Felietony

Przekonanie znajomych do Signala? Good luck with that...

Krzysztof Rojek
Przekonanie znajomych do Signala? Good luck with that...
104

Jeżeli chcemy zachować jakąkolwiek prywatność, dobrze jest korzystać komunikatora, który nie zbiera o tobie tony metadanych. Niestety, przejście na Signal czy Telegram jest często nie tyle trudne, co wręcz niemożliwe.

Jakiś czas temu pisałem wam o jakże cudownym pomyśle naszego rządu, aby nadać instytucji takiej jak ZUS wręcz policyjnych uprawnień zbierania i przetwarzania danych. I o ile rozumiem, że we współczesnym społeczeństwie kwestia prywatności i bezpieczeństwa jest zawsze sprawą dyskusyjną (pomimo tego, że w tekście zaznaczyłem, że jestem PRZECIW wyłudzaniu zasiłków, dużo osób zarzucało mi popieranie takich praktyk), to nie do końca jestem w stanie pojąć tego, jak bardzo w wciąż pokutuje u nas twierdzenie: "mogą sprawdzać, w końcu nie mam nic do ukrycia". W książce Edwarda Snowdena "Pamięć Nieulotna" jest bardzo trafne porównanie tej frazy do: "mogą odbierać wolność słowa, w końcu nie mam nic do powiedzenia".

Abstrahując jednak od kwestii zasadności jakichkolwiek starań o prywatność w dzisiejszych czasach, kilka osób zadało mi pytanie: "Okej, ale czy na prawdę skasujesz Facebooka, czy to tylko clickbait?" (pozdrawiam użytkownika PiotrM). W końcu rozbuchane deklaracje blogerów i YouTuberów to (niestety) chleb powszedni. Odpowiadając na to pytanie: Facebook to narzędzie bardzo przydatne, bez niego prawdopodobnie nie udałoby się mi przejść przez studia, nie mówiąc już o działalności w lokalnej kapeli (także np. w kwestii kupna sprzętu). Jednak jeżeli tendencja jest taka, że rząd zamierza przydzielać uprawnienia do śledzenia podmiotom które takich uprawnień mieć nie powinny, to dla mnie takie wyjście jest raczej oczywiste.

Signal nie jest komunikatorem idealnym, ale mus to mus

Oczywiście, gdyby przyszło mi skasować konto na Facebooku (i co za tym idzie, na Messengerze) znalazłbym się w arcytrudnym położeniu. Szczerzę wątpię, by współczesny świat, przyzwyczajony do natychmiastowej wymiany informacji zechciał zrobić dla mnie wyjątek, więc to ja muszę dostosować się do świata. Zacząłem więc przeglądać dostępne alternatywy, choć słowo "przeglądać" jest tu nadużyciem. Jeżeli nie chcemy mieć kontaktu przez żadną dużą społecznościówkę, zostaje nam z rozsądnych alternatyw Telegram i Signal. Z racji na otwartoźrodłową strukturę postanowiłem postawić na to drugie rozwiązanie. I tu pojawił się największy problem - Signal wymaga twojego numeru telefonu by zidentyfikować, że "ty" to faktycznie "ty".

Problematyczna kwestia polega tu na tym, że ze wszystkich danych, co do których nie chciałbym, by pływałyby po sieci przyspawane do mojego nazwiska, numer telefonu jest jednym z najważniejszych i podaję go tylko w ostateczności. Niestety, Signal wymaga go już na wejściu i na razie nie oferuje innych metod autoryzacji. Jednak jeżeli mam wybór pomiędzy Signalem posiadającym mój numer, a rządem mogącym prześwietlić mnie na wylot bez mojej wiedzy oraz powodu, wybieram tę pierwszą opcję. No co, przesiadamy się?

No nie, nie do końca.

Jakiś czas temu Kuba napisał fajny felieton o braku rozpoznawalności alternatywnych komunikatorów. No cóż, tam była teoria, teraz czas na praktykę. Oczywiście zakładanie, że ktokolwiek będzie miał na telefonie, czy w ogóle wiedział o czymś takim jak Signal, byłoby głupie. Postawiłem więc na pracę u podstaw. Zacząłem od opisania sprawy i moich motywacji, by dać szansę alternatywie dla Messengera, a następnie zaproponowałem kilku-kilkunastu osobom z mojego najbliższego otoczenia wypróbowanie nowego komunikatora. Efekt? Dokładnie taki jak zgadliście.

Po kilku dniach "eksperymentu" na Signalu rozmawiam z... moją narzeczoną, i to zapewne tylko dlatego, że jest moją narzeczoną i wspiera mnie we wszystkich moich pomysłach. Cała reszta dzieliła się na tych, którzy albo nie widzieli potrzeby jakiejkolwiek zmiany, taka zmiana była dla nich zbyt dużą niewygodą czy też - nie wartościowali swojej prywatności na tyle, by uznać działania rządu za jakiekolwiek zagrożenie. I szczerze?

Nie mogę ich za to winić. Sami sobie zgotowaliśmy ten los

Messenger jest najwygodniejszym komunikatorem, ponieważ jest najlepszym komunikatorem, tzn. najlepiej wywiązuje się z funkcji przesłania wiadomości pomiędzy ludźmi. Nie da się bowiem wysłać wiadomości do kogoś, kogo na danej platformie nie ma, a na Signalu nie ma prawie nikogo. Okej, 50 mln osób może robić wrażenie, ale w skali 7 mld świata jest to tyle co nic. Mamy tu dokładnie taki sam samopodtrzymujący się mechanizm co w przypadku Windows Mobile. Jeżeli za mało osób go używało, nie było sensu pisać na niego aplikacji. Jeżeli nie było aplikacji, mniej osób decydowało się na kupno takiego urządzenia i krąg się zamykał.

W przypadku Signala na niekorzyść działa tu fakt, że na początku przynajmniej byłby to komunikator do kontaktu tylko z jedną osobą (ze mną) i dodatkowo byłby to drugi (albo trzeci, czwarty, piąty etc.) komunikator danej osoby, dodatkowo powiększając dyskomfort. A przecież w świecie, który dąży do unifikacji i tego, żeby wszystko było w jednym miejscu, takie rozwiązanie jest zwyczajnie w kontrze do obowiązujących trendów.

Oczywiście, zaraz znajdą się ludzie, którzy na Signalu mają rodzinę, znajomych i psa Azora

Tak, dla niektórych na pewno przekonanie znajomych do Signala nie było żadnym problemem, ba - część z nich z pewnością miała już ten komunikator. Być może niektórzy nawet zostali na ten komunikator namówieni przez swoich znajomych. Nie przeczę, że są takie środowiska. Warto się jednak zastanowić, czy przypadkiem nie mamy tu do czynienia z bańką techową, ludźmi bardziej wyczulonymi na kwestie prywatności, którzy mniej podążają za mainstreamem. Gdybym miał określić natomiast jacy ludzie znajdują się w moim kręgu znajomych, określiłbym to jako "klasę" normalną, zdecydowanie mniej zaawansowaną w kwestiach technologicznych, ale za to bardziej ode mnie biegłą w kwestiach instagramowo, tiktokowo, snapczatowych. A przekonanie takich osób do komunikatora, który jest "tylko" komunikatorem jest... no trudne.

I no stety-niestety, jeżeli chciałbym, by kiedykolwiek komunikator taki jak Signal u nich wiązał się z minimalnym zainteresowaniem, kwestie takie jak prywatność nagle musiałyby się stać "cool", a do świadomości powszechnej musiałby się przedostać fakt, że WhatsApp nie jest żadną "alternatywą". Dlatego absolutnie tych ludzi nie obwiniam, sam uważam w końcu, że komunikatory takie jak Messenger odznaczają się najwyższą "użytecznością".

Jeżeli więc priorytety ludzi nie ulegną zmianie, z korzystania z alternatywnych komunikatorów raczej nici.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu