Ekrany dotykowe i aplikacje korzystające z dostępu do internetu to dziś już standard w świecie motoryzacji. Jak takie rozwiązania sprawdzają się w pra...
Tablet i internet w standardzie, czyli test elektrycznego samochodu Renault Zoe
Ekrany dotykowe i aplikacje korzystające z dostępu do internetu to dziś już standard w świecie motoryzacji. Jak takie rozwiązania sprawdzają się w praktyce sprawdziłem jeżdżąc po ulicach Lizbony elektrycznym samochodem Renault Zoe. Jest to całkowicie nowy model, wchodzący obecnie do sprzedaży na terenie Francji. Czy auto z silnikiem elektrycznym i tabletem na desce rozdzielczej to ciekawa propozycja dla mieszkańców miast? Zapraszam na test.
Renault Zoe to projekt, który swój oficjalny żywot rozpoczął w roku 2008, kiedy to francuska marka zapowiedziała stworzenie linii samochodów elektrycznych, na której szczycie stać miał niewielkich rozmiarów model X10. Nazwę ostatecznie zmieniono na Zoe i po czterech latach pracy na targach w Genewie zaprezentowano finalny efekt. Stylistycznie samochód sprawia wrażenie nowoczesnego, pozbawionego jednak zbędnych ozdobników. Wnętrze również cechuje prostota, co jak się później okazuje pozytywnie wpływa na ergonomię podczas codziennego użytkowania.
Cechami szczególnymi miejskiego samochodu Zoe są dwie rzeczy: to, co kryje się pod maską oraz to, co umieszczono na desce rozdzielczej wewnątrz kabiny. Mowa o silniku elektycznym, który jest całkowicie odpowiedzialny za napędzanie pojazdu oraz dotykowym ekranie sprzężonym z systemem R-Link, który dzięki wbudowanemu modułowi 3G daje dostęp do ciekawych aplikacji oraz sieci internet.
Pod kątem wymiarów Zoe mieści się pomiędzy modelami Twingo i Clio, dzięki czemu cała konstrukcja jest zwarta i pozwala na sprawne poruszanie się po mieście. Wąska karoseria i niewielki promień skrętu pasowały do wąskich uliczek Lizbony. Dzięki umieszczeniu baterii w podłodze samochodu zachowano niski środek ciężkości, co zapewniło pewne prowadzenie oraz pozwoliło wygospodarować sporą przestrzeń w bagażniku.
Silnik elektryczny zamontowany w Renault Zoe generuje moc 88 koni mechanicznych, co pozwala rozpędzić się do obowiązujących w mieście 50 km/h w ciągu 4 sekund. Uwierzcie mi, wciskając do oporu gaz w tym samochodzie elektrycznym można zaskoczyć na światłach kierowcę niejednego samochodu z tradycyjnym silnikiem spalinowym. Z prędkością maksymalną jest już nieco gorzej, choć 135 km/h w samochodzie przeznaczonym do jazdy po mieście to wręcz nadwyżka.
Sam motor bez wsparcia baterii nie zdziałałby wiele, dlatego w Zoe zastosowano 12-modułowy model Lithium-ion, którego waga to 290 Kg. Dzięki niemu Renault Zoe ma realny zasięg wynoszący od 100 do 150 km. Wynik ten udało się osiągnąć między innymi dzięki specjalnie zaprojektowanym dla modelu Zoe oponom o niskich oporach toczenia oraz odzyskiwaniu energii z hamowania. Jeżdżąc dwa dni po stolicy Portugalii i jej okolicach mogę potwierdzić dane podawane przez producenta, po pełnym naładowaniu zasięg wynosił ponad 130 km, a wskazania komputera były jak najbardziej realne i to przy pełnym wykorzystaniu nawigacji, klimatyzacji czy radia. Czy 130 km to dużo? Biorąc pod uwagę, że model Zoe ma służyć do dojazdów do pracy w zatłoczonych miastach, to zdecydowanie wystarczająco. W przypadku wyjazdu na wakacje lepiej będzie skorzystać z innego samochodu lub środka transportu - pociągu lub samolotu.
Pozytywnie zaskoczyła mnie kwestia ładowania Zoe. Korzystając z szybkich stacji ładowania, zlokalizowanych np. na parkinach centrów handlowych, można naładować 80% baterii w zaledwie godzinę. W praktyce oznaczało to, że podczas trwającego zaledwie 30 minut obiadu w restauracji udało nam się do pełna doładować samochód, co dawało nam kolejne 130 km zasięgu. Sukces samochodów elektrycznych zależy zatem w dużej mierze od infrastruktury stacji ładowania - łatwy dostęp do wtyczki umożliwiającej szybkie naładowanie baterii auta podczas pobytu w pracy, szkole, kinie czy na zakupach da możliwość swobodnego korzystania z tego typu pojazdów.
Co jednak w przypadku, gdy bateria się zużyje lub pojawią się jakieś problemy z jej ładowaniem? Renault rozwiązało tę kwestię poprzez wynajem - kupując model Zoe stajemy się właścicielami wszystkiego, oprócz samej baterii. Ją wynajmujemy od producenta za kwotę 79 Euro miesięcznie. Dzięki temu nie musimy się o nią więcej martwić - w przypadku awarii otrzymamy samochód zastępczy, a sama bateria zostanie wymieniona na nową jeśli jej pojemność spadnie poniżej 75% bez dodatkowych kosztów dla posiadacza pojazdu.
Wnętrze Renault Zoe jest bardzo proste, jak określał je w rozmowach sam projektant - w stylu "zen". Faktycznie, nie ma tu niepotrzebnych przycisków, pokręteł czy agresywnej stylistyki, a kolory tapicerki czy deski rozdzielczej są miłe dla oka. Zamiast tradycyjnych zegarów wykorzystano kolorowy wyświetlacz TFT, pokazujący płynnie animacje oraz najpotrzebniejsze kierowcy informacje - prędkość, zasięg, przebieg czy aktualny stan ładowania baterii. Układ wskaźników oraz wzory graficzne można wybrać spośród kilku gotowych zestawów za pomocą przycisku znajdującego się po prawej stronie ekranu.
We wnętrzu Renault Zoe to jednak nie zegary czy kolor tapicerki najbardziej przykuwają uwagę. Nasz wzrok zdecydowanie najsilniej kieruje się ku dotykowemu ekranowi w centralnej części deski rozdzielczej, który szczególnie w białej wersji kolorystycznej przypomina swoim wyglądem tablet. Podobnie jest z ekranem głównym systemu R-Link, stworzonego przez markę Renault do stosowania w kolejnych nowych modelach samochodów. Ikony przypominają interfejs urządzenia mobilnego, a dzięki wbudowanemu w samochód modułowi 3G dają takie same możliwości jak smartfon.
Miłą niespodzianką okazała się obsługa języka polskiego przez system R-Link. Zrozumienie menu a nawet głosowych komunikatów nawigacji TomTom nie sprawia zatem zadnych problemów i pozwalało na sprawne poruszanie się nawet po całkowicie obcym mieście. Oprócz standardowych opcji nawigacji w Renault Zoe mamy dostęp do szczegółowych danych na temat naszego stylu jazdy czy informacji na temat samochodu: jego parametrów czy zasięgu. R-Link posiada również własny sklep z aplikacjami AppStore (R-LINK Store), dzięki któremu możliwe jest pobieranie oraz instalowanie nowych aplikacji. Wśród nich znajdziemy Twittera pozwalającego na wysyłanie statusów bezpośrednio z deski rozdzielczej samochodu czy gry dla całej rodziny, przydatne szczególnie podczas podróży dłuższych podróży z dziećmi.
Używanie systemu R-Link w praktyce okazało się całkiem wygodne, mimo konieczności korzystania z ekranu dotykowego podczas jazdy, który znacznie trudniej jest wyczuć niż tradycyjne pokrętła czy przyciski. Obsługa jest banalnie prosta i dzięki wprowadzeniu języka polskiego nie wymaga wręcz korzystania z jakiejkolwiek instrukcji.
Gdy już nacieszyłem się korzystaniem z ekranu dotykowego i systemu R-Link zauważyłem kilka dodatkowych, wartych uwagi elementów wyposażenia. Należą do nich choćby opcja ustawienia ulubionej temperatury wewnątrz kabiny na wybraną godzinę, aktywny odświeżacz i jonizator powietrza czy teflonowa powłoka na tapicerce, dzięki której dłużej utrzymuje czystość.
Ile kosztuje najmłodszy przedstawiciel rodziny samochodów elektrycznych marki Renault? W tej chwili znamy jedynie cenę obowiązującą we Francji - 13,000 Euro, czyli ok. 54,000 złotych. Niestety jest to cena już po uwzględnieniu dotacji ze strony państwa, która wynosi we Francji aż 7,000 Euro. Można więc przewidywać, że w naszym kraju Zoe wycenione zostanie na wiele wyższą kwotę, co może ograniczyć jego popyt. Niestety do tej pory chyba jedynie Kraków wspiera posiadaczy samochodów elektrycznych, o czym pisałem już w lipcu ubiegłego roku.
Czy Zoe to samochód godny polecenia? Zdecydowanie tak! Jeździłem już wcześniej samochodami elektrycznymi, w tym choćby modelem Mitsubishi i-MiEV, ale to dopiero produkt Renault dawał poczucie jazdy całkowicie normalnym samochodem. Nie było w nim obawy, że włączenie klimatyzacji czy radia zmniejszy nam nagle zasięg o kilkanaście kilometrów. Prowadzenie oraz projekt deski rozdzielczej także nie odbiegały od samochodów ze standardowymi silnikami, a użyte materiały wydają się dobrej jakości. Nawet jeśli cena nie jest najniższa w segmencie aut miejskich, to za wydaną kwotę otrzymujemy bogate wyposażenie i niskie koszty eksploatacji, pozbawione konieczności zakupu paliwa czy serwisowania niektórych części. Jeżeli zastanawiacie się nad zakupem drugiego samochodu w rodzinie, do wykorzystania głównie w mieście, w waszej okolicy znajdziecie dostęp do stacji ładowania i jesteście miłośnikami nowinek technologicznych - pozycja zdecydowanie warta rozważenia.
Zdjęcia: Marcin Kamiński
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu