Felietony

Miliardy dolarów poszły do kosza. Najdroższy eksperyment VOD zniknie z Sieci

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

6

Od początku nie byłem przekonany do tego pomysłu, ale od zawsze mówiłem, że nie należę do grupy odbiorców nowego projektu. Gdy startował, świat zdążył zmienić się nie do poznania, a Quibi lada moment pójdzie na dno wraz z zainwestowanymi w platformę miliardami dolarów.

Każdy serwis VOD posiada aplikację mobilną. Nawet te, które oferują treści w najlepszem możliwej jakości (rozdzielczości 4K ze wsparciem dla HDR/Dolby Vision oraz dźwięku Dolby Atmos, które w pełni docenimy na telewizorze), nie są na tyle wybredne, by rezygnować z widzów, którzy będą mieli ochotę oglądać filmy i seriale na ekranie smartfona. Są nawet kraje, gdzie Netflix potwierdził wyższą oglądalność treści na kilkucalowych wyświetlaczach smartfonów, aniżeli na innych ekranach, w tym laptopach i telewizorach. Ale czy usługa ograniczona do urządzeń mobilnych ma rację bytu? Ja nie byłem przekonany, a dziś już znamy definitywną odpowiedź na to pytanie.

To jest prawdziwa rewolucja i może zmienić branżę na zawsze

Co to jest było Quibi? No właśnie...

Start Quibi miał zapoczątkować nową kategorię platform wideo, która byłaby połączeniem świata TikToka oraz Instagrama z tym, do czego przyzwyczaili nas Netflix, Prime Video czy ostatnio Disney+. Duże, drogie i profesjonalne produkcje przystosowane do projekcji na ekranie smartfona w obydwu orientacjach pomiędzy którymi można swobodnie się przełączać miały wprowadzić nową jakość. Twórcy serwisu sądzili, że są odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie treści dedykowanych mobilnym urządzeniom, ale plany pokrzyżowała im izolacja społeczna.

Oglądanie filmów i seriali na smartfonie odbywa się przede wszystkim w ruchu - w czasie przejazdu do pracy, w drodze na uczelnię, siłownię czy na spotkanie ze znajomymi. Jednym słowem: w podróży. Ograniczona mobilność widzów/klinetów Quibi sprawiła, że niedostępność usługi na innych platformach stała się największą wadą platformy, z której nie można było skorzystać na stojącym obok większym ekranie. Nagle zainicjowane prace nad wdrożeniem wsparcia dla Chromecasta oraz AirPlay miały uratować sytuację, podobnie jak i udostępnienie aplikacji dla smart TV, Apple TV czy Android TV, ale nastąpiło to zdecydowanie za późno.

Hit YouTube’a na Netflix. Cobra Kai doczeka się wielu nowych odcinków

Za drogo, niewygodnie, bez konkretnego celu

Quibi nie pozwalało na robienie zrzutów ekranu ani udostępnianie treści z aplikacji. Dwa oferowane pakiety, kosztujące 4,99 dolara oraz 7,99 dolara, były zbyt wysoko wycenione. Quibi twierdziło, że nie rywalizuje z Netfliksem, ale przecież z TikTokiem, Instagramem czy YouTube'em też nie miało prawa rywalizować. A jak wielokrotnie szefujący Netfliksowi Reed Hastings podkreślał, tego typu usługi nie mają za rywali bezpośredniej konkurencji, lecz każdy inny rodzaj spędzania wolnego czasu.

Dlaczego miałbym rezygnować z istotnej części nagranego materiału oglądając w pionie?

Quibi nie znalazło na siebie żadnego konkretnego pomysłu, a wisienką na torcie ich góry problemów były same seriale, wśród których nie sposób było znaleźć coś naprawdę ciekawego, oryginalnego i wciągającego. W konsekwencji o produkcjach Quibi się po prostu nigdy nie wspominało. I był to poważny kłopot dla serwisu, który zdołał uzbierać niemalże 2 mld dolarów, a w swoich szeregach miał twórców rodem z Hollywood po obydwu stronach kamery.

Nadchodzi mnóstwo filmowych hitów na HBO GO. Co obejrzycie najpierw?

Miliardy dolarów przepalone na projekt pełen problemów

Nie jestem w ogóle zaskoczony planami wygaszenia Quibi z początkiem grudnia, bo autorzy usługi sami na siebie ściągnęli ten los. Start Peacock, usługi VOD od NBC, pokazał że mając odpowiednie zaplecze treści oraz stosując uniwersalne podejście do dostępności platformy można zawalczyć o widzów na tym niezwykle nasyconym rynku. Quibi było niezwykle niszowym produktem, u którego sterów znalazły się osoby nie rozumiejące rynku oraz kierujących widzami emocjami. Co więcej, na szczycie władzy dochodziło do konfliktów, co nie dawało szans na szybkie reakcje oraz właściwe pokierowanie firmą w świetle jakichkolwiek kłopotów. A te trapiły Quibi od samego początku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu