Plany Netflixa z reklamami zbliżają się wielkimi krokami. A im bliżej premiery, tym więcej informacji na ich temat pojawia się z rozmaitych źródeł. Dziś, na szczęście, coś pozytywnego.
O nowym planie Netflixa — tańszym, ale najeżonym reklamami, dyskusja nie ustaje. Przede wszystkim dlatego, że po latach trzymania się jednego schematu — teraz firma decyduje się zmienić zasady gry. I mimo że sam w 100% podpisuję się pod słowami redakcyjnego kolegi, który kilka dni temu pisał wprost że nie po to płaci za VOD, żeby oglądać reklamy, to myślę że opcja ta będzie się cieszyć ogromną popularnością. Zwłaszcza wśród ludzi, którzy obecnie nie współdzielą kont, a poza tym płacą za pakiet oferujący wyższą jakość. A zresztą, nawet ci dotychczas dzielący profil z rodziną i przyjaciółmi również mają szansę się zainteresować nowością — skoro i tak będą musieli do poprzednich, mniej wygodnych, konfiguracji dopłacać jeśli nie mieszkają razem (zobacz: Zapłacisz więcej za użytkowników Netfliksa, którzy z tobą nie mieszkają).
Sami twórcy platformy bardzo oszczędnie informują nas o tym, czego można się będzie spodziewać po ich nowopowstającej platformie. Informowaliśmy już wcześniej m.in. o tym, że oferta Netflixa z reklamami będzie różnić się od tej premium.
Podczas wywiadu z okazji finansowych podsumowań drugiego kwartału, przedstawiciele przyznali wprost że decydując się na nadchodzący, najtańszy, plan z reklamami — użytkownicy będą musieli się pogodzić z tym, że ich oferta będzie biedniejsza od tej, która trafia do użytkowników decydujących się płacić za droższe plany premium na platformie. Wszystko to przez zawirowania z licencjami i konieczność wynegocjowania nowych umów z właścicielami praw do poszczególnych produkcji. Jak przyznał CEO Netflixa Ted Sarandos, pracują nad tym, by w przyszłości takich rzeczy nie było.
Na osłodę - nawet w planie z reklamami część treści dostępna będzie bez reklam
Dotychczas wszystkie napływające wieści nie napawały specjalnie optymizmem. Ale dzisiaj, dla odmiany, Bloomberg informuje że z ich ustaleń wynika, jakoby Netflix nawet w planie z reklamami postanowił część rzeczy podać w sosie premium — tj. bez jakichkolwiek przerywników. Wśród takich treści wymieniane są autorskie produkcje filmowe platformy na starcie — bloki reklamowe miałyby zostać dodane dopiero z czasem. No ma to sens — bo jak wiadomo, algorytmy Netflixa to samonapędzająca się maszyna. Kiedy użytkownicy widzą że coś jest w nowościach lub najpopularniejsze w ich kraju, z czystej ciekawości po nie sięgną. Wbrew pozorom ma to dużo sensu — później będzie można pochwalić się wybitną oglądalnością, pytanie tylko czy oceny krytyków i widzów będą oferowały równie wysokie noty ;-).
Ponadto od reklam mają być też uwolnione treści Netflixa tworzone z myślą o dzieci; dosłownie tak samo jak ma to mieć miejscu w analogicznym planie Disney Plus. Na tę chwilę nie ma jednak żadnych wiadomości, czy tak samo sprawy będą się mieć z produkcjami od innych studiów.
Na tę chwilę w związku z nowym planem Netflixa najeżonym reklamami jest wiele pytań. Najważniejsze to, rzecz jasna, to o cenę takiej usługi — ale na odpowiedzi przyjdzie nam jeszcze chwilę zaczekać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu