Spotify

Nie macie Hi-Fi Audio, ale macie NFT. Puknijcie się w czoło w tym Spotify

Krzysztof Rojek
Nie macie Hi-Fi Audio, ale macie NFT. Puknijcie się w czoło w tym Spotify
Reklama

Spotify odpowiada na potrzeby swoich użytkowników, serwując im funkcję na którą długo czekali. Tyle tylko, że według zarządu Spotify tym, czego chcą użytkownicy nie jest Hi-Fi Audio, a kolejne, bezsensowne NFT.

Zarządzanie dużymi platformami cyfrowymi to niezwykle odpowiedzialne zadanie, szczególnie w kontekście decydowania o rozwoju. W tym momencie trzeba zrównoważyć takie rzeczy jak koszt inwestycji ze stopą jej zwrotu, na którą wpływa to, ilu użytkowników faktycznie jest zainteresowanych rozwojem w tym kierunku czy też - ilu nowa funkcjonalność może się nie spodobać. Dlatego stojąc z boku i mając na uwadze tylko swoje potrzeby łatwo jest mówić, że dana firma powinna pójść w tym a tym kierunku. Jednocześnie, co jakiś czas możemy obserwować, że niektóre przedsiębiorstwa podejmują działania, których nie da się w żadnej perspektywie wytłumaczyć i co do których nie trzeba MBA, żeby przewidzieć, że jest to niewłaściwy kierunek. I mam wrażenie, że tak właśnie, w tym momencie, zarządzane jest Spotify.

Reklama

Spotify wprowadza NFT, chyba tylko po to, by pokazać, gdzie ma swoich klientów

Mam wrażenie, że obecnie praktycznie wszyscy klienci wymagają od Spotify jednej rzeczy - dogonienia konkurencji w kwestii jakości oferowanej muzyki. Tidal, Apple i jeszcze kilka serwisów oferuje muzykę w wysokiej rozdzielczości i o ile 320 kbps to absolutnie wystarczająco do słuchania np. w trasie, to duża część osób kupuje wzmacniacze sieciowe za naprawdę duże pieniądze po to, by słuchać muzyki na swoim domowym systemie audio. I tutaj Spotify po prostu traci na wszystkich frontach względem konkurencyjnych usług. Firma ma tego świadomość i od długiego czasu karmi użytkowników obietnicami, że już za chwilę, już za momencik jakość CD pojawi się w serwisie.

Źródło: Unsplash @alexbemore

Tymczasem szwedzka firma ma dla nas kolejną nowość, tym razem w formie - tak, zgadliście - NFT. Do Szwecji chyba nie docierają newsy, że po krótkiej zwyżce popularności, NFT pikuje w dół, liczba transakcji maleje a tokenów nikt kupować nie chce. Jednocześnie, coraz więcej firm chce dorobić się na NFT, wpychając je na siłę w miejsca, w których ludzie ani ich nie chcą, ani też nie potrzebują. Idealnym przykładem takiego kuriozum jest Starbucks, aczkolwiek w tamtym przypadku można mówić o pobocznej działalności. Tymczasem Spotify żyje i utrzymuje się na powierzchni rozwijając swoje usługi muzyczne. Dlatego kiedy słyszę, że trwają testy w których artyści mogą sprzedawać swoje NFT bezpośrednio przez aplikację, przyznam że irytacja jest sporym niedopowiedzeniem odnośnie tego, co czuję.

NFT jest bowiem potrzebne Spotify jak rybie rower, a jednak - ktoś przeznaczył sporo czasu, środków i roboczogodzin na projekt, który skończy się tak samo, jak pomysł kupowania Tesli za kryptowaluty, bądź nawet nigdy nie odpali. Gdybym miał to do czegoś porównać, to jest to ekwiwalent zawieszania w aucie choineczki Wunderbaum podczas gdy auto coraz pilniej wymaga generalnego remontu silnika. I co więcej - nie tylko ja jestem takiego zdania.

Historia zna wiele przykładów firm, które zapatrzone w swoją wizję rzeczywistości z uporem wartym lepszej sprawy twierdziły, że poszczególne funkcje są klientom niepotrzebne. Liderem w takim myśleniu swego czasu była oczywiście Nokia, którą takie podejście wysadziło z biznesu. Nie twierdzę, że Spotify w najbliższym czasie czeka taki sam los, ale użytkownicy nie są ślepi (ani głusi). Widać wyraźnie, że Spotify ma obecnie najbiedniejszą ofertę, jeżeli chodzi o funkcje i użytkowników, oprócz przyzwyczajenia, trzyma dużą bazą mniejszych wykonawców oraz podcastów.

Oby obie osoby, które kupią NFT przez Spotify, były z tego faktu zadowolone.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama