Felietony

Nie opłacało się wymienić iPhone'a na najnowszy model. Oto największe rozczarowanie i zaskoczenie

Kamil Świtalski
Nie opłacało się wymienić iPhone'a na najnowszy model. Oto największe rozczarowanie i zaskoczenie
19

Ze wspomnianych już powodów po dwóch latach przesiadłem się na najnowszy model iPhone'a. Szczerze? Kompletnie nie rozumiem użytkowników, którzy robią to nawet częściej.

Co ile warto zmieniać smartfon żeby faktycznie odczuć różnicę? Rok? Dwa? Trzy? Pięć? Szczerze — nie wiem. Dla każdego odpowiedź na to pytanie będzie inna. Jak wspominałem jakiś czas temu — z powodów totalnie prywatnych i "spadkowych" w rodzinie: kupiłem nowego iPhone'a. Wymieniłem model 13 Pro na 15 Pro. I wiecie co? Zgodnie z oczekiwaniami: nie odczułem żadnej realnej różnicy. Poza dwoma elementami, z których jeden okazał się ogromnym rozczarowaniem, a drugi... zaskoczeniem. Ale o tym za chwilę.

Nudny smartfon, zmęczenie materiału czy brak innowacji? Wszystkiego po trochu

Od lat mówi się o tym, że smartfony — zwłaszcza te od Apple — są po prostu nudne. To już dorosły rynek urządzeń, po którym doskonale wiemy czego się możemy spodziewać. Nie zmienia się form factor, to nadal te same urządzenia co rok, dwa i trzy lata temu. Mają nowe procesory, nieco lepsze aparaty, a także drobne zmiany kosmetyczne. Szczerze mówiąc: po przesiadce z iPhone 13 Pro na iPhone'a 15 Pro nie odczułem specjalnie żadnych różnic w kwestii szybkości działania sprzętu. Może widać to w przypadku co bardziej wymagających gier, ale Pokemon GO jak działało, tak działa. Resident Evil 4 raczej i tak na nim nie odpalę — prędzej zrobiłbym to na iPadzie, komputerze czy którejś z konsol.

fot. Kamil Świtalski

Aparat fotograficzny: tak, jest lepszy. Ale czy na tyle bym widział druzgocącą różnicę? A w życiu. Do tego dochodzi jeszcze nowy przycisk czynności który zastąpił "pstryczek" odpowiedzialny za wyciszanie smartfona. Tak, fajnie że jest szybszy dostęp do tłumacza (to właśnie z tej opcji zdecydowałem się skorzystać), ale nie jest to coś, co wywróciłoby mój świat do góry nogami.

Największe rozczarowanie: dynamiczna wyspa

Dynamiczna wyspa zadebiutowała w iPhone 14 Pro — i właściwie od wejścia nie zrobiła na mnie większego wrażenia. No fajnie że zastąpiła niesławnego notcha, ale nie jest to coś, co by wywróciło świat do góry nogami. Kiedy korzystałem z niej przez chwilę na testowych urządzeniach, nie zdążyła mnie zirytować. W moim prywatnym modelu, gdzie regularnie słucham muzyki i podcastów, animacja z nimi związana najzwyczajniej w świecie mnie drażni. Przyciąga mój wzrok i dekoncentruje. Każdorazowo więc muszę ją minimalizować, ale bardzo słabym zagraniem ze strony Apple jest brak ustawienia domyślnego trybu odtwarzania bez tego ozdobnika. I szczerze? Przez ten drobny, ale niezwykle zachodzący mi za skórę szczegół, wolę owianego złą sławą notcha.

fot. Kamil Świtalski

Największy pozytyw jest... aż bez sensu. Chodzi o baterię

No dobrze: skoro "nic się nie zmieniło" łamane na "zmieniło na gorsze", to właściwie jakie są pozytywy? Jeżeli miałbym wskazać coś, co okazało się dla mnie największym plusem nowego urządzenia, to jest to akumulator ze 100% żywotnością. I jak najbardziej doceniam to, że smartfon działa wyraźnie dłużej na jednym ładowaniu, ale też doskonale zdaję sobie sprawę że to jeden z tych argumentów, który niespecjalnie powinien tu paść. Dlaczego?

fot. Kamil Świtalski

Bo przecież w iPhone 13 Pro mogłem za kilkaset złotych wymienić akumulator — i atut za który najbardziej doceniłem zmianę miałbym znacznie taniej.

Co ile warto wymienić iPhone'a? Nie wiem — ale dwa lata to jeszcze za krótko

Nie mam pojęcia jaki jest czas żywotności smartfonów Apple. Może po trzech latach odczułbym więcej zmian? A może dopiero po czterech? Przyszłość pokaże. Na tę chwilę mam spokój nawet rodzinnie na co najmniej dwa lata. Ale po tej przesiadce tym bardziej nie rozumiem użytkowników, którzy co roku decydują się na zakup nowego modelu iPhone'a. To przecież nie ma za dużo sensu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu