W przeciągu ostatnich kilku tekstów zachęcałem Was do zainwestowania w starszy sprzęt. Dziś opowiem, dlaczego nie warto tego robić.
Świetne audio za grosze, cz. 7: Dlaczego czasami NIE warto kupować starych sprzętów
W tej serii przyglądam się temu, w jaki sposób można prosto i bez wydawania niepotrzebnych sum złożyć sobie przyzwoity zestaw audio. Metody są różne, a komentarze pod wpisami pokazują, że co człowiek, to pomysł i wiele z tego, co napisaliście pod poprzednimi tekstami, jest niesamowicie wartościowe.
Jednocześnie, część komentarzy także wskazywała na to, dlaczego moje pomysły nie zawsze mogą być odpowiednie i jakby nie patrzeć - wiele osób miało w swoich postach rację. Nie dlatego, że używany głośnik czy wzmacniacz jest złym pomysłem, a dlatego, że każdy zakup jest swego rodzaju kompromisem. Wybieramy "coś" (w tym wypadku dobre audio za świetną cenę), ale w zamian poświęcamy coś innego.
Co w tym wypadku? Cóż, o tym właśnie będzie ten wpis
Jest to tekst z większej serii "Świetne audio za grosze". Serdecznie zachęcam do zapoznania się z pozostałymi częściami:
- Świetne audio za grosze cz. 1: wybieramy wzmacniacz
- Świetne audio za grosze cz. 2: dobieramy głośniki
- Świetne audio za grosze cz. 3: jak podpiąć (stary) wzmacniacz do telewizora?
- Świetne audio za grosze cz. 4: Tanie, gotowe wieże stereo. Brać, czy nie?
- Świetne audio za grosze cz. 5: składamy własny zestaw. Ile to kosztuje?
- Świetne audio za grosze, cz. 6: Jak podłączyć (stary) wzmacniacz do Wi-Fi
Największy problem z używanymi sprzętami to ich... wiek
Tak, wiem, że zabrzmi to banalnie, ale wielokrotnie zostało już udowodnione, że w kwestii jakości brzmienia starsze sprzęty z lat '80, '90 czy '00 trzymają się świetnie i potrafią zaoferować nam często bardzo unikatowe doznania audio, a ceny niektórych modeli dziś wystrzeliły w kosmos. Dlatego w tym wypadku jakość na pewno nie jest przedmiotem, na którym oszczędzamy.
Największy problem, ze starymi wzmacniaczami czy kolumnami, to po prostu ich PESEL (numer seryjny?). Podobnie jak w przypadku każdej innej elektroniki, w 30 letnim amplitunerze znajdują się trzydziestoletnie kondensatory, diody czy układy zasilania. Komponenty, które mają za sobą wiele setek (jeżeli nie tysięcy) godzin działania i cóż, po prostu kiedyś muszą się zużyć. A jeżeli tylko ktoś interesuje się naprawą elektroniki, to wie, jakie zniszczenia potrafi zrobić wylany kondensator.
Teoretycznie, dzięki mniejszemu "upchaniu" komponentów na płycie w takim wypadku naprawa powinna być też nieco prostsza, ale tutaj napotykamy kolejny problem, ponieważ, wierzcie lub nie, części zapasowe do 30 letnich sprzętów raczej nie są już produkowane, więc o ile taki kondensator można wymienić, o tyle awaria jakiegokolwiek układu scalonego prawdopodobnie będzie wymagała poświęcenia innego modelu jako dawcy, a to mocno zwiększa koszty naprawy. Nie mówiąc już o tym, że do wielu starszych sprzętów nie ma czegoś takiego jak "schemat", więc naprawa może okazać się zabawą w detektywa.
Podobna sytuacja jest z głośnikami, gdzie mamy elementy ruchome. W niektórych modelach (Tonsil) rozdarta membrana czy biodegradujące się zawieszenie nie są problemem, ale w bardziej wyszukanych kolumnach (bądź takich, które zostały np. zaimportowane przez kogoś prywatnie z innego kraju), znalezienie pasującego zamiennika może okazać się nie tyle niemożliwe, co finansowo nieopłacalne. Naturalnie, tu też dochodzi cały proces rzeczy, które mogą się zdarzyć przy kupnie używanego sprzętu w ogóle, a historii o tym, co wymyślają nieuczciwi sprzedawcy na OLX jest tak wiele, że starczyłoby na sporych rozmiarów książkę.
Kolejną kwestią, którą przytoczyłem, to oczywiście funkcjonalność. Nie jest tak, że kupując starszy sprzęt pozbywamy się np. możliwości streamingu z internetu - o tym, jak ubogacić starszy sprzęt o nowe funkcje, jest już na stronie kilka tekstów. Tylko, że w tym wypadku zazwyczaj wymaga to po prostu kilku dodatkowych kroków i całkiem sporo czasu poświęconego na myśleniu, w jaki sposób chcemy rozwiązać daną sytuację w swoim przypadku.
Piszę to, bo wiem, że czytelnicy Antywebu i osoby komentujące często są starymi wyjadaczami i nie mają problemu z takimi rzeczami, ale jeżeli popatrzymy na społeczeństwo jako całość, większość nie za bardzo chce poświęcić tematowi audio więcej czasu niż wpięcie jednego kabelka w jedno miejsce. Dlatego idea bawienia się z zewnętrznym DACiem, przystawką Wi-Fi czy bluetooth może być (i często jest) odrzucająca. Nie bez powodu w marketach triumfy święcą bezobsługowe soundbary.
Finalnie, ze względu na to, że producenci audio, zarówno kiedyś, jak i dziś, nie przywiązują zbyt dużej wagi do nazw i marketingu, wybór starszego sprzętu może być dość problematyczny, jeżeli chcemy ustalić, czy dany model ma, czy jednak nie ma pożądanego przez nas zestawu funkcji. Sam przeszedłem przez to, kiedy starałem się odgadnąć, które z 555 modeli NAD z lat '90 mają, a które nie mają NAD linka (połączenia pomiędzy wzmacniaczem i innymi sprzętami, pozwalającymi na sterowanie za pomocą jednego pilota). W końcu się poddałem i stwierdziłem, że odtwarzać CD który mogę obsługiwać uniwersalnym pilotem w smartfonie to też dobra opcja.
Mam więc nadzieję, że nikt nie ma wątpliwości, że w poprzednich tekstach moim celem nie było przekazanie, by rzucić wszystko i kupować stare graty audio. Nie. Jak wspomniałem - wszystko jest swego rodzaju kompromisem. Po prostu w tym wypadku, jeżeli ktoś lubi dobrej jakości brzmienie, wciąż jestem przekonany, że korzystając ze starszych sprzętów można stworzyć swietnie grający zestaw za ułamek kwoty. Nie jest to oczywiście rozwiązanie dla wszystkich, więc każdy musi zdecydować sam, czy chce iść tą drogą.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu