawali rozdawania za darmo dostępu do Twitter Blue posiadaczom kryptowalut/NFT. Niezbędna była tylko weryfikacja ich zasobów. O kłopoty było nietrudno, a wystarczyło kilka godzin by wpisy takie jak ten doczekały się kilkudziesięciu tysięcy podań dalej i tysięcy like'ów. Efekt? Setki dolarów zniknęły z kont naiwniaków.
Ale tak jak wspomniałem - takich kont były setki. Wśród nich m.in. "oficjalne" konto amerykańskiego oddziału Nintendo, które serwowało wąsatego hydraulika pokazującego czytelnikom środkowy palec, "oficjalne" konto Valve informujące o Ricochet: Neon Prime, nowej platformie do gier. Były też promocje na udawanych Prime'ach i śmieszki z Apple — a do tego "zweryfikowani" Elon Musk, LeBron James, Donald Trump i wiele innych sław. Ostatecznie jednak sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli - i portal wstrzymał nowoudostępnioną opcję.
No kto by się tego spodziewał. Podsumowując: podział na lepszych i lepsiejszych wciąż pozostał (znaczek oficjalności), zaś wyrównująca szansę niebieska odznaka okazała się nie być niczym więcej, niż narzędziem do trollingu. Nie ma to jak rozsądne zakupy i przemyślane wdrażanie zmian. Dobra robota!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu