Felietony

Disney boleśnie doświadcza siły internetu i to na tak wiele sposobów

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

56

Internet nie zna granic, a blokady regionalne przynoszą czasem efekt odwrotny od zamierzonego. Zainteresowanie nową platformą i trudno dostępnym serialem sprawiły, że na chwilę wróciliśmy do sytuacji sprzed dekady, gdy najlepszym sposobem na oglądanie było szeroko pojęte kombinowanie.

Premiera nowej usługi VOD Disney+, na której debiutowały zupełnie nowe seriale i filmy, jak "The Mandalorian" oraz "Zakochany kundel", pokazała, jak bardzo użytkownicy są zdeterminowani, by dotrzeć do nowych treści, nawet jeśli nie będzie to zgodne z regulaminem usługi i innymi regulacjami. Disney+ jest w tej chwili dostępne między innymi w Stanach Zjednoczonych oraz Holandii, ale sposobów na oglądnie oferowanych przez serwis filmów i seriali jest już co najmniej kilka.

Mandalorian najchętniej piraconym serialem

Do najpopularniejszych należy sięgnięcie po inne strony, gdzie znajdziemy nowe odcinki "Mandaloriana" do obejrzenia zupełnie za darmo, ale prężnie działają też serwisu, gdzie te pliki można pobierać. Obydwa odcinki dostępne są w przeróżnych wersjach, bo jak donosi portal TorrentFreak, Disney+ wcale wyjątkowo nie utrudnia ripowania tych treści ze swojej usługi. W przeciągu kilku dni "The Mandalorian" stał się najczęściej piraconym serialem, królując w statystykach pobrań i odtworzeń, a osoby mające ochotę na seans decydują się też na inne metody uzyskania dostępu do serialu.

Zobacz też: The Mandalorian – recenzja. Serial Star Wars jest fenomenalny

Handel kontami Disney+ w Internecie

I w tym przypadku, co ciekawe, chodzi o użycie usługi Disney+, choć oczywiście nie do końca zgodnie z jej regulaminem. W sieci można już znaleźć naprawdę sporo ofert u pośredników, którzy proponują dane do logowania do Disney+ za pewną opłatą. Kwoty bywają różne, od 3 do 11 dolarów, a sposoby dystrybucji kont również, a i same konta nie zawsze są do końca legalne, bo osób skarżących się na utratę dostępu wcale nie brakuje. Niektóre z nich były opłacone nawet na dwa, trzy lata z góry, gdy konto zostało zhackowane - zmiana adresu e-mail i hasła okazała się na tyle łatwa, a na pomoc techniczną Disney+ niektórzy wyczekiwali wisząc na telefonie przez ponad 2 godziny.

Warto też dodać, że Disney+ zaliczyło pewien falstart, gdyż niedługo uruchomieniu usługa stała się niedostępna dla wszystkich użytkowników, ze względu na niedostateczne zaplecze po stronie serwera. Disney+ zdołało uzbierać ponad 10 milionów klientów już pierwszego dnia, ale śmiem wątpić, że wszystkie te osoby zamieszkują w krajach, gdzie usługa została oficjalnie wprowadzona. Dla porównania, Netflix może pochwalić się dziś bazą 150 milionów widzów, dostępne tylko w USA Hulu posiada bazę 28 milionów klientów.

Disney niezwykle boleśnie przekonuje się o tym, jak działa Internet. Metod na ominięcie blokady regionalnej na Disney+ jest całe mnóstwo, podobnie jak miejsc w sieci, gdzie również można obejrzeć nowe, autorskie seriale i filmy. A wprowadzenie usługi na ponad setkę rynków jednocześnie wydaje się być zadaniem nie do wykonania w początkowej fazie działalności. Netflix czy Amazon Prime Video pozwolili sobie na to dopiero po kilku latach pracy nad swoją usługą, a przecież i tak te debiuty nie były pełnoprawnymi startami platform na wielu rynkach, tylko i wyłącznie otwarciem drzwi dla zainteresowanych usługą. W pełni spolszczone wersje interfejsu i seriali oraz filmów pojawiły się dopiero później.

Czytaj też: a

Odciąganie debiutu Disney+ w nieskończoność, czyli do chwili dostępności na większości zaplanowanych rynków, też nie byłoby rozsądnym rozwiązaniem, ponieważ część produkcji w momencie debiutu byłaby już po prostu zdezaktualizowana. Nie ma tutaj żadnego złotego środka, a jak widać nawet ogromne pokłady gotówki nie są w stanie zapewnić sukcesu. I to pod żadnym względem. Tak, oprócz Disney+, mówię teraz także o Apple TV+ i ich niezwykle kosztownych serialach.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu