Felietony

A ja bym chciał żeby Apple pokazało pojutrze konsolę do gier

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

67

iPhony, iPady, MacBooki, Apple Watche - co roku to samo, co roku lepsze i co roku droższe. Poza światem mobilny Apple na rynku gier nie istnieje - patrząc jednak jak kompletne jest na tym poletku, chciałbym zobaczyć ich stacjonarną konsolę do gier.

Powiecie, że jest przecież Apple TV. No jest, ale traktowanie tej przystawki jako konsoli można nazwać niepoważnym. W 1996 roku Apple miało jednak konsolę o nazwie Pippin...której produkcję zakończono po roku, była więc totalną klapą. Przez 22 lata jednak sporo się zmieniło, urosło przecież samo Apple, które jako pierwsza firma na świecie osiągnęło wartość 1 biliona dolarów, choć po piętach depcze im Amazon.

Konsola Apple mogłaby nieźle namieszać

Kamil pisał niedawno między innymi o bardzo odważnej i trochę zbyt pewnym siebie PlayStation, ale na poletku domowych konsol japońska firma nie ma sobie w tej chwili równych. Microsoft ze swoim Xboksem One staje na głowie, uchyla graczom nieba dając abonamenty z grami, ale statystyki są okrutne - PlayStation 4 króluje i w tej generacji amerykańska konsola nie ma najmniejszych szans jej dogonić. Gdzieś na bocznym torze jest Nintendo, które trafiło ze Switchem w dziesiątkę, ale idzie swoją własną drogą, a na rynku konsol mobilnych nie ma w ogóle konkurencji.

Kto mógłby więc zagrozić konsolowej potędze Sony? Microsoft nie daje rady, Nintendo raczej nigdy nie wypuści już standardowego stacjonarnego sprzętu do grania, Sega dawno temu umarła (a szkoda, Dreamcast był super). O konsoli mówi się już od jakiegoś czasu i choć sam nie bardzo wierzę w te doniesienia, zwyczajnie chciałbym zobaczyć taki sprzęt na zbliżającej się konferencji Apple. Rynkowi przydałby się taki duży gracz, mocna konkurencja poprawiłaby sytuację miłośników elektronicznej rozrywki.

Co Apple mogłoby dać rynkowi gier? Po pierwsze ogromne zaplecze finansowe, które pozwoliłoby firmie walczyć "nieczysto" o serca graczy. Zarabiając pieniądze na innych rynkach mogłoby przepalać je w segmencie konsol, choć szczerze wątpię by zaowocowało to niską ceną konsoli z logo nadgryzionego jabłka. Nie od dziś przecież wiadomo, że sprzęty Apple to półka premium i kosztują bardzo dużo, czasem wręcz niezrozumiale dużo. Ale wykupienie świetnych gier na wyłączność? Już jak najbardziej w zasięgu firmy.

Apple ma niesamowitą umiejętność łączenia sprzętu, systemu operacyjnego i oprogramowania. Od stycznia 2015 roku używam najsłabszego (wtedy w ofercie) rMBP 13 i mimo prawie 4 lat na karku, komputer działa prawie tak samo, jak po zakupie. Nic nie przycina, nic się nie psuje, aplikacje przeznaczone specjalnie dla MacOS działają jak złoto. Po tylu latach 3/4 ultrabooków innych producentów można utylizować. Gdyby nie zmiana Final Cut Pro X na Adobe Premier Pro i chęć grania na PC, w życiu nie przesiadłbym się na Windowsa 10. Konsola Apple mogłaby więc zażegnać problemy z płynnością, dodatkowo grzaniem się czy kiepską jakością samej konstrukcji (sorry Nintendo, plastik w Switchu to kiepski żart).

Dodatkowo ogromnym atutem konsoli Apple mogłyby być produkcje z iOS, których poza tym systemem nie można ograć. A powiedzmy sobie szczerze - granie na iPhonie a granie na telefonach z Androidem to niebo a ziemia. Optymalizacja, produkcje na wyłączność lub pojawiające się dużo wcześniej na iOS. Dodajcie do tego applowski remote play, który naśladowałby to, co robi Sony z PlayStation i Xperiami. Tylko powiedzmy to sobie szczerze, amerykanie zrobiliby to lepiej.

Gry na wyłączność czy multiplatforma? Zamykanie się tylko i wyłącznie na produkcje z naklejką "exclusive" to strzał w stopę. Dlatego w tej kwestii jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłoby klasyczne podejście do tematu. Produkcje na wyłączność jedynie dla konsoli Apple oraz tak zwane multiplatformy.

No dobrze, wodze fantazji zostały popuszczone, czas powrócić do rzeczywistości. Szans na klasyczną konsolę od Apple nie ma praktycznie żadnych i jeśli kiedykolwiek taką zobaczę, będę mocno zdziwiony. Czyżby Apple nie widziało tam pieniędzy lub bało się wpadki jak w 1996 roku? Najprawdopodobniej tak, trzeba mieć bowiem sporo odwagi, ale i bezczelności by wpakować się dziś w rynek konsol opanowany przez dwóch gigantów. Ale jeśli ktoś miałby się na nim pojawić, to właśnie Apple.

grafika

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu