Kolejny zestaw gier w które warto zagrać na przenośnej konsoli Sony!
Pozwolę sobie ostrzec, że w związku ze specyfiką platformy — na poniższej liście nie uświadczymy pakietu tzw. blockbusterów i gier AAA z miejskich plakatów. Na platformę często decydują się publikować mniejsze studia (indie), ponadto znajdziemy tu spory zestaw portów z innych konsol, a tym często towarzyszą charakterystycznych dla japońskiego rynku tytuły — m.in. visual novel. Mimo wszystko każdorazowo postaram się wymieszać na tyle rozważnie, abyście niezależnie od gustów, w każdym z zestawień każdy mógł znaleźć coś dla siebie!
Everybody’s Golf 6
Gry sportowe na konsolach przenośnych to od zawsze był dalszy plan. Brak opcji wręczenia współgraczom drugiego kontrolera by móc współzawodniczyć automatycznie zawężał krąg potencjalnych zainteresowanych. I choć flagowe serie sportówek co roku zwykły pojawiać się również na PSP, Vitę czy Nintendo DS / 3DS, to nie one kradną serca ich użytkowników. A takie perełki jak Everybody’s Golf 6 właśnie.
Seria ma swoje korzenie jeszcze na pierwszym PlayStation. Twórcy od samego początku zmieszali dwa, pozornie nieprzystające do siebie, światy. Miks przerysowanych bohaterów i naprawdę solidnie odwzorowującej rzeczywistość fizyki to coś, czego wówczas jeszcze nie znano. A okazało się, że w akcji sprawdziło się znakomicie — co więcej, lata później wciąż działa!
Bowiem cóż mogłoby się nie udać w połączeniu znakomitej, idealnej w swojej prostocie, rozgrywki z toną rywalizacji przy próbie dotarcia do kolejnych dołków? Chyba nie ma takich rzeczy! Co ważne — sama zabawa do wyuczenia się jest bardzo prosta. Jej wymasterowanie będzie jednak wymagało od nas dużo więcej wprawy i wysiłku, ale kolejne turnieje są na tyle wciągające i emocjonujące, że uwierzcie mi — wszystko przyjdzie naturalnie. Tym bardziej, że w Everybody’s Golf 6 mamy możliwość spotkania dobrych znajomych z innych produkcji. Nic dodać, nic ująć — to produkcja nie tylko dla zatwardziałych fanów golfowych zmagań!
Metal Gear Solid HD collection
Metal Gear Solid to seria-legenda. Hideo Kojima swoimi produkcjami wprowadził ogromny powiew świeżości na rynek — a Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty oraz Metal Gear Solid 3: Snake Eater tylko potwierdzają tę tezę. A warto się nimi zainteresować w tym wydaniu tym bardziej, że odświeżona została nie tylko oprawa wizualna (Snake, Raiden i spółka mają swoje lata, ale w HD jest im wyjątkowo do twarzy!), ale też otrzymaliśmy te produkcje w wersji ostatecznej, poprawionej wydanej z dopiskami Substance / Subsistence.
Fabularnie, jak to MGS ma w zwyczaju, obie gry wciąż potrafią zaprowadzić spory mętlik, i choć historie wciąż stoją na wysokim poziomie, to muszą ustąpić miejsca rozgrywce. Bo to do niej należy pierwsze miejsce — rozmaite style zabawy (ciche przemknięcie się pomiędzy rywalami, a może będziemy na tyle odważni, by przejść do otwartej walki?), ogromne miejscówki które możemy zwiedzać i niezapomniane pojedynki z bossami. Metal Gear Solid nie należy do moich ulubionych serii — odsłony dostępne na PS Vita to jednak prawdziwy majstersztyk, który każdy miłośnik gier wideo znać po prostu musi. Tym bardziej, że teraz można je zabrać zawsze ze sobą!
PS. Pamiętajcie że w PlayStation Store można także nabyć pierwszego Metal Gear Solid z PlayStation, którym bez problemu można cieszyć się również na PS Vita!
Stranger of Sword City
Pierwszy z dwóch tytułów jRPG na dzisiejszej liście, którego premiera przeszła zupełnie bez echa — przynajmniej dla PS Vita. Stranger of Sword City zadebiutował na konsoli Microsoftu, chwilę później wskoczył na PCty, a ostatecznie przywędrował również na PS Vitę. Dlaczego to doskonała wiadomość?
Bo każdy miłośnik dungeon crawlerów poczuje się przy grze jak w domu! Tajemnicze portale, rozbite samoloty i przypadkowy śmiałek — fabuła składa się w całość, to prawda, ale myślę że nie jestem jedynym który zrzucił ją na drugi plan. Bowiem jest ona tak na dobrą sprawę pretekstem, by mieszkańcy tajemniczego miasta wzięli nas za zesłanego wybrańca, który ocali ich przed potworami.
Podobnei jak w staroszkolnych dungeon crawlerach, tutejsze lochy również obserwować będziemy z perspektywy pierwszej osoby. Pomiędzy setkami mniej lub bardziej wrednych przeciwników, musimy być nieustannie gotowi na przerażających bossów którzy potrafią narobić solidnych szkód w kilku ruchach.
Jeżeli lubujecie się w turowych pojedynkach, zarządzanie rozmaitymi klasami i błądzenie po lochach ociekających mrokiem nie przeraża was od startu, a przy okazji lubicie solidne wyzwania — to poczujecie się w SoSC jak w domu. To jedna z niewielu tak mrocznych produkcji jakie znajdziemy na ten system w ogóle!
The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel
Serie Nihon Falcom nie mają łatwego życia na Zachodzie. Docierają tutaj z wielomiesięcznym opóźnieniem albo wcale. The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel taka podróż zajęła dwa i pół roku. Ale jest i każdy miłośnik gier RPG powinien być z tego powodu niezwykle kontent — bowiem to jeden z najlepszych przedstawicieli gatunku, jaki możecie sobie wyobrazić.
The Legend of Heroes daleko do kultu, czy nawet popularności, jakim tutaj darzy się Final Fantasy albo Dragon Questy. Choć początki serii sięgają 1989 roku, nigdy nie była ona tutaj specjalnie wziętą — mam jednak nadzieję że wraz z Trails of Cold Steel i kolejnymi nadchodzącymi premierami, stan ten powoli zacznie ulegać poprawie.
W grze przenosimy się do Akademii Thors, gdzie od nowego roku szkolnego uformowana zostaje nowa klasa specjalna. Jedyna zresztą, w której status społeczny i zasobność konta nie ma znaczenia. Tak się składa że główni bohaterowie całej opowieści trafiają właśnie do niej. I od startu ich szkoły rozpoczyna się przygoda, w której młodzi adepci sztuki wojennej będą obserwować bunt klasy pracowniczej, który ostatecznie ma doprowadzić do zerwania znanego dotychczas porządku. I nie tylko… Tym jednak co najbardziej rzuca się w oczy podczas zabawy, są barwni bohaterowie, których historie bawią, szokują i nie pozwalają oderwać się od ekranu. Tym bardziej że gra podzielona została na rozdziały, których poszczególne sekcje serwują nam okruchy szkolnego życia tylko po to, by chwilę później przenieść się na nieustanne pole walki.
System walki zaś idealnie serwuje wszystko, co najlepsze w turowych pojedynkach. Oprócz tego podczas walki mamy możliwość zmiany pozycji naszych bohaterów, a kolejne klejnoty umieszczane w specjalnym urządzeniu zwanym ARCUS zapewnią nam jeszcze więcej możliwości. Podobnie zresztą jak zdobywane podczas rozgrywki umiejętności...
The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel to tytuł o którym nie mówiło się głośno przy okazji premiery, a szkoda. Mam nadzieję że wszyscy miłośnicy dobrych japońskich RPG czym prędzej nadrobią zaległości w tym temacie, bo sequel gry już za kilka tygodni wyląduje na konsolach PS Vita oraz PS3!
Senran Kagura Estival Versus
Senran Kagura to jedna z tych serii na wskroś japońskich. Z każdej strony atakującej nas delikatnym erotyzmem, negliżem i ogromnymi, ekmh, atutami głównych bohaterek. Miałem przyjemność wspominać już o niej w kontekście jednej z odsłon na 3DSa (patrz: W co warto grać na 3DS część czwarta) — tam ekipa dzielnych wojowniczek toczyła nieustanne boje w niezwykle klasycznym, momentami dość wymagającym, slasherze. W Estival Versus przyszedł czas na nieco inną formę zabawy.
Bo choć spotkamy w grze całą ekipę doskonale znanych miłośnikom serii postaci, to tym razem zamiast skromnych pojedynków jeden-na-jeden, będziemy co rusz rozprawiać się z hordami przeciwników. Tak, Senran Kagura wrzucone zostało w formę doskonale znaną wszystkim miłośnikom gier z serii Dynasty Warriors formułę. My kontra setki wrogów, którzy odważą się stanąć na naszej ścieżce. I tak, wraz z ubywającą na ich kontach energią, ich odzienie będzie się robiło coraz bardziej przewiewne...
Senran Kagura Estival Versus to, podobnie jak inne odsłony serii, rzecz specyficzna. Doskonale rozumiem że nie do każdego trafiać będzie taka estetyka — mając przyjemność zapoznać się wcześniej z innymi przedstawicielami gatunku muszę jednak przyznać, że to jedna z najlepszych tego typu produkcji jaką znajdziecie na PS Vita. Jeżeli zatem macie ochotę na nieustanne poszerzenie umiejętności i niekończące się walki z pięknymi dziewojami w roli głównej, to czym prędzej powinniście dodać ten tytuł do waszej listy zakupów!
Shovel Knight
Na koniec zostawiłem sobie jedną z tych produkcji, o których w ostatnich latach było bardzo głośno. Tuż po PCtowej premierze wszyscy miłośnicy retro jednogłośnie uznali, że to gra wybitna. Bo nie tylko serwuje nam wszędobylskie piksele (tych w ostatnich latach mamy przecież na każdej z platform pod dostatkiem), ale przemyślane i dopieszczone w najdrobniejszych szczegółach projekty plansz od razu przywodzą na myśl najlepsze 8-bitowe produkcje. Yacht Club Games, twórcy Shovel Knighta, odrobili pracę domową i choć rycerz z szufelką wydaje się nie być najciekawszym z możliwych wyborów, tutaj okazał się strzałem w dziesiątkę.
Gra, jak na prawdziwego reprezentanta ery retro przystało, do łatwych nie należy. Ale przez solidne projekty plansz, fantastycznych wrogów i potężnych bossów zaprojektowanych z klasą i bez przekombinowania — oderwać się od niej niezwykle trudno. Każda porażka motywuje do dalszych działań, bo szybko uczymy się że wszystko zależy od naszych umiejętności, a nie szczęścia — co jest nagminną chorobą współczesnych produkcji uznawanych za trudne.
Wszędobylskie, zaprojektowane z gracją, piksele i fantastyczne projekty dopełnia równie dobra muzyka, za którą odpowiedzialni są Jake Kaufman (m.in. serie Mighty Switch Force i Shantae, Saints Row: The Third) oraz Manami Matsumae (m.in. Mega Man). A o kulcie samej marki Shovel Knight najlepiej chyba opowie jego sukces i fakt, iż gra dostępna jest na dziesięć platform, a Nintendo zrobiło jej głównej maskotce miejsce wśród swoich figurek Amiibo!
Zobacz też:
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu