Felietony

Oszustwa w benchmarkach nigdy się nie skończą

Albert Lewandowski
Oszustwa w benchmarkach nigdy się nie skończą
29

Oszustwa w benchmarkach nie są niczym nowym i w sumie zdarzają się od lat, pozostając wręcz nieodłączną częścią rynku IT. Dlaczego jednak firmy dalej tak zawzięcie stosują takie praktyki? Kto jest w tym najlepszy?

Najnowszy i ciekawy przypadek

Szczególnie w segmencie mobilnym często natkniemy się własnie na oszustwa w benchmarkach. Tu producenci bardzo duży nacisk kładą właśnie na wydajność oraz popisują się nią w testach syntetycznych, w której te ogromne liczby potrafią zrobić na potencjalnych klientach nie lada wrażenie. W końcu te rzeczy potrafią znakomicie uzupełnić marketing, stanowiąc namacalny dowód na wyjątkowość danego modelu.

Ostatnio na gorącym uczynku przyłapano Huawei / Honor. Mianowicie modele P20, P20 Pro, Nova 3 oraz Honor Play oferowały większą wydajność po przejściu w tryb wysokiej wydajności, poprawiając swoje wyniki aż dwa razy! Sama firma przyznała się do oszustwa, jednak uzasadniła to w zabawny sposób. Mianowicie wszyscy tak robią, a w szczególności na chińskim rynku, gdzie rywalizacja jest zabawna. Nietypowe podejście, ale akurat tu należy im się punkt za szczerość. Kiedy natomiast odkryto, że zdjęcia promocyjne, niby pochodzące z Huaweia Nova 3, wykonano lustrzanką, Chińczycy odpowiedzieli, że nigdzie nie wspomnieli o źródle tych fotografii, a mają one przede wszystkim stanowić inspirację. To akurat już gadka w stylu handlarza, który w ogłoszeniu daje zdjęcia jednego samochodu, podczas gdy sprzedaje zupełny szrot.

Oszustwa w benchmarkach na kartach historii

Największe żniwo zebrało swoiste śledztwo redakcji Anandtech w 2013 roku. Wtedy też po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć skalę zjawiska, której jest naprawdę niepojęte. Tryb wysokiej wydajności czy benchmarkowy polega na włączeniu pełnej mocy bez większego zwracania na temperaturę oraz pobór prądu, czyli czynniki, które w codziennym użytkowaniu muszą być utrzymywane na odpowiednim poziomie. W końcu telefon nie może być grzałką i działać na jednym ładowaniu dwóch godzin.

W 2013 roku złapano także Intela na bardziej kreatywnym kłamstwie. W Antutu po skompilowaniu aplikacji przez kompilator Intel C++ Compiler procesor mógł korzystać ze wszystkich dostępnych instrukcji, podczas gdy rywale z ARM nie mogli korzystać nawet z rozszerzenia ARM Neon. Do tego zamiast wykonywać określoną liczbę pętli, urządzenie zwracało wykonanie zadania już po jednej. Już przy legalnym programie Intel Atom Z2580 okazał się kilka razy wolniejszy od konkurencji. Zresztą podobny trik firma z Santa Clara stosowała przy procesorach do stacjonarnych komputerów. Niedawno udało się złapać przy oszustwie OnePlus 3T oraz Meizu Pro 6 Plus, ale tylko pierwsza firma zareagowała.

W tej branży oszustwa w benchmarkach wydają się być wręcz czymś normalnym. Producenci szukają możliwie jak najprostszych sposobów na to, aby się wyróżnić, ale czasami sięgają po kiepskie metody. Szczególnie podkręcanie takiej wydajności jest zabawne. W końcu już po uruchomieniu jakiejkolwiek gry odkryjemy prawdziwą wydajność, więc zabawa w ładniejsze liczby mija się z celem. Cóż, szkoda tylko, że najpewniej nigdy tu nie będzie można być pewnym, co do legalności takich rezultatów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu