Gry

W co warto grać na 3DS - część dwunasta

Kamil Świtalski
W co warto grać na 3DS - część dwunasta
Reklama

Kolejna odsłona serii to nowy zestaw jesiennych hitów. A tych w bibliotece 3DSa nie brakuje — znacznie gorzej sprawa ma się z czasem, by wszystkie je poznać już, teraz, od razu. Dzisiejsze propozycje krążą między dynamicznymi RPG, grami towarzyskimi, chodzonymi bijatykami i solidnymi platformówkami akcji. Jest różnorodnie i kolorowo — na szczęście w tym wszystkim nie zabrakło też jakości! Ta stoi na najwyższym poziomie!

Mario Party: Star Rush


Reklama

Korzenie Mario Party sięgają Nintendo 64. To na stacjonarnej konsoli Hydraulik i spółka porwali nas do planszówkowej zabawy w elektronicznym wydaniu. Po drodze zdążyli się zadomowić na całej palecie stacjonarnych sprzętów (GameCube, Wii, Wii U) i zahaczyć o te przenośne (Game Boy Advance, DS no i — właśnie — 3DS). O Mario Party: Star Rush usłyszeliśmy po raz pierwszy na tegorocznych targach E3. Obiecywano wtedy szybką i kolorową rozgrywkę, wsparcie dla figurek Amiibo i masę doskonałej zabawy.

I słowa dotrzymano. Choć tych którzy liczą na więcej standardowej, turowej, zabawy od razu muszę ostrzec, że w Star Rush zabawa jest znacznie bardziej dynamiczna niż znamy to z innych odsłon gry. Klasyczne odsłony to zabawa turowa — tutaj wszystko dzieje się synchronicznie. Oznacza to nie mniej, nie więcej, a właśnie tyle, że wszyscy bohaterowie rzucają kostkami i biegają po planszy zajmując się swoimi aktywnościami w tym samym momencie. A główny tryb zabawy (Toad Scramble) to ogromna plansza, po których krążymy ku bossowi, by stoczyć walkę o gwiazdki. Spokojnie jednak, przed nami cały zestaw dobrze znanych mini-gier, bohaterów których możemy zabrać ze sobą, czy power-upów które sprawią, że nasze zmagania będą znacznie przyjemniejsze niż początkowo zakładaliśmy.

Kierunek który obrali twórcy jest naprawdę ciekawy. Kilkadziesiąt mini-gier (jest ich w sumie ponad pięćdziesiąt!) które wyróżnia różnorodność to rzecz, która trafi nawet do największych malkontentów — tym bardziej, że ich zasady są wyjątkowo proste. I choć w pojedynkę można spędzić przy Mario Party: Star Rush wiele godzin i nie narzekać na nudę, to prawdziwa frajda zaczyna się dopiero wtedy, gdy zasiadamy do zabawy z przyjaciółmi. Tryb multiplayer który nam zaserwowano obsługuje do czterech graczy, a co ważniejsze — wspiera Download Play, a dla lokalnych zmagań przygotowano aplikację Party Guest która naszym znajomym dołączyć do zabawy!

Seria Mario Party od zawsze była nastawiona na zabawę z przyjaciółmi — i w wydaniu mobilnym również o tym nie zapomniała. Jest kolorowo, różnorodnie i znacznie bardziej dynamicznie niż dotychczas. I jeżeli łakniecie zestawu niezobowiązujących mini-gier, Star Rush będzie strzałem w dziesiątkę!

River City: Tokyo Rumble


Nie ma takiej rzeczy która działałaby na nas bardziej, niż nostalgia. Dlatego kolejne odświeżone wersje klasyków, szczególnie tych które pamiętamy z dzieciństwa / młodości, przyjmujemy z otwartymi ramionami. I River City: Tokyo Rumble to niewątpliwie jedna z takich produkcji. Bliźniaka River City Ransom, w oryginale skrywającego się pod tytułem Kunio-kun no Nekketsu Soccer League znaliśmy jako Goal 3 — dla wielu był to jeden z najulubieńszych kartridży na Pegazusa. Pod jaką nazwą funkcjonował beat’em-up z tymi postaciami? Szczerze — nie mam pojęcia, ale wiem, że zagrywałem się weń równie mocno. A co najlepsze — jego odświeżona wersja, choć pełna archaizmów i nieprzystająca dzisiejszym standardom projektowania i wydawania gier — daje równie dużo frajdy!

Tytuł od zawsze wyróżniał otwarty świat. O ile konkurencja serwowała nam, w dużej mierze, oklepane plansze, w których nie dawali nam zbyt wielkiego pola do popisu — tutaj sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Cały zestaw lokacji, w których musimy stawiać czoła najrozmaitszym rywalom stoi przed nami otworem. Do pomocy zaś mamy, eee, wszystko co wpadnie nam w rękę — od kijów baseballowych, przez kosze na śmieci, na rowerach skończywszy. A pieniędzy które uda nam się zdobyć podczas zabawy możemy sfinansować nowe ruchy, czy odrobinę mocy dla naszego bohatera. A kiedy jesteśmy silniejszy to, wiadomo, cała zabawa staje się o wiele łatwiejsza.

Reklama

Niestety, River City: Tokyo Rumble zostało pozbawione trybu multiplayer, który tak dobrze wypadał na staruszku NESie. Możemy co prawda korzystać z pomocy wsparcia, ale to jest kontrolowane przez sztuczną inteligencję, a to już nie to samo. Na otarcie łez dostajemy kilka mini-gier (tak, są dwa ognie!), które z pewnością wywołają uśmiech od ucha do ucha u każdego miłośnika serii!

Jako ogromny fan serii gier z Kunio, wieści o jego powrocie w nowym wydaniu niezwykle mnie ucieszyły. I myślę, że każdy miłośnik oryginału będzie zachwycony, jednak musi być przygotowany na to, że to właściwie więcej tego samego. Ta sama toporna mechanika, ten sam humor i… ta sama frajda, kiedy uda nam się obić napadających na nas wrogów! Coś za coś!

Reklama

Azure Striker Gunvolt 2


Pierwsza odsłona gry Inti Creates pojawiła się niespodziewanie i niemal natychmiast zawładnęła sercami graczy. Oto platformówka, która może stanowić godną rozrywkę dla rozkochanych w przygodach Mega Mana. Bardzo dobre recenzje posypały się lawinowo, po drodze znalazło się miejsce dla bardzo fajnego, choć niezwykle krótkiego, spin-offu. 2016 rok przyniósł nam zaś kontynuację z prawdziwego zdarzenia: jest więcej tego samego, oraz… drobny powiew świeżości. Ale o tym za chwilę.

Fabuła? W grach takich jak ta automatycznie spychana jest ona przecież na drugi plan, ale tak — jest kontynuacją historii, której świadkami byliśmy w pierwszej części. Grupa Sumeragi już nam nie jest straszną, ale na horyzoncie pojawił się nowy wróg: Eden. Międzynarodowa organizacja, której jako Gunvolt i Copen będą musieli stawić czoło.

Rozgrywka powraca z całym dobrodziejstwem inwentarza i żaden fan pierwszej części nie poczuje się w niej zagubiony. Przynajmniej tak długo, jak będzie grał głównym bohaterem — ten wciąż wyposażony jest w skuteczne pistolety oraz elektryczne pole siłowe, którym śmiało stawia czoła wrogom. Ale tym razem możemy również sterować Copenem, którego schemat ataków jest zupełnie inny. Jego opanowanie wymagać będzie od nas odrobiny cierpliwości, no i — przede wszystkim — zmiany starych nawyków.

Azure Striker Gunvolt 2 to jedna z najciekawszych produkcji gatunku, jakie mamy w ostatnich latach przyjemność gościć na konsolach w ogóle. Wymagająca, dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, dynamiczna i nagradzająca nas za dobrze wykonane zadania. Gra dostępna jest wyłącznie w dystrybucji cyfrowej — można ją nabyć w eShopie za ok. 60 pln.

Reklama

Gurumin: A Monstrous Adventure


A żeby tradycji stało się za dość, to nie może tu zabraknąć choćby małego RPGa! Tym razem znacznie bardziej dynamicznego, bo przedstawiciela gatunku RPG akcji. Do tego sama gra nie należy do najświeższych — zadebiutowała już ponad dekadę temu. Ale na 3DSa trafił w ostatnich dniach października, stąd zagrzał sobie miejsce w najświeższym zestawieniu!

Gurumin: A Monstrous Adventure to jedno z dzieci Nihon Falcom (m.in. seria Ys) — tym razem zdecydowanie mniej mroczne i tajemnicze. Rzekłbym, że wręcz przeciwnie! Gra opowiada historię Parin, która na jakiś czas zmuszona jest zamieszkać z dziadkami w miasteczku Tiese. Jest to miejsce o tyle niezwykłe, że nie ma tam kolegów ani koleżanek w jej wieku — a przynajmniej tak jej do tej pory mówiono. Bo dość szybko pomaga ona swojej rówieśniczce, która jest obszczekiwana przez agresywnie nastawionego pieska. Jak się jednak okazuje — nie bez powodu. Okazuje się ona być potworem, którego widzą... wyłącznie dzieci. W podzięce za ratunek, ta zabiera ją do swojego świata, który atakowany jest przez mroczne kreatury. A tak się szczęśliwie składa, że Parin ma możliwość stawienia im czoła — co czyni z nieskrywaną przyjemnością.

Rozgrywka to pełna walk przygoda, w której wszystko toczy się w czasie rzeczywistym. System walki jest idealny w swojej prostocie, ale to coś, co w wielu przypadkach wyróżnia gry Nihon Falcom na tle konkurencji. Do tego jest kolorowo i… najzwyczajniej w świecie uroczo!

Gurumin: A Monstrous Adventure to tytuł, którego premiera przeszła bez echa na PSP i wszystko wskazuje na to, że na 3DSie sprawy będą się miały podobnie. Tym bardziej, że gra dostępna jest wyłącznie w dystrybucji cyfrowej. Ma ona jednak pewien magnetyzm i urok który sprawia, że kiedy zaglądamy do tamtego świata to… wsiąkamy co najmniej na kilka godzin. Sama zabawa nie należy do długich, ale w tym tkwi właśnie jej urok — to jeden z tych tytułów, który przechodzimy po kilka razy, non-stop próbując się na coraz to wyższym poziomie trudności.

Gra dostępna jest wyłącznie w dystrybucji cyfrowej — można ją nabyć w eShopie za ok. 60 pln.

Zobacz też poprzednie części cyklu:

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama