Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji, prawdopodobnie niewiele osób przewidywało, że Tesla Motors pochwali się zyskiem. Przez kilka ostatnich lat korporacja regularnie prezentowała straty w wynikach kwartalnych i nagle coś drgnęło. Pojawią się głosy, że firma wychodzi na prostą, ale warto pamiętać, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Zwłaszcza, że w ostatnich miesiącach walczono o zaciskanie pasa, był ku temu szczególny powód.
Niespodzianka: Tesla w końcu na plusie - firma zarobiła w trzecim kwartale
Tesla zarobiła w poprzednim kwartale blisko 22 mln dolarów. Byłem zaskoczony tą informacją i przyciągnęła moją uwagę bardziej niż komentarze za Oceanem do wczorajszej premiery Microsoftu. Pojawią się oczywiście głosy, że 22 mln to jakieś drobniaki, przecież Apple zarobiło w trzy miesiące 9 mld dolarów. Fakt, suma duża nie jest. Liczy się jednak to, że korporacja nie musi dokładać do biznesu. Wystarczy wspomnieć, że w analogicznym okresie roku 2015 Tesla zanotowała 230 mln dolarów, ale strat. Na tym tle kolor zielony prezentuje się naprawdę dobrze.
Korporacja mocno podkręciła przychody, wyniosły one 2,3 mld dolarów (wobec mniej niż miliarda dolarów w Q3 2015). Widać wyraźnie, że sprzedaż rośnie. W poprzednim kwartale do klientów trafiło ponad 24,8 tysiąca aut. Co ciekawe, na początku miesiąca pisałem, że było ich 24,5 tysiąca - do wyników dorzucono 300 pojazdów i to one mogły zrobić różnicę w wynikach, pozwoliły wyjść na plus. Po co ten zabieg? Przypominam, że na 17 listopada zaplanowano wolne zgromadzenie akcjonariuszy, które ma zdecydować o połączeniu Tesla Motors z SolarCity. Muskowi są potrzebne dobre wiadomości, by przekonać, ludzi, że jego pomysł, zakup SolarCity ma sens i nie pogrąży Tesli.
Kilka tygodni temu pisałem o liście, jaki Elon Musk wystosował do swoich pracowników. Prosił o wytężoną pracę i zaciskanie pasa, by wyniki w trzecim kwartale były naprawdę dobre. Najwyraźniej załoga odpowiedziała. A w efekcie odpowiedzieli także inwestorzy: akcje producenta samochodów drożeją, co ostatnio nie było tak oczywiste - obawa przed przejęciem SolarCity, straty i niemożność sprostania własnym prognozom zrobiły w tym roku swoje, akcje taniały. W końcu przyszedł lepszy okres: Tesla zarobiła, zapowiedziano przy tym, że w drugiej połowie 2016 roku firma dostarczy klientom 50 tysiecy aut, wciąż roztaczana jest wizja mocnego podkręcenia produkcji w przyszłości.
Jeżeli Tesla dotrzyma obietnicy, to w 2018 roku dostarczy na rynek nie kilkadziesiąt, ale kilkaset tysięcy samochodów, wynik podkręci Model 3, który umownie można nazwać "budżetowym". Firma liczy na to auto, zwiększy ono skalę. Zysków należy się jednak spodziewać po innych maszynach, spore nadzieje wiązane są np. z modelem S P100D, który od zera do setki rozpędza się w 2,5 sekundy. Ta maszyna kosztuje grubo ponad sto tysiecy dolarów i to duża liczba zamówień na ten samochód powinna przynieść zyski. Nie ulega przy tym wątpliwości, że osiągi tego pojazdu mogą przyciągnąć ludzi z zasobnym portfelem, na czym stracą inne marki.
Fakt, że Tesla zarobiła, to jedno. Druga ciekawa informacja dotyczy Tesla Network, rozwiązania, które zostało zakomunikowane w planach firmy na kolejną dekadę, a które stało się bliższe realizacji po ostatniej premierze firmy. Chodzi o tryb jazdy autonomicznej, który umożliwi współdzielenie samochodu, zarabianie na nim. Część analityków i ekspertów zastanawia się od jakiegoś czasu czy firma Muska stanie się realnym zagrożeniem dla Ubera czy Lyft, które myślą o autonomicznych taksówkach.
Przecież wystarczy stworzyć odpowiednią aplikację i Tesla może się przebojem wedrzeć na ten rynek. Sęk w tym, że firma tak tego nie postrzega - Musk mówi raczej o starciu ludzie kontra Uber. Co to oznacza? Tesla Motors ma stworzyć rozwiązania, zamierza na nich zarabiać, ale lwia część zysków powinna trafiać do właścicieli samochodów. A to skłoni ich do zakupu samochodów i zarabiania. Jeśli rzeczywiście tak będzie, może się okazać, że Uberowi wyrośnie ciekawy konkurent i to taki, który bezpośrednio nie stanie z nim do walki. Prędko do tego nie dojdzie - na drodze stoją nie tylko kwestie techniczne, ale też prawo.
Tesla pozytywnie zaskoczyła i można stwierdzić, że "idzie po swoje". Warto jednak poczekać na kolejne raporty, by sprawdzić, czy poprawa ma charakter stały.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu