Apple

Prawo do naprawy okiem Apple. Więcej w tym fikcji, niż faktycznych praw

Kamil Świtalski
Prawo do naprawy okiem Apple. Więcej w tym fikcji, niż faktycznych praw
Reklama

Liczyliście na faktyczne zmiany w krajobrazie naprawy elektroniki po tym kiedy głośno zrobiło się o prawie do naprawy? Na przykładzie Apple doskonale widać, że to jedna wielka fikcja.

Prawo do naprawy wielu firmom jest najzwyczajniej w świecie nie w smak. Usługi naprawcze w ich salonach kosztują krocie — a jeśli użytkownicy zdecydują się z nich skorzystać, inwestorzy pod koniec kwartału biją brawo. To właśnie takie małe-wielkie (i wcale nietanie) rzeczy składają się w dużej mierze na majątki technologicznych gigantów. Kiedy pierwszy raz usłyszeliśmy o tym, że Apple zaczyna wspierać samodzielną naprawę ich sprzętów automatycznie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Bo mimo że firma chętnie chwaliła się zmianami, dbaniem o środowisko, wsparciem prawa do naprawy... to nie zdradziła jednego: ceny. Zgodnie z przewidywaniami jednak - tanio nie jest. Choć ceny iPhone'owych części nie zmiatały z nóg, to były one w świetle oficjalnych serwisów najzwyczajniej w świecie nieopłacalne. Patrząc na koszta związane z Macbookami — jest kuriozalnie drogo i... bez sensu. I zgodzą się z tym chyba wszyscy — Sam Goldheart z iFixit popełnił na temat programu naprawczego nawet dedykowany wpis, w którym czytamy:

Reklama

Nasz poradnik dotyczący wymiany baterii w MacBooku Pro 14″ składa się z 26 kroków. Może się to wydawać niezbyt szybkim przewodnikiem, ale Surface Pro 6 jest dwa razy dłuższy, a przewodniki po iPadzie mogą mieć nawet sto kroków. W sumie 26 kroków to całkiem niezły wynik. Wyobraź sobie nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że oficjalna metoda wymiany baterii Apple MacBook Pro zawiera 162 strony.

Tak, oczy was nie mylą - STO SZEŚĆDZIESIĄT DWIE strony poświęcone temu, jak krok po kroku wymienić baterię w komputerze Macbook Pro 14". Dlaczego? Bo mimo zestawu naprawczego w domu, to wciąż nie jest tylko wymiana baterii — a całego top case'u, przez co w dużej mierze wymienić trzeba... top case z baterią i klawiaturą — ponieważ na ten moment Apple nie sprzedaje samych baterii. Oznacza to, że krok po kroku trzeba demontować cały komputer, a później składać go na nowo. Do tego dochodzą koszta - jeżeli w 14-calowym Macbooku Pro chcielibyście wymienić baterię, to taka procedura będzie was kosztować około 500 dolarów, sporo cierpliwości i co njmniej kilka godzin czasu. Dla porównania — w jednym z oficjalnych polskich serwisów Apple, wymiana baterii to 3329 zł.

Tym razem, wraz z instrukcjami, Apple prezentuje chętnym do samodzielnej naprawy cały zestaw przeszkód: przeczytać 162 stron instrukcji bez przerażenia i zdecydowanie się na naprawę tak, płacić niebotyczne kwoty pieniędzy dla kompletnie zbędnych części zamiennych, zdecydowanie, czy chcemy wydać kolejnych 50 dolarów na narzędzia które polecają, i zrobić naprawę samodzielnie w ciągu 14 dni, w tym konfigurację systemu do parowania części z urządzeniem. Co skłania nas do refleksji: czy Apple w ogóle chce lepszej naprawialności?

Moim zdaniem odpowiedź na zadane przez Goldhearta pytanie jest prosta - nie. Apple na tym w ogóle nie zależy. Ale skoro politycy coraz poważniej zaczęli wymagać od firm technologicznych prawa do naprawy - to firmy technologiczne się wywiązały. A to że nie ma to absolutnie żadnego sensu, nijak nie spina się ani w kwestii ekologii ani ekonomii, to już zupełnie inna bajka. Ale kto by się przejmował — przecież i tak nikt tego nie sprawdza.

Na pocieszenie powiem, że Apple twierdzi że kiedyś zaoferuje samą baterię do Macbooka Pro 14" - i nie trzeba będzie wtedy płacić za cały topcase. Kiedyś. Cokolwiek to znaczy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama