Felietony

Absurd na Disney+ dotknie też Polaków. Kompletnie nie rozumiem tej kuriozalnej decyzji

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

46

Niecierpliwie wypatrujemy premiery Disney+ w Polsce, ale od pewnego czasu dociera do nas coraz więcej mało optymistycznych informacji, a czasem ich brak. Nadal nie podano oficjalnej daty startu, a nawet gdy do tego dojdzie, to najwyraźniej nie będziemy mogli zobaczyć wszystkich treści w całości.

Disney obrało odmienną od Netfliksa, Amazona, HBO i Apple strategię w przypadku premier nowych seriali. Netflix zaskoczył rynek pomysłem udostępniania całych sezonów jednego dnia, a w ślady za nim poszedł Amazon. HBO trzyma się tradycji i choć wszystkie produkcje stacji pojawiają się jednocześnie w HBO GO/HBO Now (wkrótce HBO Max), to i tak decydująca o strategii premier jest ramówka telewizyjna i cotygodniowe emisje. Apple postawiło na jeszcze inny model - w dniu premiery w ofercie pojawiają się trzy pierwsze odcinki sezonu, zaś kolejne dodawane są w tygodniowych odstępach.

Disney+ ma własne reguły gry na rynku VOD

Spodziewaliśmy się, że wkraczające z takim rozmachem na rynek VOD Disney+ podąży tą samą ścieżką, co starzy wyjadacze. Że dostosuje się do panujących reguł gry. Nic takiego nie miało miejsca. Największy dotychczas tytuł Disney+, serial "The Mandalorian" (recenzja) osadzony w świecie Gwiezdnych Wojen zadebiutował wraz z całą usługą, ale widzowie mogli obejrzeć tylko pierwszy odcinek. Kolejne pojawiały się co tydzień aż do wielkiego finału sprzed kilku tygodni. Serwis VOD powielający strategię stacji telewizyjnej to coś nowego.

W momencie debiutu Netfliksa w Polsce nikt nie zadawał sobie pytania, czy jego seriale będą dostępne od razu w całości. Uznawano to za oczywistość, dlatego takie anomalie jak absencja "House of Cards" (prawa należały do nc+) były sporym zaskoczeniem. Oczywiście kłopotliwą sytuację zażegnano i od samego początku polski rynek traktowany jest na równi z pozostałymi pod względem oferty i globalnych oryginalnych treści.

Czeka nas oglądanie "The Mandalorian" na raty

Na liście krajów, gdzie Disney+ zadebiutuje 24 marca znalazły się: Wielka Brytania, Irlandia, Francja, Niemcy, Włochy, Hiszpania, Austria i Szwajcaria. Mogłoby się wydawać, że skoro data premiery została wyznaczona na końcówkę marca, to wszystkie seriale, które pojawią się do tego dnia w ofercie Disney+, będą od razu dostępne w całości do obejrzenia w nowych krajach. Ostatnie doniesienia, a właściwie tweety brytyjskiego konta Disney+, sugerują że wcale tak nie będzie. Odpowiadając na postawione przez siebie pytanie udzielił nam bardzo istotnej informacji: odcinki "The Mandalorian" będą pojawiały się w ofercie począwszy od 24 marca.

To nie jest zapowiedź, którą chcieli usłyszeć mieszkańcy wcześniej wymienionych państw, ani tych, które jeszcze czekają na deklarację ze strony Disney w sprawie uruchomienia Disney+ na ich terytoriach. Wszystko wskazuje bowiem na to, że taka praktyka będzie stosowana także przy kolejnych wdrożeniach Disney+. Oprócz tego, w tym samym wątku na Twitterze, czytamy że część nowości z oferty będzie pokrywała się z tym, co debiutuje w USA, ale różnice w katalogu pomiędzy różnymi krajami będą obecne.

Dlaczego Disney+ tak uparcie trzyma się cotygodniowych premier

Taka sytuacja jest naturalnie w pełni zrozumiała, bo nawet Disney może mieć problemy z zabezpieczeniem praw do wszystkich swoich treści w każdym z krajów. Zaskakuje i martwi mnie jednak plan cotygodniowych premier "The Mandalorian", bo w ten sposób platforma chce ewidentnie zatrzymać widzów na dłużej, by ci nie nadrobili już dostępnych seriali w całości w ciągu pierwszego miesiąca i/lub darmowego okresu testowego. Nie zostało doprecyzowane, czy podobny los czeka inne serie ("High School Musical: The Musical: The Series" i "The Imagineering Story"), ale podejrzewam, że tak to będzie wyglądało.

Czytaj też: "The Mandalorian" nakręcono używając nowej technologii. Żegnaj green screenie

Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której debiut Disney+ w Polsce, na przykład w połowie przyszłego roku, miałby oznaczać rozłożoną na kilkanaście tygodni premierę dwóch sezonów "The Mandalorian" (2. sezon debiutuje jesienią tego roku). Gdybym postawił się na miejscu Disney chciałbym jak najwięcej odzyskać z poczynionej inwestycji, ale takie przeciąganie (struny) w dobie binge-watchingu i premier całych sezonów jednego dnia, do czego przyzwyczaił nas Netflix i spółka, może poważnie zagrać widzom na nerwach i wyczerpać do cna ich cierpliwość. A tej i tak im brakuje, co potwierdza popularność nielegalnych kopii "The Mandalorian" krążących po Sieci.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu