Narodowe urządzenia rosyjskie to porażka — to żadna tajemnica. Jak się jednak okazuje, celem powstawania tych technologii może być coś innego, niż można przypuszczać.
Rosyjski smartfon sposobem na kontrolę i posłuszeństwo obywateli. Oby im się to odbiło czkawką!
„Narodowy smartfon” nie mógł się udać — ale czy w ogóle miał?
W związku z inwazją Rosji na Ukrainę, która rozpoczęła się ponad rok temu, największe firmy zaczęły masowo odchodzić z kraju zarządzanego przez Władimira Putina. Rosja, chociaż myślała, że jest nietykalna, stanęła w obliczu ogromnych problemów w kwestii technologii — i ciężko tutaj o jakiekolwiek współczucie, a na dotychczasowe rozwiązania tych problemów można było patrzeć z politowaniem.
Mieliśmy już do czynienia z rosyjskim narodowym laptopem i dwoma smartfonami — i ogólnie rzecz biorąc wszystkie urządzenia łączy to, że są technologicznymi dinozaurami w miarę nowoczesnej obudowie. Chociaż Rosja odgrażała się, że stworzy zastępniki najlepszych flagowych Samsungów czy iPhone’ów, to w istocie stworzyła coś w rodzaju potwora Frankensteina. Jak się okazuje, to nie koniec zmagań w tej kwestii.
Ma powstać jeszcze jeden smartfon. CEO firmy odpowiedzialnej za ten telefon jest przesadnie pewny siebie
Powstaje kolejny rosyjski smartfon. Za ten odpowiadać będzie National Computer Corporation (NCC), czyli jedna z największych rosyjskich firm informatycznych. Ciężko powiedzieć, czy NCC jest przesadnie optymistyczne i zbyt pewne siebie, czy z jakiegoś powodu naprawdę wierzy w tak ogromny sukces swojego nadchodzącego produktu — lecz mówimy tutaj o naprawdę ambitnym celu sprzedaży 100 tysięcy (!) smartfonów i tabletów do końca 2023 roku. Założyciel NCC powiedział kilka dni temu lokalnym mediom, że zamierza zainwestować w projekt 10 miliardów rubli, czyli niemal 600 milionów złotych, i ma nadzieję zdobyć 10 procent rynku do 2026 roku.
Wątpliwości są zrozumiałe, mając na uwadze poprzednie narodowe smartfony. Co jednak jeszcze bardziej istotne, Departament Handlu Stanów Zjednoczonych zakazał niedawno eksportu do Rosji telefonów i innych urządzeń elektronicznych, które kosztują ponad 300 dolarów amerykańskich, a także nie jest pewne, że NCC będzie w stanie użyć Androida (specjaliści uważają, że na początku mogą oferować system Google, lecz na dłuższą metę gigant z Mountain View nie zgodzi się na współpracę). Mając jeszcze na uwadze, że Rosjanie mają dostęp do tanich propozycji chińskich firm, sukces wydaje się… po prostu niemożliwy.
Cyfrowa suwerenność sposobem na jeszcze głębszą propagandę?
Obserwując działania Rosji oraz podejście tego państwa do wielu spraw, ciężko nie odnieść wrażenia, że sytuacja z sankcjami jest im na rękę. Serwowanie swoim obywatelom wyłącznie własnych technologii oznacza kontrolę państwa nad Internetem w jego granicach, wliczając w to wszystkie publikowane w sieci treści, a także dodając do tego dane i infrastrukturę, co umożliwia rządowi odgrodzenie sfery internetowej tego kraju od reszty świata. I paradoksalnie nie jest to wcale żadna nowa taktyka, gdyż rosyjski rząd zaczął przekonywać się do tego pomysłu po sankcjach, które nastąpiły po aneksji Krymu w 2014 roku.
Jak podsumowuje redakcja WIRED, można powiedzieć, że Rosja osiągnęła sukces. W końcu po zablokowaniu Instagrama, Facebooka i Twittera, mnóstwo Rosjan przeszła na krajowe media społecznościowe — głównie na VKontakte, czyli rosyjski odpowiednik Facebooka. To samo tyczy się TikToka, Instagrama i YouTube’a, gdyż rosyjskie firmy robiły wszystko, żeby Rosjanie korzystali z takich serwisów jak Yappy, Rossgram i RuTube. Nie będziecie chyba zdziwieni, jeśli napiszę, że wszystkie były elementami propagandowej układanki.
Rosyjski premier, Michaił Miszustin, przyznał jakiś czas temu, że Rosja chce zastąpić 85 procent zagranicznego oprogramowania rosyjskimi zamiennikami. Do tego cały czas jest temat rosyjskiego sklepu z aplikacjami, co całkowicie odgrodzi obywateli tego państwa od zagranicznych aplikacji i social mediów. NCC nie chce więc dostarczyć obywatelom Rosji smartfona, który zastąpi im flagowce największych firm — to zwyczajnie kolejne narzędzie propagandy.
Źródło: WIRED
Stock Image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu