Samsung

Samsung coraz bardziej jak Apple. Firma zaczyna utrudniać naprawy urządzeń?

Krzysztof Rojek
Samsung coraz bardziej jak Apple. Firma zaczyna utrudniać naprawy urządzeń?
Reklama

Możliwość łatwej naprawy urządzeń to dziś kluczowa kwestia. Samsung w tym temacie najwyraźniej robi duży krok wstecz.

Jak zapewne wielu z was zdążyło się już domyślić, nie przepadam zbyt mocno za Apple. Owszem, jestem w stanie docenić ich produkty za wiele pozytywnych cech, ale w ogólnym rozrachunku firma stosuje w moim mniemaniu nieco za dużo antykonsumenckich praktyk, bym z czystym sumieniem mógł dobrze o niej myśleć. Przykładów można mnożyć - od niereperowalnych słuchawek po telefony, których komponenty są wewnętrznie parowane tylko i wyłącznie w celu wymuszenia na konsumentach korzystanie z autoryzowanych serwisów Apple. Póki co Apple było z takimi zabiegami rodzynkiem w świecie smartfonów. Wygląda jednak na to, że firma dorobiła się godnego naśladowcy. Takie praktyki powoli zaczyna wdrażać też Samsung, który teraz też paruje komponenty wewnątrz smartfonów.

Reklama

Samsung również będzie utrudniał naprawy? Na to wygląda

Z informacjami o takich praktykach koreańskiej firmy po raz pierwszy zetknąłem się poprzez jednego z moich ulubionych youtuberów. Hugh Jeffreys, który dowiedział się, że takie działania mogą mieć miejsce, kupił dwa identyczne Samsungi Galaxy A51 by przekonać się, czy rzeczywiście tak jest. Najpierw rozłożył je na części, a następnie rozpoczął wymianę komponentów pomiędzy nimi. Jeżeli nie byłoby żadnej blokady/parowania, to wszystkie elementy z jednego telefonu powinny bez problemu działać w drugim. Tak się jednak nie dzieje. Na filmie wyraźnie widać, że czytnik linii papilarnych jest w jakiś sposób sparowany z wyświetlaczem i płytą główną, ponieważ wymiana obu tych elementów powoduje dziwne zachowania czytnika. W przypadku zastosowania innego ekranu czytnik nie działa w ogóle, a przy połączeniu go z inną płytą główną działa on tak źle, że telefon można odblokować innym palcem niż ten, który zapamiętało urządzenie.

Co więcej, kiedy te telefony weszły na rynek, wszystkie części można było pomiędzy nimi wymieniać. Problemy ze sparowanymi częściami pojawiły się dopiero po zainstalowaniu wrześniowych poprawek, które wypuścił Samsung. Po przywróceniu poprzedniej wersji systemu, problem znikł i wszystkie części na powrót można było zamieniać pomiędzy telefonami. Oczywiście, można przyjąć, że takie "sparowanie" to efekt jakiegoś błędu przy implementacji poprawek w telefonie. Wkońcu w przypadku Samsunga zdarza się, że te potrafią sporo zepsuć. Jednak nie wyobrażam sobie, jaki błąd musiałby nastąpić, by wspomniany efekt miał miejsce. Dużo bardziej prawdopodobne wydaje mi się twierdzenie, że takie działanie jest działaniem celowym, mającym skłonić ludzi do naprawy urządzeń właśnie u Samsunga. Straszne jest to, że takie "funkcje" są dodawane do telefonów już po ich zakupie, bez wiedzy i zgody ze strony konsumenta. Jeżeli tak - możemy nie mieć nawet pojęcia ile urządzeń w tym momencie objętych jest takim parowaniem.

Mam szczerą nadzieję, że informacja o potencjalnych działaniach firmy rozniesie się szerokim echem do tego stopnia, że Samsung zrezygnuje z prób implementacji tego typu rozwiązań w innych urządzeniach, bądź nawet wycofa już wprowadzone zmiany. Wymiana wyświetlacza w oficjalnym serwisie Samsunga kosztuje bowiem (około) 450 zł, a wraz z tylną pokrywą - 600 zł. Jest to koszt często przewyższający wartość rynkową starszych średniopółkowców i wielu osobom po prostu bardziej będzie się opłacało kupić nowy telefon, niż naprawiać stary. Dlatego też jeżeli Samsung faktycznie chce dbać o ekologię, o czym nieśmiało wspomina, zdecydowanie nie warto iść w takie praktyki.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama