Social Media

Nowomowa jak u Orwella. Tylko tak mogą uniknąć internetowych cenzorów

Patryk Koncewicz
Nowomowa jak u Orwella. Tylko tak mogą uniknąć internetowych cenzorów
Reklama

Dlaczego Chińczycy komunikują się przy pomocy emotek, homonimów i obrazów? Bo tylko tak mogą chwilo ominąć masową cenzurę mediów społecznościowych.

Przez Chiny przetacza się fala protestów w związku z polityką „zerowej tolerancji” dla COVID-19, która coraz mocniej doskwiera mieszkańcom Państwa Środka. Na ulicach miast dochodzi do starć ze zbrojnymi oddziałami policji, a całe dystrykty zamykane są pod kluczem bez dostępu do jedzenia i wody. Tego w chińskich mediach nie zobaczycie, bo życie toczy się tam w dwóch wymiarach. Każda próba obalenia fałszywego obrazu przy pomocy mediów społecznościowych kończy się natychmiastową reakcją cenzorów. Chińczycy muszą operować więc nowym sposobem komunikacji.

Reklama

Prawda zależy od punktu siedzenia

Każdy zdaje sobie sprawę z tego, ze chińska partia komunistyczna trzyma prawdę pod butem, przedstawiając światu swoją wersję rzeczywistości. System oceny społecznej, technologia przedwczesnego wykrywania przestępstw czy wszechobecna cenzura w internecie, to zaledwie wierzchołek problemów, z jakimi muszą na co dzień zmagać się Chińczycy. Jest to szczególnie dotkliwe zwłaszcza teraz, gdy międzynarodowe społeczności wracają do normalnego funkcjonowania po dwóch latach pandemii. W Chinach zaś sytuacja nie poluzowała się ani na moment, a restrykcje i obostrzenia przybierają absurdalną formę.

Źródło: Depositphotos

Od kilku tygodni rosną napięcia w Szanghaju, Pekinie i innych dużych miastach. Protesty odbywają się także w fabrykach Foxconnu, produkujących sprzęt dla Apple. Buntownicy uzbrojeni w kije i metalowe rurki wybiją okna i witryny sklepowe, demolują przystanki i ścierają się z policją.

Zdjęcia i nagrania z tych dantejskich scen szybko trafiają do sieci i jeszcze szybciej z niej znikają, bo komunistyczne władze nie mogą pozwolić sobie na obnażanie swojej bezradności.

„Zacząłem stale odświeżać, zapisywać filmy i robić zrzuty ekranu tego, co mogłem, zanim zostało to ocenzurowane” – Eliot Wang, 26-latek z Pekinu w wypowiedzi dla AP News

Chińskie władze wykorzystują wielopoziomy mechanizm cenzury Internetu, który w kilka sekund jest w stanie usuwać niepożądane treści z czatów, komunikatorów, forów czy mediów społecznościowych. Młodzi Chińczycy czują obowiązek rozpowszechniania wiedzy o sytuacji w kraju, ale boją się konsekwencji ze strony rządu. Dlatego też niczym postacie z dystopijnej opowieści wymyślają własny sposób przekazywania informacji.

Banany i białe kartki

Nad cenzurą chińskiego Internetu pracuje ogromny sztab ludzi, jednak to wciąż tylko ludzie, którzy muszą najpierw nauczyć się tego, co może być dla rządu obraźliwe lub dyskredytujące. Młodzi Chińczycy zaczęli więc używać obrazów, specjalnych kombinacji emotek czy zbitek teoretycznie przypadkowych słów do komunikacji w serwisach społecznościowych, takich jak WeChat.

Źródło: Depositphotos

Dla przykładu za każdy razem, gdy pojawiał się temat, o którym nie można rozmawiać, internauci wysyłali do siebie obraz białej kartki papieru na znak porozumiewawczej ciszy. Powszechnie używa się też różnych homonimów, czyli wyrazów o takiej samej formie językowej, ale innym znaczeniu. Do krytyki prezydenta Xi Jinpinga używa się zwrotu „skórka od banana” lub bananowej emotki, bo wyrażenie ma w chińskim takie same inicjały jak Xi Jinping.

Reklama

Liu Lipeng – były cenzor, który przeszedł na „drugą stronę” konfliktu” – uważa, że Chińczycy od zawsze byli niezwykle kreatywni w omijaniu cenzury. Zwraca uwagę na fakt, że osoby parające się tym zawodem potrzebują czasu na wyłapanie subtelnych podobieństw i nauczenie się znaczenia slangu. Ta zabawa w kotka i myszkę to jedyna okazja Chińczyków na uniknięcie konsekwencji.

Obecnie cenzorzy mają pełne ręce roboty, bo chińskie media zalewają się relacjami z masowych protestów, które według oficjalnego stanowiska rządu są jedynie marginalnymi zamieszkami.

Reklama

Część Chińczyków z dalszych części kraju informuje, że gdyby nie fakt posiadania VPN-a, to zapewne nigdy by się o protestach nie dowiedzieli, bo ich tablice w social mediach są konsekwentnie moderowne przez cenzorów w taki sposób, że nie przebija się tam żadna informacja nieprzychylna władzy.

Stock image from Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama