Niezgrani

W co grać na Nintendo 3DS – część szósta

Kamil Świtalski
W co grać na Nintendo 3DS – część szósta
3

Po kilku tygodniach powracamy na AntyWeb z kolejnym zestawem gier na 3DSa, obok których nie możecie przejść obojętnie. Tym razem dominują produkcje specyficzne, których — w dużej mierze — nie uświadczycie na żadnej innej platformie. I jak tu nie kochać tej przenośnej konsolki Nintendo?

Etrian Mystery Dungeon

O ile o Personie, Final Fantasy czy Dark Souls mówi się w ostatnich latach bardzo dużo, o tyle seria Etrian Oddysey jest — przynajmniej w Europie — dość niedocenioną. Może to ilość słodyczy która wylewa się z okładek, może żywe kolory… pod względem designu na wskroś japońska i słodka. Tutaj hasło nie oceniaj książki po okładce działa jak nigdzie indziej: wbrew pozorom nie jest to gra łatwa i sielankowa. A wręcz przeciwnie.

W swoich tradycyjnych odsłonach to wymagający dungeon crawler, Etrian Mystery Dungeon to spin-off w którym twórcy połączyli klasyczne Etrian Odyssey z… Mystery Dungeon od Chunsoftu. Mniej zorientowanym w temacie nakreślę pokrótce, że to seria gier typu roguelike, które na rynku istnieje i ma się całkiem nieźle o 1993 roku. Podobnie jak Etrian nie cieszy się na Zachodzie dużą popularnością, jednak nie jest to w żaden sposób wyznacznikiem jej jakości.

Fabuła? Jest — jak to w grach RPG, zabraknąć jej nie może. Jednak jest ona dość szybko spychana na drugi plan i służy bardziej jako pretekst, by zaserwować nam wciągającą, przemyślaną i fantastycznie zaprojektowaną rozgrywkę. A tej grze odmówić nie można.

Ogromną rolę w całej tej zabawie odgrywa system klas. Wielopoziomowe, losowo generowane dungeony z zastępami wrogów do pokonania to rzecz dość specyficzna sprawa. Naszym celem jest dotarcie do końca lochu całym i zdrowym, niby nic wielkiego, jednak przez to że, jak w typowym roguelike’u, liczą się umiejętności, a nie wyuczenie się map na pamięć, będzie to od nas wymagało sporo wprawy. Warto też mieć na uwadze, że tamtejsze lochy nie leżą w podziemiach zamku, a są po prostu rozbudowanymi mapami żyjącymi własnym życiem. Poruszamy się po nich całą ekipą śmiałków, jednak faktyczną kontrolę mamy wyłącznie nad jednym z bohaterów, a cała walka podzielona została na tury.

Jak wspomniałem — niech nie zwiedzie was sielankowy wygląd Etrian Mystery Dungeon. To wymagająca, złożona i znakomicie zaprojektowana zabawa w której elementy strategii, zagadek logicznych, RPG, a także… craftingu. Dodajcie do tego permadeath jak na roguelike przystało, a będziecie mieć jako-taką wizję na to, co was tam czeka!

Mario & Luigi: Paper Jam

Najpopularniejsi bracia branży znowu muszą stawić się na miejscu w kolorowym RPG na kieszonkowych ekranach! Od debiutu Superstar Sagi nieustannie muszą dawać sobie radę z nieoczekiwanymi wyzwaniami — a Paper Jam to już piąta gra w podobnej konwencji. Podobnej, jednak — jak to zwykle w tytułach Nintendo — twórcy zadbali o to, byśmy na nudę narzekać nie mogli! Zgodnie z tradycją: dobre złego początki. Luigi chciał tylko zadbać o porządki i dopieszczenie biblioteki w zamku Księżniczki Peach. Jako niezdara stulecia zrzucił jednak z regału tajemniczą księgę zawierającą Papierowy Świat i nagle oba te światy zaczęły się przenikać. Niestety oprócz odpowiedników naszych przyjaciół, nie zabrakło także zestawu papierowych Goomb, Bowsera i spółki — a jak możecie się domyślać, to nigdy nie zapowiada nic dobrego. Rzekłbym nawet że nie ma się za bardzo nad czym zastanawiać — czas połączyć siły z naszymi papierowymi sprzymierzeńcami i zrobić z tym wszystkim porządek!

Poprzednie gry z serii były mniej lub bardziej klasycznymi przedstawicielami nurtu japońskich RPG. Tym razem autorzy poszli o krok dalej i zmiksowali znane z tamtych tytułów realia z elementami serii Paper Mario. Nie zabrakło tutaj turowego systemu walki, jednak zapomnijcie o banalnych rozwiązaniach pokroju ATB. Zamiast nich drobne elementy zręcznościowe, oparte na wciskaniu przycisków z odpowiednim wyczuciem czasu — dzięki temu możemy wzmocnić nasze ataki. Ataki, których paleta się nieustannie poszerza. Warto także pamiętać, że każdy bohater ma swoją unikalną paletę ruchów którą warto przetestować i nie ograniczać się do najprostszych rozwiązań opartych na podstawowych komendach. A i grupowych Bros. Attacks czy Trio Attacks zabraknąć tu, naturalnie, nie mogło!

Wszystko to zostało okraszone kolorową, miłą dla oka grafiką podlaną zestawem wpadających w ucho dźwięków. Tym razem tempo zabawy i fabuła, mimo że pełna żartów i gagów — jest zdecydowanie bardziej stonowana niż to co zaproponowano przy okazji ostatniej odsłony z podtytułem Dream Team. W mojej opinii wyszło to serii na lepsze — podobnie zresztą jak ten nietypowy remiks światów. Choć Mario & Luigi Paper Jam to jedna z bardziej specyficznych produkcji w gatunku jakie spotkacie, zdecydowanie warto dać jej szansę — żadna z konsol już dawno nie widziała tak lekkiego klimatycznie RPG!

Shantae and the Pirate's Curse

Shantae (póki co) daleko do ikony gier platformowych. Nikt nie mówi ani o bohaterce, ani nawet o serii gdy wspomina się klasyczne, wymagające i świetnie zaprojektowane gry platformowe. A szkoda — bo to jeden z tych przedstawicieli gatunku jakim jest metroidvania, obok którego nikt nie powinien przejść obojętnie.

Gra z podtytułem Pirate’s Curse to trzecia produkcja z platformowej serii o pół-dżince Shantae. W poprzedniej odsłonie serii bohaterka straciła swoje magiczne talenty, więc tym razem musi radzić sobie inaczej — na szczęście na swojej drodze zdobywa rozmaite przedmioty, które pomagają jej rozprawić się z problemami. Jak to najczęściej w metroidvaniach bywa, od początku rzuceni jesteśmy w objęcia ogromnego świata, w którym powoli wypełniamy kolejne powierzane nam misje, stopniowo zdobywając umiejętności czy też właśnie przedmioty, pozwalające nam dostać się do niedostępnych wcześniej miejsc.

Pod kątem rozgrywki to klasyczna zręcznościówka, w której wymagany będzie od nas refleks, cierpliwość, precyzja, a nierzadko także odrobina szczęścia. Naturalnie nie bez znaczenia będzie też wprawa i zrozumienie prawideł tamtejszego świata, ale ekipa z WayForward wszystkie nowe elementy wprowadza z gracją, płynnie przedstawiając niedostępne wcześniej możliwości i wyzwania które oferuje produkcja. Warto też mieć na uwadze, że główna bohaterka z założenia jest sporą zadziorą, a twórcy nie szczędzą nam naprawdę nienachalnego humoru. Sama historia zresztą także się broni. Trudno znaleźć w tej całości słabe ogniwo — nowe mechaniki to masa frajdy, przywiązanie do szczegółów robi wrażenie nawet na tych najbardziej marudnych… a samo Shantae and the Pirate's Curse to po prostu masa znakomitej zabawy! Aha, nie szukajcie tej perełki na sklepowych półkach — gra dostępna jest wyłącznie w cyfrowej dystrybucji!

Story of Seasons

W ostatnich latach na rynku pojawiło się sporo tytułów, które idealnie wpasowują się do kategorii tzw. slow games. Doskonale jednak pamiętam czasy, kiedy król w tej kategorii był tylko jeden: sielankowy Harvest Moon. I choć drogi wydawcy i twórców gry po drodze się rozeszły (prawa do tytułu HM na Zachodzie należą do Natsume), to każde z nich na swój sposób kontynuuje tradycję i serwuje nam kolejne produkcje o farmerskim życiu. Story of Seasons to najświeższa propozycja od Marvelous Entertainment, której bohaterowie decydują się wyprowadzić na wieś, by swoją pracą wspomóc tamtejszą farmę. I co dalej?

To co zwykle, chciałoby się rzec! Czekają nas pracowite dnie, które — w zależności od pory roku — wymagać będą od nas zupełnie innych aktywności. Przyjdzie nam zadbać o to, by plony były możliwie jak najlepszej jakości — a przy tym zawsze było ich pod dostatkiem; do tego pod naszą opieką znajdzie się cała gromadka zwierząt. Ale to jeszcze nie wszystko: ważną rolę w naszym życiu farmera pełni również wymiana i handel dobrami z lokalnymi mieszkańcami. Od tego jak będziemy nimi zarządzać, zależy nasz dochód, a to bezpośrednio łączy się z kolejnymi inwestycjami.

Kwestia handlu i wymiany to największe nowum w serii. Twórcy poświęcili mu dużo uwagi — choć mam wrażenie, że sporo mnie omija przez brak dodatków które zaprojektowano z myślą o SpotPassach — najzwyczajniej w świecie przez kilkanaście dni spędzonych z grą nie spotkałem nikogo, z kim miałbym przyjemność wymienić tamtejsze dane. Oprócz tego uświadczymy też konkursy między farmerami, a także zdobywanie nowych znajomości które często okazuje się być słodką drogą ku ręce ukochanej.

Podobnie jak w innych odsłonach serii, tutaj również twórcy postawili na uroczy i ponadczasowy styl, przy którym odnajdą się zarówno starsi jak i młodsi gracze. Formuła kultowego Harvest Moon jest nieustannie dopieszczana i choć trudno mówić tu o jakiejkolwiek rewolucji — Story of Seasons to fantastyczna, łagodna i przystępna wszystkim ewolucja, obok której żaden miłośnik relaksujących gier nie powinien przejść obojętnie.

Poprzednie części cyklu znajdziecie tu: pierwsza, druga, trzecia, czwarta, piąta

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu