Poradniki

W co warto grać na 3DS – część czternasta

Kamil Świtalski
W co warto grać na 3DS – część czternasta
Reklama

Nowa odsłona 3DSowego cyklu to dwie świeżynki oraz jeden klasyk. Klasyk, który wielu z was mógł umknąć, a jest jedną z perełek, którą znać po prostu trzeba!

Dragon Quest VIII

Square Enix nie zaprzestaje wydawania swojej klasycznej serii gier na urządzenia mobilne. Kilka odsłon dostaliśmy na poprzedniej konsoli firmy, Dragon Quest VII zagościł jesienią na 3DSie, a teraz dostaliśmy również kolejną odsłonę. Gra zadebiutowała w 2004 roku na konsoli PlayStation 2 i od tego czasu cieszy się wśród wielu graczy opinią najlepszej odsłony serii. Nie bez powodu.

Reklama

Kolejna część kultowej serii po raz kolejny zabiera nas do baśniowego świata. W wyniku działań czarnoksiężnika wszyscy mieszkańcy zamku zostają zamienieni w zwierzęta oraz rośliny. Królowa zostaje klaczą, król trolem, zaś cała reszta od teraz stała się roślinami. W grze wcielamy się w bohatera, który był jednym ze z zamkowych strażników. Wraz z ekipą zebranych pomocników wyruszają na ratunek królestwu!

Dragon Quest VIII to doskonale wyważona odsłona cyklu. Jest znacznie dynamiczniej niż miało to miejsce poprzednim razem. Historia, choć prosta, porywa swoją baśniowością i nie pozwala się od siebie oderwać do samego końca. Przygotujcie się też na cały zestaw zwrotów akcji, które przygotowali dla nas autorzy. No i na to, że na swojej drodze spotkacie masę intrygujących bohaterów, zaś wasza ekipa to również zestaw ciekawych indywiduów.

System walki, choć niespecjalnie odkrywczy, naprawdę daje się lubić. Klasyczne, turowe, rozwiązanie, które przed laty było klasyką gatunku. Warto jednak pamiętać o tym, że twórcy odrobili pracę domową i Dragon Quest VIII zrezygnował z losowych walk — zamiast nich na mapie widnieją plakietki, które można omijać. Do gry dołączyła także dwójka nowych bohaterów, a jeżeli poprzednią wersję znacie na wylot, to z pewnością ucieszy was wieść o tym, że dodano także nowe lochy i wyzwania. Ponadto od teraz zapisać grę możemy niemal w każdym momencie.

Gra wygląda też nieznacznie lepiej niż na PS2, chociaż dużym "ale" jest brak tamtejszego, orkiestrowego, klimatu, który był wielkim atutem zachodniego wydania gry. Nie oznacza to jednak, że to co zastaniemy brzmi źle — wręcz przeciwnie, muzyka to wciąż ogromny atut ósmego Dragon Questa. Po prostu... chciałoby się więcej.

Poochy & Yoshi's Woolly World

O splecionym z włóczki Yoshim pisałem już blisko dwa lata temu w swojej recenzji gry Yoshi's Wooly World na Wii U. Tytuł ten przede wszystkim urzekł mnie formą i oprawą, bowiem wydziergane, wirtualne, kolorowe światy są jeszcze bardziej efektowne, niż te ulepione z plasteliny. Projekty plansz i wyzwań były naprawdę przemyślane. Kilkanaście miesięcy później gra doczekała się portu, który zawitał na 3DSa pod tytułem Poochy & Yoshi's Woolly World. Nie będę się już rozwodził nad tym, jak wygląda sama gra — skupię się na różnicach między wersjami.

Poochy & Yoshi's Woolly World przede wszystkim wygląda nieznacznie gorzej. Małe ekrany grze służą, ale stosunkowo niewielka moc drzemiąca w 3DSie (z porównaniem do tego co oferuje Wii U) — już niekoniecznie. Dużym ciosem jest też nieobecność trybu kooperacyjnego, który był niezwykle silnym atutem stacjonarnej wersji gry. Charakterystyczne dla Wii U stemple zamieniono zaś na szkice.

Nowością natomiast jest tryb "Poochy Dash", w którym kontrolując naszego towarzysza w morderczym biegu staramy się schwytać jak najwięcej diamentów. Kiedy gramy na najniższym poziomie trudności, w zmaganiach pomagać nam będą podążające za nami szczeniaki, które podpowiedzą gdzie warto zajrzeć, by odkryć skrywające przez tamtejsze plansze sekrety.

Reklama

Do gry dołączyło też 30 krótkich historyjek w postaci animacji, które możemy odkryć. Nie zabrakło także wsparcia dla figurek Amiibo, a drobne zmiany zaszły też w świecie tamtejszych mini-gier za odblokowanie wszystkich znajdziek.

Poochy & Yoshi's Woolly World to w gruncie rzeczy ten sam kawał solidnego platformera, z którym jakiś czas temu mieliśmy przyjemność obcować na stacjonarnej konsoli Nintendo. Urzeka... właściwie tak samo. Lojalnie ostrzegam, że gra znacznie lepiej sprawdza się na New 3DS, gdzie działa w stałych 60 klatkach na sekundę. Starsze wersje konsoli (a także 2DSy) obsługują wyłącznie 30 fps.

Reklama

Sayonara Umihara Kawase

Tytuł to dość długi i nietypowy. Zakładam, że wielu z was słyszy go po raz pierwszy — choć gra do najnowszych nie należy. Na rynku japońskim pojawiła się już w roku 2013 — i tam dostępna jest w wydaniu pudełkowych. Przy migracji na Zachód (swoją drogą: Amerykanie znają tę przygodę jako Yumi's Odd Odyssey) wydawcy zdecydowali się pozostać wyłącznie przy wersji cyfrowej — i choć jest to gra niezwykła, nie cieszy się tutaj zbyt wielką popularnością. Co zatem przemawia za tym, abyście nie przechodzili obok niej obojętnie?

Sayonara Umihara Kawase to zręcznościowo-platformowa przygoda osadzona w dwóch wymiarach. W menu znajdziemy hub, z którego wybieramy wyzwanie, które chcielibyśmy podjąć. Po każdym z nich jesteśmy podliczani czasowo, a licznik śmierci podpowie nam ile mieliśmy nieudanych prób, nim dotarliśmy do mety.

Dużą rolę w zabawie odbywa fizyka. Umihara ma specjalny hak, który pozwala jej się przyczepiać do rozmaitych powierzchni. To przedmiot który pozwala jej się łatwo przemieszczać nawet między dużymi odległościami. Nie pozwala on jednak przyczepić się do każdej powierzchni, a poza tym zawładnięcie nad precyzją ruchów bohaterki jest kluczowe, jeżeli chcemy sprawnie się nim posługiwać. I to element, który z całą pewnością zajmie wam najwięcej czasu

Ciekawie zaprojektowane plansze, niebanalni bohaterowie oraz masa wyzwań sprawiają, że od gry trudno jest się oderwać. A później wracamy by poprawiać wyniki i podążać kolejnymi ścieżkami. Tytuł nie należy do najpopularniejszych, jednak jest to niewątpliwie jedna z największych perełek dostępnych wyłącznie w cyfrowej dystrybucji. I jeżeli macie ochotę na dobrą platformówkę która przetestuje waszą cierpliwość i zręczność — oto ona!

Zobacz też poprzednie części cyklu:

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama