Motoryzacja

Forthing T-Five 1.5T 177 KM 2025: przestronny SUV za 130 tys. zł. Jazda próbna

Tomasz Niechaj
Forthing T-Five 1.5T 177 KM 2025: przestronny SUV za 130 tys. zł. Jazda próbna

Dobrze wyposażony i przestronny SUV za 130 tys. zł? Forthing T-Five z silnikiem 1.5Turbo o mocy 177 KM i automatyczną skrzynią biegów udowadnia, że jest to możliwe. Podczas pierwszych jazd próbnych mieliśmy okazję zapoznać się z możliwościami tego samochodu, ocenić jego praktyczność i poziom wyposażenia. Zapraszam na raport.

Marka Forthing należy do chińskiego koncernu Dongfeng. W portfolio grupy jest także m.in. Seres czy Voyah (polecamy nasz test modelu Free). Żeby nie traktować Forthinga jako „kolejnej chińskiej marki”, warto wskazać kto za nią stoi na terenie Polski. Importerem samochodów Forthing jest polska firma Asian Automotive Distribution Center, która zajmuje się też m.in. marką BAIC, koreańskim SsangYong.

Polecamy na Geekweek: Chciał ukraść auto. Elektryczne drzwi uwięziły go w środku

Forthing został po raz pierwszy zaprezentowany na tegorocznych targach w Poznaniu, a importer chwali się, że udało się już podpisać umowę z około dwudziestoma dealerami na terenie całego kraju. W zasadzie w każdym województwie znajduje się (lub pojawi się w Q1 2025) salon, w którym można obejrzeć samochody i umówić się na jazdę testową. Dodatkowo: firma deklaruje, że ma zapewniony szybki dostęp do części zamiennych i serwisowych, z czego duża ich partia jest już w magazynie centralnym w Polsce.

Na pierwszych jazdach próbnych udostępnione zostały dwa modele aut: Forthing T-Five oraz Forthing U-Tour. Pierwszy jest SUV-em średniej wielkości (prawie 4,6 m długości), drugi jest naprawdę przestronnym mini-vanem (prawie 4,9 m długości, 3 rzędy siedzeń). Z racji ograniczeń czasowych, a też ze względu na dużo większe zainteresowanie klientów modelem T-Five skupiłem się właśnie na tym SUV-ie. Patrząc na jego design, trudno się temu dziwić, bo dosyć mocno przypomina pewien sportowy samochód o włosko-niemieckim rodowodzie :)

Forthing T-Five – przestronność i jakość wykończenia wnętrza

4,565 m długości, 1,86 m szerokości i 1,69 m wysokości plasuje Forthinga T-Five w gronie SUV-ów średniej wielkości, gdzie zaliczyć możemy np. Toyotę RAV4, Hyundaia Tucsona, czy świeżo wprowadzonego MG HS-a 2. generacji. Nie ma wątpliwości, że to właśnie z tym ostatnim T-Five będzie musiał stoczyć najbardziej zażarty bój o klientów.

Zacznijmy od przestronności Forthinga T5. Mam 1,84 m wzrostu i z przodu do obudowy dachu szklanego (seryjnego) miałem 10 cm – sporo. Zajęcie właściwej pozycji siedzącej nie było specjalnie trudne – regulacja kolumny kierowniczej mogłaby być nieco większa, ale była wystarczająca dla mnie.

Siadając „sam za sobą” miałem naprawdę sporo miejsca na kolana, bo aż 12 cm, dużo przestrzeni miały też stopy pod maksymalnie obniżonym przednim fotelem. Nad głową pozostawało 9-10 cm. Kanapa Forthinga T-Five nie została obniżona, dzięki czemu nawet osoby o wzroście ~1,8 m będą miały podparcie pod udami.

Bagażnik ma pojemność 480 l.

Fotel kierowcy ma sensowny poziom regulacji – z dopasowaniem wyparcia lędźwi – ale niestety nie da się zmienić kąta siedziska (np. unieść jego przód). Na szczęście, oryginalne ustawienie jest dobrze dobrane i podparcie pod udami miałem nawet w najniższym ustawieniu. Trochę gorzej jest po stronie pasażera, gdzie nie ma ani regulacji podparcia lędźwiowego ani też możliwości uniesienia siedziska.

Jeśli chodzi o jakość wykończenia wnętrza Forthinga T-Five, to jest naprawdę w porządku. Jakość obicia skórzanego (np. na fotelach) jest więcej niż sensowna jak na ten poziom cenowy, choć wieniec kierownicy mógłby być trochę przyjemniejszy w dotyku. Skórzane obicie z amortyzującą pianką jest nie tylko pod łokciem na drzwiach, ale też na lewo od niego. Na podszybiu jest już twardo. Co ważne, jakość drzwi tylnych jest analogiczna jak tych przednich. Uwagę zwracam na naprawdę duże kieszenie w drzwiach.

Pasażerowie jadący z tyłu mają własne oświetlenie, jak i nawiewy klimatyzacji (brak 3. strefy). Niestety nie przewidziano lampek w zasłonkach przeciwsłonecznych. Dwa lusterka tam są.

We wnętrzu Forthinga T-Five znalazłem w sumie 3 porty USB typu A oraz gniazdo zapalniczki 12 V.

Forthing T-Five – jazda próbna

W zawieszeniu Forthinga T-Five znajdziemy kolumny MacPhersona, a z tyłu niezależne zawieszenie. To plus, bo belka skrętna z tyłu nie jest rzadkością w tym segmencie, a już w ogóle w tej cenie. Auto prowadzi się dosyć komfortowo i całkiem dobrze wybiera nierówności, z podwozia nie docierają żadne dziwne czy niepokojące odgłosy.

Za napęd odpowiada silnik 1.5 Turbo konstrukcji Mitsubishi o mocy 177 KM, a więc całkiem sporo, co ma zapewnić przyspieszenie 0-100 km/h w 9 sekund. Auto przyspiesza miarowo, 7-stopniowa, 2-sprzęgłowa skrzynia zmienia biegi w porządku, nie zaobserwowałem ponadnormatywnego oczekiwania na głębsze dodanie gazu.

Forthing T-Five nie oferuje jednak zbyt wiele sportu. Po pierwsze fotele mają minimalne podparcie boczne w zakrętach, po drugie układ kierowniczy jest mało bezpośredni, a w szybkich zakrętach nadwozie wyraźnie się przechyla. Do tego elektronika bardzo szybko interweniuje – to akurat plus – w razie wykrycia jakiejkolwiek utraty przyczepności, a to wcale nie jest takie odległe ze względu na zastosowanie niespecjalnie dobrych opon chińskich, marki Atlas. Ogumienie byłoby pierwszym elementem, które wymieniłbym po zakupie tego samochodu. Na całe szczęście, zestrojenie zawieszenia wraz z elektroniką zapewnia właściwy poziom bezpieczeństwa.

Testowane egzemplarze Forthinga T-Five nie były zbyt bogato wyposażone w zaawansowane systemy bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Tempomat jest, ale nie jest aktywny, asystenta utrzymania na pasie ruchu nie ma, podobnie jak systemu ostrzegającego o niezamierzonym zjeździe z zajmowanego toru. Na szczęście jest ostrzeganie o ruchu poprzecznym podczas cofania, a kamera 360 stopni ma wystarczającą jakość i oferuje bardzo wygodną funkcję automatycznego podglądu prawej/lewej strony pojazdu w momencie gdy z kierunkowskazem zbliżamy się wolno do skrzyżowania – świetny pomysł i realizacja!

Przedstawiciele importera deklarują, że dużo bogatszy zestaw funkcji będzie w planowanej niebawem wersji hybrydowej, której trwa właśnie proces homologacji europejskiej. Możliwe też, że przy okazji kilka innych rzeczy się zmieni, jak np. obecność gniazd USB C w samochodzie. W 2024/2025 roku wydają się one już koniecznością. Szczególnie, że obecnie Android Auto i Apple CarPlay realizowane są przez zewnętrzne urządzenie dostarczane wraz z samochodem, a T-Five Hybrid ma mieć już to wbudowane.

Cena

Forthing T-Five ma w zasadzie jedną cenę: ~130 tys. zł brutto, a dopłaty wymagają tylko ciekawsze kolory nadwozia: 2500 zł.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu