W miniony weekend miałem nareszcie przyjemność obejrzeć kickstarterowy film Viva Amiga. Jak możecie wnioskować po tytule, jest on poświęcony mojemu absolutnie ukochanemu komputerowi, 16-bitowej Amidze. Po skończeniu filmu mimowolnie ruszyłem do mojego zestawu retro rozmaitości i podłączyłem ukochaną Przyjaciółkę. Komputer, który mimo upływu lat wciąż pozostaje moim ulubionym — i prawdopodobnie nigdy się to nie zmieni.
Tak, jestem sentymentalny — i moim ulubionym komputerem na zawsze pozostanie Amiga. Ale wiem, że nie jestem w tym sam
Amiga: przyjaciółka na życie
Mimo krótkiego romansu z Commodore 64, moim pierwszym komputerem z którego korzystałem od przedszkola była Amiga CDTV. Pierwsza miłość nigdy nie rdzewieje — i mimo że sprzęt ma już swoje lata i dzisiejsze telefony są wielokrotnie mocniejsze od niego, to wciąż do niego wracam. Ja — czysto hobbystycznie, by odpalić na nim grę i wtopić kilkadziesiąt dodatkowych minut z życia w moje ulubione 16-bitowe produkcje. Ale wciąż przecież nie brakuje wariatów, którzy robią z niego dużo większy użytek: tworzą oprogramowanie, gry, a nawet dodatkowe akcesoria. Mimo swojego wielu, Amiga jest wciąż żywa i jak na seniorkę — trzyma się świetnie. Serio! Po seansie filmu, jak już wspomniałem, wyjąłem z pudła Przyjaciółkę — nie CDTV (choć w tym wydaniu wciąż jest w mojej skromnej kolekcji), a jej nieco młodszą i znacznie silniejszą siostrę. Kultową Amigę 1200.
Lata mijają, a ona wciąż zachwyca
Tworzywo które żółknie (już je raz odbarwiałem wodą utlenioną w kremie, ale najwyraźniej przydałoby się tę operację powtórzyć), zasilacz jest kosmicznie wielki i ciężki. Ale nie szkodzi, bo podłączona do 15" CRT Amiga wciąż wygląda pięknie. AmigaOS to uroczy system, który po latach wciąż da się lubić. Dźwięk klików oryginalnej myszki przywodzi wspomnienia. Odpalane demka wciąż dają masę radochy i za każdym razem gdy ją odpalam zadaję sobie to samo pytanie: dlaczego robię to tak rzadko? Odpowiedź zawsze sprowadza się do tego samego — bo nie ma czasu na to, by robić to częściej. Niestety.
Amiga to nie komputer, Amiga to styl życia
Przyznaję że nigdy jakoś specjalnie nie zagłębiałem się w historię Amigi. Prawda jest taka, że produkt ten nie doczekał się równie fenomenalnej książki co produkty Apple (mam tu na myśli, rzecz jasna, fenomenalną biografię Jobsa od Isaacsona) — ale film Viva Amiga rozbudził moją ciekawość. Nie tylko okazał się być materiałem z informacjami o których dotychczas nie miałem pojęcia, ale także pokazał mi produkt z perspektywy jego twórców. I choć od dawna wiedziałem o tym, że Commodore nie było do końca w stanie ogarnąć Amigi jako produktu marketingowo, to aż do teraz nie miałem najmniejszego pojęcia, że twórcy tego niesamowitego komputera faktycznie ich obwiniają o to, że wszystko skończyło się tak, jak się skończyło. Wciąż jednak jestem pod wielkim wrażeniem efektownej premiery, na której nie zabrakło Andy'ego Warhole'a, który demonstrował możliwości multimedialne sprzętu... tworząc na nim portret zasiadającej obok modelki.
Najbardziej niesamowite jest dla mnie jednak to, że w 2020 roku Amiga wciąż ma się świetnie. Że ma wierne grono fanów i użytkowników. Owszem — korzystanie z tego komputera na co dzień to taka sztuka dla sztuki i dla mnie zdecydowanie przerost formy nad treścią. Ale to że platforma stale się rozwija i gromadzi wokół siebie pasjonatów z każdym dniem wyciskającej z niej coraz więcej. Nawet rzeczy, o których przez lata mówiło się, że nie mają szans zaistnieć, bo pięćsetka jest za słaba:
No najwyraźniej nie jest. Wow, wygląda jak spełnienie dziecięcych marzeń!
Grafika: 1.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu