Mobile

Nothing Phone (1) świeci na biało i... zielono. Innymi słowy: psuje się

Krzysztof Rojek
Nothing Phone (1) świeci na biało i... zielono. Innymi słowy: psuje się
19

Użytkownicy skarżą się, że już po wyjęciu z pudełka Nothing Phone (1) ma popsuty ekran. Firma musiała wiedzieć o usterce.

Nothing Phone (1) to bez wątpienia najczęściej opisywany telefon w ostatnich miesiącach. Nie dlatego, że jest najlepszy czy dlatego, że wprowadza jakieś przełomowe funkcje, ale dlatego, że rynek desperacko potrzebował nowego gracza i nowej marki, która zrobiłaby "cokolwiek" innego. Nawet, jeżeli będzie to nieco inny design plecków połączony z nie najlepszą specyfikacją. To dużo mówi o tym, w jakim miejscu branża smartfonów się aktualnie znalazła. Jednak nie znaczy to, że telefon twórcy OnePlusa ma lekko. Wiele osób (w tym ja) bardzo mocno krytykowało system przedsprzedaży. Miał on budować hype, ale jednocześnie sprawiał, że klienci kupowali kota w worku. Do momentu premiery telefon w preorderze zamówiło 200 tys. osób. I co? I teraz zaczynają się problemy.

Zielony ekran to zmora nie tylko Nothing, ale i tak - wstyd

O tym, że ekrany tego czy tamtego telefonu zachodzą zieloną poświatą słyszymy nie raz. Powody mogą być różne - aktualizacja zepsuła coś w oprogramowaniu, sam panel okazał się wadliwy czy też w jakiś sposób podatny na uszkodzenia. I tak - za każdym razem kiedy taka rzecz przydarza się dużej firmie, to jest to wstyd dla jej działu kontroli jakości i zaopatrzenia. Jednak dla korporacji która sprzedaje kilkadziesiąt modeli jednocześnie, a każdy model schodzi w milionach egzemplarzy, kilka smartfonów które prześlizgnęły się przez kontrolę można w jakiś sposób zrozumieć. Jeżeli natomiast firma wypuszcza na rynek jeden produkt od którego de facto zależy "być albo nie być" całej firmy, który jest reklamowany jako konkurent iPhone'a, to można oczekiwać, że będzie on dopieszczony, a klienci otrzymają w pełni działający produkt.

Tak się jednak nie stało, kilka dni po premierze ekrany Nothing Phone (1) zielenieją

Twitter zalewa fala postów o tym, że użytkownicy Nothing Phone (1) problemy z ekranem mają... od razu po wyjęciu z pudełka. Telefon nie zepsuł im się po dniu czy dwóch użytkowania - on już przyjechał do nich zepsuty.

Jednocześnie - użytkownicy skarżą się, że w okolicy kamerki pojawia się grupa martwych pikseli.

Jak możecie przeczytać w wątkach, Nothing reaguje na sprawę zbierając wadliwe smartfony i wysyłając zamienniki. Problem polega na tym, że zamienniki... mają tę samą wadę. Jaka jest szansa, że tak się stanie? Cóż, mi przypomina to chociażby sytuację z Apple i ich klawiaturami motylkowymi, gdzie zamiennik po jakimś czasie także się psuł. Wychodzi więc na to, że cała partia ekranów (albo duża jej część - nie znamy pełnej listy dostawców) jest po prostu wadliwa. Przy takiej skali problemu nie wierzę, że Nothing zwyczajnie przeoczyło sprawę. Problemy pojawiły się zbyt szybko i jest ich zbyt dużo, by mówić o nieuwadze. Obawiam się, że Nothing wiedziało, co się dzieje a takie a nie inne ekrany są efektem cięcia kosztów.

Cóż, mam nadzieję, że firma stanie na wysokości zadania i wszyscy, którzy kupili telefon otrzymają w końcu działający model. Dla reszty jest to nauczka (choć raczej jedna z tych bardziej oczywistych) - kupowanie kota w worku w przypadku małej firmy bez ugruntowanej pozycji na rynku nigdy nie jest dobrym pomysłem.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu