W czasie dzisiejszej technologicznej rewolucji jedną z ważniejszych rzeczy, którą zyskujemy, jest czas. Dzięki temu, zamiast stać w kolejce w banku czy urzędzie*, możemy obejrzeć kolejny odcinek indonezyjskiego serialu, rozwalić stado zombie wałęsajace się po opustoszałym Oregonie lub mieć cień szansy na dokończenie „Irlandczyka”. Netflix, HBO Go, gry, social media... ich popularność wyraźnie pokazuje, że na własne przyjemności mamy nieporównywalnie więcej czasu niż nasi rodzice. I ciągle nam mało. Niestety, często kolejne godziny dokupujemy płacąc przyszłością naszych dzieci. Tablet w ręku dwulatka, pierwszoklasista przyklejony do smartfona, to nie jest oswajanie z technologią. Najczęściej jest to oznaka tego, skąd wziął się czas na kolejne odcinki serialu na którejś z popularnych platform VOD.
Tablet szczęścia
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że nowoczesne urządzenia potrafią ściągnąć nam z głowy latorośl na długie godziny. Niestety bardzo wielu rodziców bezmyślnie korzysta z tej opcji nader często. A przecież nie trzeba zbyt wiele wysiłku, aby znaleźć w czeluściach internetu opinie psychologów roztrząsających negatywny wpływ technologii na nasze życie. Depresje związane z przeciążeniem informacyjnym, uzależnienia od internetu czy social mediów, zanikanie normalnych kontaktów, to wszystko dotyka dorosłych. Jak duży wpływ może mieć na dzieci? Atakuje się często korporacje pokroju Facebooka za to, że zabierają nam, dorosłym, prywatność, przyjaciół, czas, ale jednocześnie w przypadku dzieci, to rodzice najczęściej rozpoczynają spiralę błędów cyfrowego wychowania.
Przyjrzyjcie się, jak wiele maluchów, jeśli rodzic wyjmie smartfona, automatycznie wyciąga po niego ręce. Kolorowy ekran, responsywność interfejsu na dotknięcie, to wszystko wciąga, pochłaniając całkowicie uwagę dziecka. Klocki przestają być zabawne, układanki stają się nudne, dziecko zaczyna wyglądać jak roślinka zainteresowana tylko grzaniem się w ekranowym słoneczku. Od kilku lat naukowcy ostrzegają, że małe dzieci, przyzwyczajone do codziennego kontaktu z takimi urządzeniami, częściej mają problemy z nauką czytania, zaburzenia mowy, problemy z koncentracją, a te z kolei prowadzą do głębszych problemów psychicznych w przyszłości.
Spakuj kredki i skradnij brykę
Kiedy dzieci są starsze, chęć kupowania czasu ich kosztem wcale nie słabnie. W okolicach komunii pojawia się pierwszy smartfon i komputer dziecka. Rodzice dają szerszy dostęp do konsoli, tolerują pełny dostęp do Youtube’a, otwierając sobie tym samym nowe możliwości pozyskiwania wolnego czasu. Wystarczy się nie wtrącać, kupić raz na jakiś czas popularny tytuł, najlepiej oferujący sieciową rozgrywkę i ma się dziecko całkowicie z głowy. Do tego, sporej grupie rodziców szkoda czasu na weryfikację tego, w co jego latorośl grywa albo wręcz ich to nie interesuje. Niektórzy z kolegów moich synów, w czasie, gdy Ci byli w klasach 1 - 3, było już weteranami GTA V, gry zdecydowanie niewskazanej dla ośmiolatków.
Poczynię tu od razu zastrzeżenie, nie należę do osób uważających gry za zło tego świata. Nastolatek grający w strzelanki nie wyjdzie strzelać do ludzi, jeśli nie ma do tego zaburzeń psychicznych. Ale... zdecydowanie są gry, które tak ze względu na treść, jak i wulgarny język, nie powinny być dostępne dla najmłodszych.
Kontrola najwyższą formą zaufania
Nie oznacza to też, że dzieci należy od technologii odseparowywać, czyniąc z nich jakichś analogowych Amiszy. Chodzi o to, jak w większości spraw w życiu, że powinniśmy zachować balans i zdrowy rozsądek. Zwłaszcza, że mamy coraz więcej narzędzi, które wspierają odpowiedzialne cyfrowe rodzicielstwo. Każda z głównych platform systemowych ma lepsze lub gorsze narzędzia do kontroli czasu spędzanego na danym urządzeniu, blokowaniu niechcianego kontentu czy raportowaniu, gdzie nasze dziecko zapędza się w internecie.
Tyle tylko, że aby z tych dobrodziejstw skorzystać musimy zainwestować własny czas w dziecko, a nie kupować go jego kosztem. Trzeba poświęcić kilka odcinków serialu rocznie w skonfigurowanie narzędzi, kontrolę wyników czy w zapewnienie dziecku atrakcji w czasie, gdy tablet jest niedostępny. Trzeba przygotować się na merytoryczną rozmowę z dziećmi, jeśli zauważymy niepokojące zainteresowania. Co gorsza, powinno się spróbować wymyślić sposób na to, żeby w ciekawy sposób przekonać je do swoich racji i uniknąć ustawienia się w pozycji starego zgreda, który nie pamięta, jak to było w młodości.
Tyle że w dzisiejszych czasach to nie wystarczy, jeśli naprawdę nam zależy, aby przygotować dzieci do życia w cyberświecie, inwestycja powinna być znacznie głębsza. Całkiem możliwe, że będzie wymagała rezygnacji, nie z kilku odcinków, ale wręcz sezonów serialowych rocznie. Dziś większość rodziców liczy, że szkolne lekcje informatyki nauczą ich dzieci praktycznego wykorzystania komputera. Polska szkoła jest w stanie, lepiej lub gorzej, nauczyć dziecko podstaw, ale bez pomocy rodziców nie ma szans na utrwalenie i rozwinięcie tych umiejętności. Do tego dziecko po prostu musi wykorzystywać komputer jako narzędzie w miarę regularnie.
Wujek dobra rada
Na wypracowanie i stosowanie metod, które pomogą dzieciakom w obyciu z komputerem też potrzeba czasu. Aby wam go trochę zaoszczędzić, podrzucę parę pomysłów, które sprawdziły się u mnie:
- wypracowania i inne pisemne zadania domowe na brudno piszemy i dopracowujemy w edytorze tekstu. Dopiero na czysto są przepisywane ręcznie.
- obycia z arkuszem kalkulacyjnym uczymy przez prowadzenie przez dzieci prostej „księgowości” w Apple Numbers. Przynosi to także korzyści w zakresie nauki domowej ekonomii. Starsze dzieci mają też konta bankowe typu Junior.
- w przypadku, gdy dziecko zaczyna przejawiać jakieś zainteresowania, staramy się włączyć komputer jako narzędzie do tego procesu. Młodszy syn pisze opowiadania w Pages, ucząc się przy okazji podstaw składania tekstu. Córka, oprócz rysowanie ręcznie, korzysta też z tabletu, ucząc się obsługi piórka i programów graficznych (u nas Procreate na iPadzie i Fresh Paint na Windowsie).
- od czasu do czasu starsze dzieci mają pokaz tego, co można robić w Photoshopie, Illustratorze czy FCP X. Ostrożnie, tak żeby pokazać możliwości, ale nie zniechęcić stopniem skomplikowania.
- naukę wspierają też ciekawe filmy na YouTube. Na przykład świetny kanał ThrashingMadPL wspomaga naukę historii. Ale uwaga, efektywna nauka wymaga oglądania razem z dziećmi i omawiania części informacji.
- wykorzystanie gier do nauki. Na przykład, u mnie strategiczne tytuły takie jak Ultimate General Civil War czy Unity of Command, służą do tłumaczenia tematów militarnych, których w nauce historii jest niemało.
- warunkiem stworzenia konta dziecka w jakimś serwisie, na przykład grze typu Roblox czy Minecraft, jest umiejętność wygenerowania i zapisania loginu i hasła w managerze haseł typu 1Password. Dzięki korzystaniu z tego narzędzia, temat bezpieczeństwa przestaje być abstrakcją, która wpada jednym, a wypada drugim uchem.
Komputer, smartfon, internet to jest i będzie integralna część życia naszych dzieci. W naszych rękach jest to, czy będą to dla nich pożyteczne i kreatywne narzędzia, czy groźny nałóg, który może im zaszkodzić a wręcz pochłonąć. Za wszystko zapłacimy prędzej czy później naszym czasem. Wydaje mi się, że lepiej poświęcić go teraz na naukę życia w cyfrowej dżungli niż naprawianie skutków pobłądzenia w niej.
Polecamy również: iPKO Junior
* tu można docenić polskie państwo, którego systemy informatyczne zachęcają do spacerów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu