Felietony

Nintendo pokazuje jak NIE robić rozszerzonego abonamentu z grami

Kamil Świtalski
Nintendo pokazuje jak NIE robić rozszerzonego abonamentu z grami
3

Nintendo do swojego abonamentu na konsolach udostępniło rozszerzenie z pakietem gier i DLC. Szczerze? Kilka tygodni po premierze - wciąż nie widzę żadnego powodu, by można było powiedzieć że warto go mieć.

Abonamenty konsolowe od lat są sprawą dość… kontrowersyjną. I nie mam tu na myśli tych z dostępem do gier typu Xbox Game Pass czy PlayStation Now, a „podstawowe” — jak PlayStation Plus, Xbox Live Gold czy Nintendo Online. To one są przepustkami do grania w sieci (no, przynajmniej dla większości gier) i kilku usprawnień - w zależności od systemu. Ale o ile można narzekać na podstawowe wersje i fakt, że producenci konsol zmuszają użytkowników do płacenia za takie podstawowe funkcje, to powoli sprawa zaczyna się komplikować. Bo abonamentów pojawia się coraz więcej i robią się coraz droższe. Kilka dni temu świat obiegła plotka o tym, że Sony przygotowuje „odpowiedź na Xbox Game Pass” — czyli abonamenty w kilku wariantach. W zależności od tego jak dużo zapłacimy, na taką bazę gier będziemy mogli liczyć.

Sony jednak spóźnia się na tę imprezę, bo już od kilku tygodni coś takiego ma w swojej ofercie Nintendo. Ich Expansion Pack wzbudził od groma kontrowersji — i to już od chwili zapowiedzi. A po premierze było jeszcze gorzej. Dlatego żeby nie kopać leżącego postanowiłem, że przetestuję rozszerzenie abonamentu kilka tygodni później. Wiecie, z nadzieją, że będzie lepiej.

Cóż, nie jest.

Nintendo Expansion Pack to ponury żart

Słowem wprowadzenia: czym jest Expansion Pack do Nintendo Switch Online? To „rozszerzenie” abonamentowe, które obecnie oferuje dostęp do kilkudziesięciu dodatkowych gier (i jednego DLC). Oczywiście nie ma tu mowy o niczym nowym — to Nintendo. Kiedy zapłacimy więcej poza grami z Nintendo Entertainment System i Super Nintendo Entertainment System (wchodzących w skład „podstawki” sieciowego abonamentu) otrzymujemy także pakiet tytułów z Nintendo 64 (9 gier), 16-bitowej Segi Mega Drive (14 gier) i jedno DLC do Animal Crossing. To tyle? Tak, tyle.

A ile przyjdzie zapłacić za 23 dodatkowe starocie na Switcha? 90 złotych więcej. 12-miesięczny abonament (a na krócej się nie da) to koszt 170 złotych rocznie. W wariancie rodzinnym (gdzie można dodać do ośmiu użytkowników) koszt tej zabawy to 290 złotych (czyli 150 złotych więcej). No jakkolwiek by na to nie patrzeć, wypada to… po prostu słabo. I to w założeniu, że gry które otrzymujemy są wysokiej jakości i działają perfekcyjnie (a tak nie jest - o czym za chwilę). Nie mówiąc już o tym, że w przypadku Segi — to odgrzewana kotlety, które były wydawane już wielokrotnie na rozmaitych składankach, na wielu platformach.

I tak — Switch również otrzymał swoje SEGA Mega Drive Classics. Kartridż kosztuje w polskich sklepach około 100 złotych, oferuje nie 14, a ponad 50 gier, które po prostu kupujemy — a nie do których wykupujemy czasowy dostęp. Pełna lista wygląda fantastycznie:

  • Sonic the Hedgehog
  • Sonic the Hedgehog 2
  • Sonic 3 & Knuckles (tylko Steam)
  • Sonic Spinball
  • Sonic 3D Blast
  • Alex Kidd in the Enchanted Castle
  • Alien Soldier
  • Alien Storm
  • Altered Beast
  • Beyond Oasis
  • Bio-Hazard Battle
  • Bonanza Bros.
  • Columns
  • Columns III: Revenge of Columns
  • Comix Zone
  • Crack Down
  • Decap Attack
  • Dr. Robotnik's Mean Bean Machine
  • Dynamite Headdy
  • ESWAT: City Under Siege
  • Fatal Labyrinth
  • Flicky
  • Gain Ground
  • Galaxy Force II
  • Golden Axe
  • Golden Axe II
  • Golden Axe III
  • Gunstar Heroes
  • Kid Chameleon
  • Landstalker
  • Light Crusader
  • Phantasy Star II
  • Phantasy Star III: Generations of Doom
  • Phantasy Star IV: The End of the Millenium
  • Ristar
  • Shadow Dancer: The Secret of Shinobi
  • Shining in the Darkness
  • Shining Force
  • Shining Force II
  • Shinobi III: Return of the Ninja Master
  • Space Harrier II
  • Streets of Rage
  • Streets of Rage 2
  • Streets of Rage 3
  • Super Thunder Blade
  • Sword of Vermilion
  • The Revenge of Shinobi
  • ToeJam & Earl
  • ToeJam & Earl in Panic on Funkotron
  • Vectorman
  • VectorMan 2
  • Virtua Fighter 2

Minus? Te gry nie mają wsparcia multiplayera online. Ale mimo że właściwie wszyscy moi znajomi są graczami, mają Switcha — a część nawet skusiła się na zakup Expansion Packa… to nie słyszałem, by ktokolwiek grał online w gry z Segi. Tak, sam też się nie skusiłem.

Nieco gorzej sprawa wygląda z Nintendo 64. Tutaj nie kupimy kartridża z grami (wyjątkiem jest Super Mario 64). Ale w przypadku tych gier dochodzi dodatkowy problem: jakość emulacji. Powiedzieć że jest słabo, to powiedzieć niewiele. Ale sprawdźcie sami:

I jeżeli wierzycie że przez tych kilka tygodni coś się poprawiło, to nie miejcie złudzeń. Jest nadal źle.

I Nintendo nie pracuje nad żadnymi łatkami, aktualizacjami czy poprawkami — no a przynajmniej tego nie komunikuje. Właściwie to nawet się nie ustosunkowali do narzekania i skarg. Zamiast tego zapowiedzieli nową grę do katalogu N64 — Paper Mario.

Expansion Pack kompletnie nie jest dla mnie. Ale szczerze? W obecnej formie w ogóle nie uważam, by miał on sens

Czepiam się? Być może — niemniej patrząc na obecny kształt rozszerzonej formy abonamentu mam sporo wątpliwości co do sensu istnienia Expansion Packa. Ten doczekał się setek negatywnych komentarzy już po zapowiedzi — jedni byli oburzeni ceną, inni zawartością, a jeszcze inni mieli za złe zamykanie w ten sposób DLC do Animal Crossing (spokojnie, tę można również po prostu kupić w eShopie). Ale wtedy jeszcze nikt nie znał dokładnej biblioteki gier, a także w najgorszych koszmarach nie mógł przewidzieć problemów z emulacją. Te wydają mi się być gwoździem do trumny, a fakt, że Nintendo nie zrobiło absolutnie NIC od dnia premiery by naprawić wytykane na każdym kroku problemy z działaniem gier jest idealnym przykładem tego, że firma działa jak tam sobie chce. A gracze… no cóż, jak już kupili na rok, to niech się cieszą, że mają.

Właśnie, bo już sam fakt że Expansion Pack do Nintendo Online jest sprzedawany wyłącznie w pakietach rocznych jest zagrywką słabą - nie ma opcji przetestowania jak to działa. Idziesz na całość i ryzykujesz, albo musisz obejść się smakiem — nie ma nic pomiędzy.

I żeby była jasność: nie neguję płacenia za dostęp do biblioteki gier w formie abonamentowej. To wygodne, to fajne, to dla wielu opłacalne — no i Microsoft udowodnił, że może być naprawdę przystępne cenowo, a przy tym trzymać klasę solidną jakością. Nintendo jednak, jak to mają w zwyczaju, lubi zrobić coś po swojemu. Po łebkach, bez sensu — i po raz kolejny udowadniając, że w pewnych kwestiach są daleko w tyle.

Sam nie mam ani grosza nostalgii do gier z Nintendo 64 — a poza tym trudno ukryć fakt, że te zestarzały się bardzo źle (nie żeby większość trójwymiarowych klasyków z pierwszego PlayStation wypadała na tym polu lepiej). Dlatego w tej cenie, przy takiej bibliotece i jakości gier, kompletnie nie jestem w stanie polecić komukolwiek zakupu dostępu do Nintendo Online Expansion Packa. W przypadku gier z Segi Mega Drive — jak wyżej wspomniałem, bardziej polecam jednak zainteresowanie się kartridżem ze znacznie większym pakietem gier (a przy okazji kosztującym niewiele więcej, niż roczny dostęp do rozszerzonego abonamentu).

Nie wykluczam, że za jakiś czas oferta będzie bogatsza, bardziej dopracowana i nabierze to więcej sensu. Na tę jednak chwilę, kilka tygodni po premierze, Nintendo Online Expansion Pack to co najwyżej ponury żart i pokazanie przez firmę gdzie ma swoich wiernych użytkowników.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu