Na bazie elektrycznego MINI Cooper SE powstał wyścigowy samochód „Racing MIMI”, który bierze udział w wyścigach górskich, a także zawodach typu Super Rally City Racing. Jest to autorski projekt małego zespołu pasjonatów pod patronatem rumuńskiego oddziału BMW-MINI. Podczas odbywających się w Polsce (na torze Modlin pod Warszawą) MINI Track Days miałem okazję zapoznać się, a także przejechać się tym samochodem.
Racing MIMI: elektryczne MINI w porównaniu ze spalinowym John Cooper Works
Racing MIMI to samochód wyścigowy zbudowany na bazie auta seryjnego. Jego podstawą jest w pełni elektryczne MINI Cooper SE, który napędzany jest przez silnik o mocy 135 kW (184 KM) i pakietem akumulatorów o pojemności 32,6 kWh. Dokonano w nim jednak szeregu modyfikacji, a część do oczywiście obligatoryjne przygotowanie do wyścigów pod względem bezpieczeństwa:
- homologowana klatka bezpieczeństwa wraz z 6-punktowymi pasami bezpieczeństwa i fotelami kubełkowymi,
- redukcja masy (o około 200 kg) uwzględniająca także odchudzone drzwi i szyby,
- dorzucenie zmodyfikowanego dyferencjału o ograniczonym poślizgu z BMW i3s,
- hamulce Brembo zapożyczone wprost z MINI JCW z nową pompą,
- mechaniczny hamulec ręczny,
- specjalny system chłodzenia akumulatorów wspomagany przez zestaw kilku kilogramów suchego lodu,
- zawieszenie „KW variant 3”,
- modyfikacje wnętrza uwzględniające np. odpinany wieniec kierownicy.
Samochód Racing MIMI ma oczywiście wyłączone wszystkie systemy aktywnego bezpieczeństwa, jak ABS czy ESC, a hamulec jest twardy i daje sportowe wyczucie. Zastosowano też cywilne, ale jednak o sportowym charakterze opony Michelin Pilot Sport 4 w rozmiarze 205/45 R17 (przynajmniej podczas prezentacji dla dziennikarzy).
Racing MIMI bierze u dział w zawodach krótkodystansowych jak wyścigi górskie, auto slalom, czy spinty. Zwykle są to zawody, na których dystans pojedynczej konkurencji nie jest większy niż kilka kilometrów.
Jak jeździ Racing MIMI?
Choć może się wydawać, że 135 kW (184 KM) to mało, to na krętym torze, a autem jeździliśmy właśnie na sprawnościowym torze Modlin, taka moc jest w zupełności wystarczająca, szczególnie przy lekkim i małym aucie jakim jest MINI Cooper SE. Układ kierowniczy jest bardzo bezpośredni i reaguje natychmiastowo na zmiany kierunku jazdy, mocno przypomina zwinność gokartów. Przy wyłączonych systemach wspomagających łatwo jest wprowadzić Racing MIMI w poślizg tylnej osi poprzez ujęcie „gazu” w zakręcie.
Hamulec jest twardy, mocno sportowy i takie też daje wyczucie. Zaskakująco łatwo daje się go dozować. Oczywiście jego skuteczność jest bardzo wysoka.
Najciekawszy zapewne jest aspekt związany z elektrycznym napędem. Optymalnie jest przystępować do konkurencji z akumulatorami naładowanymi powyżej 90%, co wiąże się z działaniem na wyższym napięciu, a to obniża temperaturę podzespołów i redukuje straty. Dlatego też, po kilku okrążeniach Racing MIMI było ładowane prądem przemiennym (wewnętrzna ładowarka 11 kW), tak by utrzymywać akumulator powyżej ~65% poziomu naładowania. Twórcy zaznaczają, że podczas sportowej jazdy na 5 km zużywane jest około 25% dostępnej energii, co przekłada się na średnią rzędu ~100-140 kWh/100 km. Przypomnę tylko, że zużycie paliwa w analogicznych warunkach w samochodzie spalinowym o podobnej mocy wynosi 25-40 l/100 km.
Od kwestii uzupełniania energii między kolejnymi podjazdami (w przypadku wyścigów górskich) istotniejszym problemem, z którym trzeba było się zmierzyć, było schłodzenie układu napędowego, a szczególnie akumulatorów. Już bowiem po około 4-7 km bardzo szybkiej jazdy standardowy układ chłodzenia nie jest w stanie zredukować wzrostu temperatury akumulatora, co powoduje utratę mocy na jego wyjściu. Dlatego też dorzucono system chłodzenia suchym lodem, który redukuje temperaturę powietrza chłodzącego całość. Pozwala to przesunąć granicę przegrzewania się o 2-3 km. Analogiczne „triki” stosuje się w autach spalinowych biorących udział w podobnych zawodach, one także przegrzewają się na dystansie dłuższym niż te kilka kilometrów.
Elektryczne Racing MIMI kontra spalinowe MINI John Cooper Works
Ponieważ prezentacja połączona z możliwością przejechania się elektrycznym Racing MIMI odbywała się w trakcie „MINI Track Days”, nie mogłem sobie odmówić zestawienia „elektryka” ze spalinowym MINI Cooper JCW. Moc trochę wyższa w spalinowym (231 KM), niższa masa, ale…
No właśnie: natychmiastowy dostęp do wysokiego momentu obrotowego i zwykle też mocy maksymalnej w bardzo szerokim zakresie obrotów (od prędkości ~55 km/h) w elektrycznym Racing MIMI oznaczało, że wyjścia z zakrętów były sprawniejsze właśnie w „elektryku”. W przypadku spalinowego MINI JCW do samej jazdy po optymalnej nitce toru trzeba było wkalkulować tak oczywiste rzeczy w przypadku aut spalinowych jak „turbo-dziura”, konieczność redukcji czy dobrania właściwych obrotów silnika. W przypadku elektrycznego Racing MIMI każdy błąd był mniej kosztowny.
Oczywiście czas przejazdu w rękach profesjonalnego kierowcy wyścigowego będzie krótszy w spalinowym John Cooper Works (wyższa moc), ale mniej doświadczona osoba może uzyskać porównywalny czas. Profesjonalista będzie w stanie dobrać właściwe przełożenie, zniwelować opóźnienie wynikające z turbodoładowanego silnika, a wyższa moc pozwoli finalnie osiągnąć wspomniany lepszy czas.
Czym lepiej mi się jeździło? Doznania płynące z jazdy Racing MIMI dzięki charakterystyce napędu elektrycznego były ciekawsze i dostarczały wyższy poziom adrenaliny. Z drugiej zaś strony, w spalinowym MINI John Cooper Works czułem większe wyzwanie przede mną stojące, a to przełożyło się na wyższy poziom satysfakcji z dobrze przejechanego okrążenia.
Sam jednak fakt, że porównujemy wpół wyczynowe auto elektryczne o niższej mocy do seryjnego auta spalinowego świadczy o możliwościach jakie oferują te usportowione samochody MINI. Gokartowa frajda z jazdy równie wysoka, ale o dwóch, różnych smakach.
Plany dotyczące Racing MIMI
Zespół odpowiedzialny za Racing MIMI – Engage Engineering – zapowiada wymianę akumulatora na nowszy model, a także przejście na wyższe napięcie całego układu, co pozwoli zredukować straty. Planowane jest też wyjęcie wewnętrznej ładowarki prądu przemiennego w celu redukcji masy. Źródłem energii na zawodach mają być dotychczas używane akumulatory, co pozwoli zespołowi uniezależnić się od dostępności do przyłącza o stosunkowo dużej mocy, które nie zawsze jest dostępne w parku maszyn w trakcie zawodów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu