Felietony

Wewnętrzne parowanie komponentów - paskudny trend rozlewa się po rynku

Krzysztof Rojek
Wewnętrzne parowanie komponentów - paskudny trend rozlewa się po rynku
42

Po co pozwolić konsumentowi naprawiać sprzęt, jeżeli możemy mu tę opcję specjalnie zablokować?

O tym, że nie przepadam za Apple wiadomo nie od dziś. Owszem - często piszemy o tych smartfonach, ale też nigdy nie ukrywałem się z tym, dlaczego sprzęty tej firmy raczej u mnie nie zawitają. Głównym powodem jest to, że Apple nie tylko samo stosuje u siebie rozwiązania, które uważam za antykonsumenckie, ale też - popularyzuje je i bardzo często mydli klientom oczy, z jednej strony mówiąc o ekologii, a z drugiej - budując urządzenia w taki sposób by albo nie dało się ich naprawić, albo też - by ta naprawa nie była opłacalna. I oczywiście, jeżeli ktoś kopiuje te rozwiązania, to nie jest już wina Apple, ale i tak nie darzę tego producenta sympatią za przetarcie szlaków w aspektach, które w elektronice konsumenckiej nie powinny się znaleźć.

Jednym z takich elementów jest parowanie komponentów do płyty głównej

O tym, że samodzielna naprawa iPhone'ów była do niedawna jeszcze niemożliwa pisałem w osobnym poście. Z płytą główną sparowane było niemal wszystko - home button, FaceID, ekran czy aparaty. Wszystkie te komponenty po samodzielnej wymianie na oryginalne części pochodzące z innego iPhone'a albo przestawały działać, albo też działały po prostu źle. To sprawiało, że naprawa kilkuletnich sprzętów była nieopłacalna, ponieważ cena za wymianę uszkodzonego elementu przez Apple często przekraczała koszt kupna nowego urządzenia. W taki właśnie sposób wiele iPhone'ów wylądowało na śmietniku. Podejście do samodzielnej naprawy nieco zmieniło Right to Repair, jednak niestety nie zapobiegło ono temu, że inni producenci zaczęli robić tak samo.

Jedną z marek, która zaczęła stosować takie zabiegi jest chociażby Nothing, w którym po wymianie przestaje chociażby działać czytnik linii papilarnych. Podobne działania jakiś czas temu zaprezentował też chociażby Samsung. Google także paruje czytniki, jednak udostępnia darmowe narzędzie do ich odblokowania.

Takie zabiegi powodują więcej złego niż dobrego

Oczywiście, zapewne niektórzy podniosą w tym momencie argument, że wszystko to jest spowodowane względami bezpieczeństwa i tym, by ktoś nie wymienił czytnika na specjalnie spreparowany egzemplarz i nie dostał się do telefonu w taki sposób. Cóż, jak wspomniałem - Google rozwiązało ten problem i nie słychać, by ktoś nagminnie włamywał się do Pixeli w ten sposób. Pomijając jednak czytnik/FaceID, parowanie ze sobą aparatów czy ekranów ma na celu tylko jedno - uniemożliwienie klientowi naprawienia swojego urządzenia w taki sposób, w jaki mu się podoba i fakt, że coraz większa liczba producentów idzie tą drogą oznacza jedno.

O ile bowiem Apple dostarcza obecnie narzędzia by samemu naprawiać swoje telefony (na czym też skorzystają serwisy) to wątpię by marki takie jak Nothing postępował w ten sam sposób. Obawiam się więc, że sparowane telefony z Androidem mogą oznaczać, że rynek zaleje generacja urządzeń jeszcze trudniejszych w naprawie i podniesie się granica, za którą taniej będzie kupić nowy smartfon niż naprawiać obecny. To oczywiście tylko spekulacje, ale fakt, że coraz więcej urządzeń posiada sparowane komponenty nie wskazuje, by producenci chcieli się w tej kwestii zatrzymywać. Dla nich bowiem jest to czysty zysk i sposób na zmuszenie konsumenta do skorzystania z ich usług naprawy. Usług, które zapewne nie będą oferowane przez cały realny czas życia smartfona i może dojść do sytuacji, w której dobry telefon z jedną usterką będzie musiał zasilić kubeł z elektrośmieciami, ponieważ nie będzie miał kto go naprawić.

Dlatego właśnie uważam, że wewnętrzne parowanie komponentów to trend, który niepostrzeżenie działa mocno na niekorzyść nas - konsumentów i bardzo nie podoba mi się fakt, że widzę go w coraz większej liczbie urządzeń.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu