Niezgrani

W co warto grać na 3DS – część trzynasta

Kamil Świtalski
W co warto grać na 3DS – część trzynasta
9

Poświąteczne polecanki 3DSowe to odrobina klasyki w najlepszym wydaniu! Co najważniejsze, równie dobra zarówno dla tych którzy dopiero zostali szczęśliwymi posiadaczami przenośnej konsolki Nintendo, jak i starych wyjadaczy, którzy swoje już z nią przeżyli. No to zaczynamy!

Pokemon Sun & Moon

Pokemony po raz kolejny. Wszędzie Pokemony! Po letnim szaleństwie Pokemon GO, podczas którego więcej niż zwykle ludzi biegało wpatrzonych w smartfony, nadszedł czas na kolejną falę. Tym razem jednak skupiającą się na standardowym wydaniu serii — dla przenośnych konsol Nintendo. Tam, gdzie ich miejsce.

Nowa seria, nowy region — Alola. Inspirowany hawajską sielanką, upalny i obfitujący w nowe gatunki… ale też — co jest absolutnym nowum dla serii — dobrze nam znane okazy, które przez upalny klimat musiały się dostosować do nowego środowiska w którym żyją!

Oczekiwania związane z nową generacją były ogromne. To w końcu kolejny świeży pakiet Pokemonów, które… okazały się zaskakująco pozytywnie odebrane. Podobnie zresztą jak cała produkcja — Profesor Kukui i spółka tworzą świetną drużynę, którą aż miło spotkać na naszej drodze. Tym razem pokuszono się też o kilka zmian w systemie — zamiast standardowych gymów w których zdobywaliśmy od lat odznaki — zestaw wyzwań, po ukończeniu których zyskujemy dostęp do kolejnej wyspy. Zasadniczo rozwiązanie te są bardzo podobne, ale jednak jest to delikatny powiew świeżości i… może to krok ku większym zmianom w formule?

Bo odchodzenie od tradycji objawia się nie tylko w przypadku zdobywania odznak. Jak zwykle twórcy podrzucili nam też kilka nowych pomysłów. Ostatnio były to Mega Ewolucje, tym razem na pierwszym miejscu są nowe przedmioty, które pozwalają wykonywać naszym pupilom Z-Ataki. Tych użyć można tylko raz podczas walki, są wyjątkowo silne i warto wokół nich zbudować nowe taktyki. Kolejną zmianą jest rezygnacja z HM — od teraz mamy towarzyszy, którzy pozwolą nam rozbić skały, wspiąć się, polecieć czy popłynąć gdziekolwiek zechcemy zawsze pod ręką. Nareszcie nie musimy marnować miejsca na niechciane ruchy w, i tak niezwykle skromnych, panelach naszych Pokemonów! Aha, wspominałem już, że kiedy walczyliśmy już z którymś stworkiem, przy następnej potyczce na liście ruchów możemy sprawdzić który z nich będzie efektywny, który neutralny, a który w ogóle nie zadziała? NARESZCIE!

Pokemony jak zwykle debiutuję w parach — dwie wersje różnią się stworkami legendarnymi, a także pojedynczymi gatunkami, które możemy napotkać na naszej drodze. Którą wybrać — to już zależy od Was. Dzięki rozbudowanym funkcjom sieciowym skompletowanie Pokedexu jest znacznie łatwiejsze, niż miało to miejsce przed laty. Warto też mieć na uwadze, że i tym razem pokuszono się na drobne zmiany w interfejsie. Jest jeszcze czytelniej i milej dla oka!

Pokemon Sun & Moon nie są żadną rewolucją, ale z całą pewnością to największe zmiany jakich doczekała się seria od dłuższego czasu. Największym minusem całej generacji są problemy techniczne — bo choć w większości przypadków z grą nie ma żadnych większych problemów, o tyle przy walkach w których udział bierze więcej Pokemonów, a w tle nie daj Boże potrzebne są dodatkowe efekty, całość nieprzyzwoicie zwalnia. Mimo tego jak najbardziej warto się z nimi zapoznać. I nie ważne, czy jesteście starymi wyjadaczami, czy świeżym narybkiem — odnajdziecie się w Aloli bez problemu!

Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories

Po boomie na gry przygodowe kilkadziesiąt lat temu, gatunek ten na chwilę stał się dość… pokaźną niszą. Na szczęście wraz z upowszechnianiem się grania „na wynos”, powoli — acz sukcesywnie — wraca do łask. Odświeżone wersje klasyków sprzedają się jak świeże bułeczki, a tytuły takie jak kolejna odsłona Broken Sworda w oprawie 2D wciąż żyją. W związku z Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories przyda się krótkie wprowadzenie, bowiem może nie wszyscy równie starannie co ja śledzili historię związaną z grą.

Kilka lat temu, jeszcze na na Nintendo DS, studio Cing zaserwowało nam dwie solidne przygody: Hotel Dusk: Room 215 oraz Last Window: The Secret of Cape West. Obie były naprawdę dobrze oceniane — zarówno przez graczy, jak i recenzentów na całym świecie. Skala piractwa na DSie jednak porażała rozmiarem, dlatego studio upadło niedługo po wydaniu tej drugiej pozycji. Jego pracownicy pod skrzydłami Arc System Workds dali nam… no właśnie Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories — niewielką grę, osadzoną w podobnym klimacie i charakteryzującą się podobnym sposobem narracji!

Tym razem, chcąc czy nie, musiało się znaleźć miejsce dla nowego bohatera. Shounosuke Nanase jest równie znudzonym swoją pracą co jego pierwowzór. Na szczęście do pomocy ma nieco przyjemniejszą towarzyszkę — Koto Amekurę. Po anonimowym telefonie do biura, wskrzeszają oni sprawę sprzed pięciu lat związaną z tajemniczym wybuchem. Ówcześni śledczy zakwalifikowali ją jako wypadek, wszystko wskazuje jednak na to, że rzeczy wcale nie są takie proste, jak mogłoby się wydawać. A zadaniem tego niecodziennego duetu będzie dociec prawdy.

Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories daleko jednak do przygodówek, jakie znamy z gier Sierry czy Lucas Arts. Są bliskimi kuzynami z gatunkiem visual novel. Tutaj również lwią część rozgrywki czytamy i przesuwamy tekst dalej, co jakiś czas podejmując decyzję za naszego bohatera. Problem polega jednak na tym, że po udzieleniu błędnej gra niemal automatycznie namawia nas do poprawek… chociaż twórcy pomyśleli też o uparciuchach i konsekwencjach ich czynów w formie ekranu „Game Over”.

Przygoda ta jest miniaturą — jeżeli szukacie historii na wiele godzin, to zdecydowanie nie ten adres. Jeżeli jednak macie ochotę na naprawdę solidnie napisaną „czytankę”, z ciekawą i klimatyczną historią w tle, intrygującymi bohaterami i mrożącą krew w żyłach tajemnicą — to zdecydowanie warto się nad Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories pochylić. Tym bardziej, że grę można nabyć w eShopie za niewiele ponad 20 złotych — co jest jak najbardziej adekwatną ceną do zawartości. Może satysfakcjonująca sprzedaż okaże się początkiem dłuższej serii? Oby!

Animal Crossing: New Leaf - Welcome amiibo

Animal Crossing: New Leaf to jedna z tych 3DSowych gier, o których nieprzerwanie mówi się od lat. Sielankowe miasteczko, w którym dzieje się stosunkowo niewiele. Ot, wyruszamy na drobne zadania, rozbudowujemy nasz domek, osiedlamy się w przeuroczym miasteczku pełnym przyjaźnie nastawionych mieszkańców. I bez wątpienia nie jest to gra dla każdego — mimo wszystko Nintendo wciąż ją rozbudowuje, organizuje wydarzenia, wszystko toczy się zgodnie z porami roku. A po ponad trzech latach od premiery gry, twórcy dodali ogromną aktualizację która gwarantuje wsparcie dla… Amiibo! Ale nie tylko.

Ale zacznijmy może od kart i figurek. Jak wiadomo, tych na rynku znajdziemy cały zestaw. Jeżeli macie czytnik NFC (albo New 3DS), możecie z pomocą Wispa przyzwać bohaterów z waszych figurek i kart! Więcej postaci, to więcej atrakcji i jeszcze więcej interakcji. Ale to jeszcze nie koniec — wraz z aktualizacją, do gry dołącza kilkudziesięciu bohaterów z poprzednich części Animal Crossing, których dotychczas nie mogliśmy spotkać w miasteczku. Ponadto zaimplementowano także funkcję aparatu, pozwalającą nakładać wizerunki postaci na wykonane przez nas za pośrednictwem konsolki zdjęcia.

Ale… to jeszcze nie koniec! Do wszystkiego dołączyły jeszcze nowe mini-gry (Animal Crossing Puzzle League oraz Desert Island Escape), cały pakiet przedmiotów i kilka drobniejszych usprawnień. Warto mieć też na uwadze, że Welcome Amiibo to darmowa aktualizacja, którą pobrać mogą wszyscy posiadacze gry — można ją znaleźć w eShopie, albo skorzystać z odpowiedniego polecenia przy uruchamianiu aplikacji.

Twórcy od początku dbali o Animal Crossing, dostarczając kolejnych materiałów, aby przyciągnąć graczy na jak najdłużej. Opcja skorzystania ze skrywanych w szufladach gadżetów z pewnością zachęci do ponownego zajrzenia do świata gry… a jeżeli nie to, to pewnie inne atrakcje pozwolą się nań skusić. Animal Crossing to wyjątkowa seria, która udowadnia że w pędzącym na złamanie karku świecie jest jeszcze odrobina miejsca na wolniejszy tryb. A tak ogromne, darmowe, aktualizacje… cóż, mam cichą nadzieję, że kiedyś staną się codziennością!

Zobacz też poprzednie części cyklu:

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu