Windows 11 otrzyma aktualizację dla aplikacji Paint, która pokazuje, że zmiany idą w dobrą stronę, ale jest też powodem do niepokoju.
Nowy Paint nie taki nowy. Windows 11 o krok bliżej celu
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
Windows 11 może się podobać. Nowy styl przypadł mi do gustu, choć nie jestem fanem wszystkich zmian. Reorganizacja Menu start czy ograniczenia w użyteczności paska zadań są co najmniej dyskusyjne, ale nie powinniśmy oczekiwać od Microsoftu nagłej zmiany strategii. Reakcja użytkowników nie przypomina skali tego, co działo się po debiucie Windows 8, gdy firma musiała wycofywać się z części modyfikacji. To akurat też dobra wiadomość, bo zamiast tuptania w miejscu, próbujemy nowych rzeczy i nie sięgamy po wcześniejsze projekty. Inna sprawa, że nie wszystkie nowości mają odpowiednie poparcie w argumentach.
Zmiany w Windows 11
Skupiając się na jednym aspekcie Windows 11, czyli wyglądzie, nie sposób nie odnieść się do kontynuowanego braku spójności. Jedenastka zadebiutowała z wieloma niepoprawionymi i niezaktualizowanymi elementami, co nie powinno mieć w mojej ocenie miejsca. Skoro oddzielamy się grubą kreską od tego co było (Windows 10 vs. Windows 11), to dobrze byłoby to pokazać także w inny sposób. Owszem, wiele rzeczy zmieniono na plus, ale niedociągnięcia są nazbyt zauważalne w niektórych zakamarkach. A są nimi także systemowe aplikacje.
Nowy Paint, choć nie do końca
Ewentualne plany porzucenia klasycznego Painta nie ziściły się. Owszem, nie brakuje zamienników, nawet od Microsoftu, ale tradycyjna aplikacja wciąż jest elementem integralnym systemu Windows także w 2021 roku. Niestety, jest to też miejsce, gdzie widać pewne zaniedbania, które dopiero teraz są uaktualniane. Nowy Paint, dostępny w deweloperskiej wersji Windows 11, zyskał odświeżony wygląd kilku elementów interfejsu oraz okien dialogowych, ale nadal nie wspiera ciemnego motywu, więc - jeśli z jakiegoś powodu - włączycie Painta w ciemnym środowisku, to przywita Was jasny, typowy dla aplikacji interfejs. To nie powinno mieć miejsca, a wprowadzane właśnie zmiany powinny to uwzględniać.
Przez te kilka lat przestałem być fanem regularnych i częstych aktualizacji. Komputer periodycznie potrzebuje czasu na instalację aktualizacji, a te wnoszą stosunkowo niewiele. Praktyki Apple, czyli udostępnianie dużych paczek nowości co roku też nie są najlepszym wyjściem, bo zintegrowane z OS-em aplikacje powinny otrzymywać aktualizacje samodzielnie przez sklep, ale chyba bardziej przemawia do mnie taka taktyka, zamiast rozmieniania się na drobne i podmieniania okien dialogowych w Paincie w deweloperskiej wersji Windowsa.
Każda z tych aplikacji powinna być w Sklepie i raz na jakiś czas otrzymać soczysty update, który poprawi wszystko, co niezbędne. Jeśli taka droga nie jest możliwa, to niech aplikacje doczekają się poprawek raz na rok, gdy będą zauważalne i znaczące. Paradoksalnie zakrzyknąłem z radości, gdy zobaczyłem, że Microsoft pochylił się nad Paintem w Windows 11, ale była to przedwczesna radość, bo... liczyłem na więcej.
Windows 11 wykreował oczekiwania, które wcześniej zanikły
I teraz pytam siebie, skąd wzięły się te oczekiwania, skoro na przestrzeni lat korzystania z Windows 10 przywykłem do wprowadzanych w ratach zmian, które czasem w ogóle nie był doprowadzane do końca. Za stworzenie nowych oczekiwań odpowiadasz Ty, Drogi Microsofcie, bo otworzyłeś nowy rozdział dla Windowsa wraz z premierą 11. Doceniam starania i cieszę się, że stale pracujesz nad wszystkimi zmianami, ale użytkownicy zasługują na nieco więcej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu