Darmowy VPN to hasło, które wpisuje w Google niemal każdy, zanim wykosztuje się na ten płatny. Pytanie brzmi: czy coś takiego naprawdę istnieje i czy sprawdza się w praktyce? Sprawdziliśmy.

VPN to dziś jedno z podstawowych narzędzi ochrony prywatności w sieci. Problem w tym, że nie wszyscy chcą za niego płacić. Szczególnie kiedy darmowe usługi kuszą obietnicą anonimowości za zero złotych. Tylko czy naprawdę dają radę? A może wręcz przeciwnie – to oszustwo, które jest gorsze niż brak ochrony? Sprawdźmy, czy w 2025 roku wciąż można znaleźć darmowy VPN, który ma sens.
Darmowy VPN – czy coś takiego w ogóle istnieje i czy jest coś warte?
W teorii brzmi to świetnie. Pobierasz aplikację, włączasz darmowego VPN-a i – voila – możesz oglądać niedostępne w Polsce seriale, ominąć blokady w pracy albo po prostu czuć się trochę bezpieczniej na publicznym Wi-Fi. Niestety jak to często bywa z internetowymi „darmówkami” – diabeł tkwi w szczegółach. No bo jak to możliwe, że ktoś zapewnia infrastrukturę, szyfrowanie, wsparcie techniczne… za darmo?
Co to w ogóle jest VPN i po co mi to?
VPN, czyli Virtual Private Network, tworzy szyfrowany tunel między twoim urządzeniem a serwerem dostawcy. Dzięki temu Twój prawdziwy adres IP jest ukryty, a dane są zabezpieczone przed ciekawskimi – dostawcą internetu, reklamodawcami, a nawet niektórymi służbami. To też świetny sposób na dostęp do treści niedostępnych w danym kraju – wystarczy „udawać”, że jesteś w innym miejscu. To wszystko jednak kosztuje – nie tylko sprzętowo, ale i pod względem transferu danych czy utrzymania serwerów. Właśnie dlatego darmowe VPN-y budzą tak wiele pytań.
Jakie są rodzaje darmowych VPN-ów?
W dużym skrócie mamy trzy typy:
- Bezpłatne wersje komercyjnych usług – np. ProtonVPN, Windscribe czy TunnelBear oferują wersje darmowe z ograniczeniami (np. limit transferu, mniej serwerów).
- VPN-y z reklamami – w zamian za dostęp do usługi musisz obejrzeć reklamę, zaakceptować zbieranie danych lub zainstalować toolbar.
- Pseudo-VPN-y z niejasnym pochodzeniem – często oferują „pełną ochronę” i nie ograniczają transferu, ale w praktyce mogą być nośnikiem malware’u lub narzędziem do szpiegowania.
Zgadnij, które kategorie to te najgroźniejsze... ;)
Darmowy VPN a prywatność – ciekawy paradoks
Wybierasz VPN, żeby chronić swoją prywatność. A tymczasem niektóre z nich… robią dokładnie odwrotnie. Według raportu CSIRO z 2017 roku wiele popularnych darmowych aplikacji VPN (szczególnie na Androidzie) zbierało dane o użytkownikach, udostępniało je stronom trzecim, a niektóre wręcz miały w kodzie złośliwe oprogramowanie.
Kiedy darmowy VPN ma sens?
Jest jednak druga strona medalu. Istnieją darmowe VPN-y tworzone przez zaufane firmy, które traktują darmową wersję jako sposób na przyciągnięcie użytkowników do wersji premium – i nie próbują cię przy okazji oszukać.
- ProtonVPN oferuje bezpłatny dostęp bez limitu transferu i bez reklam – ogranicza za to liczbę dostępnych serwerów.
- Windscribe daje 10 GB miesięcznie i pełne szyfrowanie – i co ważne, jasną politykę prywatności.
- TunnelBear – oferuje 2 GB transferu.
Takie usługi mogą się sprawdzić np. przy krótkich wyjazdach, doraźnym zabezpieczeniu hotspotu w kawiarni czy dostępie do treści z innego kraju. Trzeba jednak mieć świadomość ograniczeń.
Gdzie kończy się „darmowe”?
Czasem to, że nie płacisz pieniędzmi, nie znaczy, że nie płacisz w ogóle. Darmowy VPN może:
- spowolnić twoje połączenie,
- wyświetlać reklamy (nawet te nie do zablokowania),
- zbierać dane o twoich działaniach w sieci,
- narazić cię na wycieki IP lub DNS,
- przestać działać w kluczowym momencie (np. podczas transmisji lub zakupów).
W skrajnych przypadkach darmowe aplikacje VPN były powiązane z kradzieżą danych, udostępnianiem zasobów twojego urządzenia (tzw. peer-to-peer proxy), a nawet ze zdalnym wykonaniem kodu – czyli realnym przejęciem kontroli nad smartfonem.
Jaki VPN wybrać w 2025?
Jeśli zależy Ci na stabilności, ochronie danych i realnej wartości, to darmowy VPN może być tylko punktem startu. Płatne usługi, jak NordVPN, Surfshark, ExpressVPN, oferują nie tylko większą prędkość i więcej lokalizacji, ale też dodatkowe funkcje: kill switch, split tunneling, wsparcie dla streamingu czy ochronę przed trackerami. To nie znaczy, że trzeba od razu sięgać po kartę kredytową – wiele z nich oferuje darmowe okresy próbne lub gwarancję zwrotu pieniędzy. Jeśli masz poważne potrzeby, warto przynajmniej spróbować.
Darmowe VPN-y istnieją i niektóre naprawdę mają sens – zwłaszcza jeśli korzystasz z internetu okazjonalnie, w publicznych miejscach lub chcesz „odblokować” sobie jedną stronę. Większość z nich ma jednak ograniczenia, a te nieznane, oferujące podejrzanie dużo, to wręcz pułapki na naiwnych. Jeśli nie chcesz płacić, postaw na ProtonVPN lub Windscribe. W przypadku innych darmowych rozwiązań zachowaj dużą ostrożność!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu