Felietony

Odkryli, co stoi za gadżetami AI. Rozczarowanie większe, niż się spodziewano

Krzysztof Rojek
Odkryli, co stoi za gadżetami AI. Rozczarowanie większe, niż się spodziewano
8

Badacze rozłożyli oprogramowanie Rabbit R1 na czynniki pierwsze. To, co tam zobaczyli, nie świadczy dobrze o AI.

Technooptymiści mają dziś ciężki czas. Rewolucja związana ze sztuczną inteligencją raczej nie nadchodzi, a wręcz przeciwnie. Z jednej strony ludzie mają już dosyć tego, że AI wychodzi z każdego zakamarka i wyłazi z lodówki, a gadżety mające użyć "potęgi AI" okazują się rynkową porażką. Najpierw pogrzebany został Humane AI Pin, a niedługo potem dołączył do niego Rabbit R1.

W przypadku tego drugiego krytyka mogła być nieco mniej sroga, ale warto zaznaczyć, że samo urządzenie kosztuje także nieporównywalnie mniej niż AI Pin. Jednak w tym wypadku niższy koszt to nie tylko wykorzystanie klasycznego ekranu, zamiast projektora. Jak się okazuje, to także oszczędności wewnątrz samego urządzenia, które sprawiają, że jest ono zdecydowanie mniej "inteligentne" niż próbuje nas przekonać.

Rabbit R1 - co skrywa w środku?

Przede wszystkim, najważniejszą infomacją jest to, że Rabbit R1 to nie żadne przełomowe urządzenie, a naprawdę budżetowy smartfon z Androidem, na którego nałożono skórkę i w którym działa tylko jedna aplikacja - właśnie Rabbit R1. To oznacza, że każdy mógłby mieć możliwości tego urządzenia w swoim smartfonie i nie trzeba do tego kupować żadnego fikuśnego gadżetu.

Mając do dyspozycji APK, osoby zaciekawione, jak nowy sprzęt naprawdę działa, zaczęły eksperymentować z kodem i odkryły coś jeszcze ciekawszego. Na swojej witrynie Rabbit R1 podaje, że u jego podstaw leży LAM, czyli Large Action Model. Według twórców jest to "nowy typ modelu podstawowego, który rozumie ludzkie intencje. Dzięki LAM Rabbit OS rozumie, co mówisz i podejmuje działanie.

Teraz okazuje się, że to również nie jest do końca prawda. Zamiast AI podejmującej własne działania, LAM okazuje się być po prostu listą zakodowanych na stałe akcji, które są podejmowane, jeżeli tylko użytkownik wypowie odpowiednią komendę. Systemy takie znane są od lat i wykorzystywane w wielu miejscach, ale nikt do tej pory nie nazywał ich sztuczną inteligencją.

Dodatkowo, odkryto, że od strony serwerowej, Rabbit OS nie jest niczym nowym. Jak w wielu przypadkach, jest to po prostu Linux, a w tym konkretnym - nie jest to żadna customowa dystrybucja, a zwykłe Ubuntu z dodatkowymi aplikacjami. Ba, udało się na nim nawet odpalić Dooma, aby tradycji stało się zadość.

To trochę ironiczne, że gadżety, które mają pokazać "potęgę AI" nie używają AI do tych celów, w których AI rzekomo ma sprawdzać się najlepiej. To też pokazuje, że tego typu rozwiązania wciąż są na etapie dema technologicznego/proof of concept, a nie gotowych produktów, za które żąda się olbrzymich pieniędzy.

 

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu